niedziela, 1 stycznia 2012
Game 3 vs. Phoenix Suns
Trzeci mecz za nami. Przeciwnikiem ponownie było Phoenix Suns. Spodziewałem się podobnego przebiegu sprawy, jak w meczu numer jeden. Co prawda znów nie zagrał Eric Gordon, którego kolano mnie już strasznie niepokoi, no ale skoro poradzili sobie bez niego z Bostonem, to nie poradzą sobie z ogórkami z Phoenix? Nie poradzili i sami wyszli na ogórków. Co dziwniejsze, Nowy Orlean grał u siebie, gdzie zazwyczaj gra im się bardzo dobrze. 28,9%. Po tej liczbie mógłbym skończyć pisać ten wpis. ZATRWAŻAJĄCY PROCENT RZUTÓW Z GRY! Oni grają w NBA, czy na wf w szkole? Belinelli zaliczył swój 3 start w sezonie i wcale nie zanosi się na to, żeby usiadł na ławce, bo kolano Gordona nie wygląda najlepiej. Do 8 punktów dołożył 10 zbiórek, najwięcej w karierze. Mecz zaczął się obiecująco, Emeka trafił 2/2 FT, więc byłoby za dobrze, gdyby trafił kolejne dwa, no ale nie trafił. Zebrał przy okazji całkiem niezłe, 16 piłek (8 po obu stronach parkietu). Channing Frye jak zwykle ceglił. Co on robi w pierwszym składzie, nie wiem. Tym bardziej wstyd porażki z ceglarzami. Robin Lopez na szczęście zagrał swoje, czyli 4 punkty i 1 zbiórka w 17 minut. Nie można było panie Lopez zagrać tak w meczu otwarcia? Markieff Morris, ten który pomógł w wydatny sposób w osiągnięciu zwycięstwa tym razem zagrał tylko 2 minutki. Alvin Gentry odrobił prace domową. Jarret Jack starał się jak mógł, łamał kostki Nash'owi. No ale właśnie, tylko się starał. Przeciętne spotkanie. Czyli co? Welcome back Mr. Jack? Oby nie. Landry solidnie, jako jedyny z Nowego Orleanu. Spłaca się chłopak. Smith znów strzelał z mid-range, z różnym skutkiem. Kaman z nową brodą odstawił taką kaszankę, że szok. Rzucał od razu gdy dostał piłkę. Trochę pomyślunku panie Caveman. Aminu cały czas wygląda jakby się czegoś bał, ale w końcu dorzucił jakieś punkty. Przez chwilę Nowy Orlean grał bardzo wysokim składem: Landry, Smith, Okafor, co niestety pomogło Phoenix w wygranej. Wracaj prędko Ericku! Po stronie Phoenix najlepiej zagrał Hakim Warrick. Jak gość z ławki wrzuca nam 18 punktów? Fakt, ostatnio Lopez dorzucił 21... Warrick'owi pomagał Brown, ale głównie zapisał się popisowym dunkiem. Nash robił swoje asystując i kopiąc piłkę, co umie robić najlepiej w lidze. Gortat solidnie, ale bez szału. Na niezłej skuteczności i pomagał ceglarzowi zebrać w meczu aż 16 piłek! Jedyny pozytyw jaki dostrzegłem w grze Nowego Orleanu to zbiórki w ofensywie. 24. JAK MOŻNA BYŁO TEGO NIE WYGRAĆ? Odpowiedź prosta, 28,9% oraz sędziowie. Nie byłbym sobą, gdybym na to nie ponarzekał :)
MVP: Najlepszy występ z ławki: Warrick, ładne cyferki. 18 punktów, 7 zbiórek i blok w 25 minut z gry, choć kiedy był na boisku Phoenix było -3.
Najsłabszy występ: Chris Kaman. Od niego wymagam dużo, dużo więcej, a z ławki dziś zagrał bardzo przeciętnie. To przez brodę.
Gwizdki: Słabiutko panowie, każdy kontakt to od razu faul. Bywały późne gwizdki. Sędziowie wyciągnęli rączkę. Każda decyzja blocking/offence szła do tej drugiej kategorii. I to przeciw Hornetsom :( SPISEK! PZPN MACZAŁ PALUCHY!
Krajobraz po CP3: Jarret Jack starał się jak mógł, ale rozdał tylko 4 asysty i osiągnął słabą skuteczność 6/20. Średnia kontrola tempa gry.
Damian na dziś:
- teraz pewnie nie, co Damianku?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz