sobota, 21 stycznia 2012

Game 14 vs. Memphis Grizzlies



Przepraszam za tak długie opóźnienie WSZYSTKICH BEZ WYJĄTKU WIERNYCH CZYTELNIKÓW, ale miałem trochę innych spraw na głowie. Wrócił Ariza! Od początku nie był oszczędzany przez Monciaka i zagrał 40 minut! Czekaliśmy długo Trevor! Niestety nie udało się uniknąć 5 porażki z rzędu. Źle to nie wygląda, ale porażka to porażka, kolejna, w krótkim czasie poniesiona z Memphis...Jest coraz lepiej, a przynajmniej powinno być. Niedługo wróci Henry, Gordon, ale czy będzie sens łapać zwycięstwa, skoro PO już są daleko, a będą jeszcze dalej? Nie ma co liczyć na wysoki pick od Minnesoty w tym jakże mocno zapowiadającym się drafcie. Mimo to liczę na jedynkę i na Olka Czyża. Lampe wraca i MOC! Smith ZNÓW zaczął w S5, widać nie zraził do siebie trenera. Tym razem zagrał całkiem przyzwoicie, zdobywając 14 punktów, 6 zbiórek i 2 bloki, które można znaleźć w TOP10! Okafor najkrócej ze wszystkich starterów. 4 punkty i 4 zbiórki, nie ma to tamto, otarł się prawie o double-double... Tak miecie podstawowy center z Nowego Orleanu! Belinelli zadziwiająco długo na parkiecie, jak Ariza i Jack. Dziwne o tyle, że oddał tylko 7 rzutów, z czego trafił TYLKO 2 (1/5 za trzy), chociaż osobiste trafiał zadowalająco. Pytanie kto rozpisał akcje w 4q, gdzie arcyważny rzut rzucał właśnie Włoch. NO KTO JEST WINNY BO JA NIE? Wspominany wyżej Ariza zagrał o wiele lepiej niż wymagałem od niego po powrocie. SZOK! Tego było trzeba tej drużynie, szkoda że tak słabo spożytkowane, ale wreszcie pozycja SF wróciła do normy. Ten defence, ten OFFENCE (?). TAK! Ariza trafiał rzuty! Zdobył 18 punktów (7/13, 4/6 FT), asystował 7 razy (!!!), zebrał 5 piłek i przechwycił 4, przy 5 stratach. 5 stratach! Gonił go w tym elemencie jak zwykle Kaman (4 pts, reb, ast 3 blk w 20 min), który jest jednym ze speców od tracenia piłek (3). W sumie 17 strat, które były główną przyczyną porażki. Landry znów komicznie mało. 10 minut, 2 punkty! CO JEST GRANE? Kto będzie tak MONDRY i mi to wytłumaczy? Monty nie odbiera ode mnie telefonów...Summers i Aminu śmiesznie mało, bo Ariza, to jednak Ariza. W sumie przez 8 minut dołożyli do porażki 0 punktów, i 1 zbiórkę! Jest backup! Vasquez nie schodzi poniżej PEWNEGO poziomu, ale bez rewelacji. Trey i Ayon dołożyli po 2 punkty, ale Gustavo jak zwykle był aktywny i niepotrzebnie usiadł na dupie w 4q w której JAK ZWYKLE robił swoje. Klasą samą dla siebie był JARRET JACK. Jeszcze dużo szczęśliwych chwil z nim przeżyjemy. Kolejny kozacki mecz, przekozacki! 27 punktów na skuteczności 11/15 (4/4 za trzy SIC - jedna z nich od tablicy, po której JJ2 spalił się ze wstydu hehehe)! Od PG? Dołożył 8 asyst i 3 zbiórki. Popełnił jednak 5 fauli i zagrał 'tylko' 35 minut, ale w 4q Monty nie bał się na niego postawić, mimo iż był 1 faul od końca gry. JEST LIDER! W ostatniej odsłonie dwoił się, troił i czworzył, ale bez KOŃCOWYCH rezultatów, poza tym, że udowadnia, że jest KIMŚ! Przez cały mecz jednak Hornets gonili wynik i ANI RAZU nie wyszli na prowadzenie! Połowa była tylko na -7. 3 kwarta żenadna z dwóch stron, a można było odskoczyć, ale straty NORMA. Memphis mogło sobie pozwolić na kaszankę w 3q, bo CO ONI TRAFIALI w 1HT! Absolutnie wszystko! 1q 81% rzutów. Nawet Tony Allen rzucał, ale na szczęście tylko na początku. Marc Gasol nawet asystował, ale na szczęście tylko na początku. Tak, nie pomyliłem się, MARC GASOL! W pojedynkę rozjeżdżał wysokich z Nowego Orleanu, gdzie powinna być przewaga pod koszem, ale jej po prostu NIE MA, BRAK, ZERO! 22 punkty, 12 zbiórek i 7 asyst. Conley bardzo dobre zawody, trafiał ważne trójki. 18 punktów i 10 zbiórek. Ładnie prowadzi grę. Speights tym razem kaszana ostra, ale nie przełożyło się to na wynik. Rudy Gay długo na boisku, ale zdobył tylko 12 punktów, krótko trzymany przez Trevor'a. Selby z ławki trafiał szalone rzuty, Davis i Cunningham po prostu zagrali. Mayo ciągnął grę dla MEM gdy nie szło, trafiał te swoje rzuty w czwartej kwarcie ku rozpaczy kibiców NOH, skutecznie odpowiadał Jack'owi i nie pozwolił Hornetsom wyjść na prowadzenie. Pondexter po raz pierwszy zagrał w Nowym Orleanie w barwach drużyny przyjezdnej. Niestety kibice chyba go nie poznali, bo są piknikami i kupili karnety tylko dla CP3. Nie było tej owacji co dostał Perkins, a szkoda, bo dokonania porównywalne hehehe. Mimo bolesnej porażki po tak dobrej 4 kwarcie (gdyby nie te straty...) nie ma co się przejmować i trzeba grać dalej!

MVP: Aktualnie ten lepszy z braci! W pojedynkę rozmontował NOH, po raz kolejny w tym sezonie.
Najlepszy występ z ławki: O.J. Simpson Mayo, który utrzymywał MEM w grze, gdy Hornets byli blisko, szkoda...
Najsłabszy występ: Emeka, od CIEBIE to ja wymagam ciut DUŻO więcej, a nie jakieś marne czwóreczki w statystykach. DD co mecz, albo TD nawet jak chcesz!
Gwizdki: Musieli spojrzeć, czy Jack miał nogę na linii, zrobili to z wielką ochotą. Swoje dokładali w 3q i w crunch! Gwizdnęli Smith'owi, że przeszedł linię i nakazali powtórzyć osobistego (spudłowanego). W TAKIM MOMENCIE RZEKŁ MONTY WILLIAMS!
Krajobraz po CP3: Chris leczy kontuzję, a Jack gra jak z nut. Na takiej skuteczności to można grać! Prawdziwy lider się zrobił, nie drży ręka!
Z cyklu MOM PLEASE:

 
nie wygląda na oryginał, no ale AYON <3





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz