Drugi już mecz sezonu przeciwko Dallas, drugi przegrany, nikogo to już nie dziwi. Nowy Orlean jest trzeci od końca w całej lidze, a pierwszy w konferencji. Nie widzę najbliższej przyszłości w najjaśniejszych barwach. I stąd taki smutny wstęp, brak różnorodności w przyrodzie... Będzie lepiej, czekam tylko kiedy. Już było lepiej, bo Dirk nie zagrał w tym spotkaniu, a z konieczności w pierwszym składzie pojawił się Lamar Odom, ale nawet to nie pomogło (nie zagrał też Vince, a w Nowym Orleanie i tu niespodzianka, nie zagrał Gordon)... Nie pomógł też rekord (?) NBA w airball'ach. 3 z 5 od samego Mariona, który jak zwykle gdy rzucał musiałem zamykać oczy. Zaczęło się obiecująco, Okafor trafił 2 osobiste i pomyślałem, tak, oto ten dzień kiedy rzuci 17 punktów i zbierze 17 piłek. Co prawda pomyliłem się o punkt, ale byłem pod wielkim wrażeniem występu Mek'a. Czemu nie może mieć co mecz double-double? Smith w SUMIE krótko, no ale jako starter w 20 minut zdobył 4 punkty i zebrał 2 piłki. Mało ziomek. Jason raz trafił też do własnego kosza, pewnie myślał, że to liczy się x2. No ale się pomylił hehehe. Ariza znów w obronie wyczyniał cuda, żeby w ataku wyczyniać zabójczą skuteczność 5/15, osobiste 1/3. DO tego 6 zebranych piłek, no ale 10 nietrafionych rzutów? PO CO TYLE? Belinelli zagrał swoje, w 25 minut 4 punkty i skuteczność 1/7. Do tego Monty trzymał go na boisku w samej końcówce (pewnie sprawka mafii włoskiej). PO CO, PYTAM, PO CO MAFIA INGERUJE W NBA??? Jarret Jack przejęty rolą lidera w drużynie, liderował w cegłach. 3/12, zupełnie niepotrzebne odpalenia (po jednym rzucie za 3 piłka odbiła się 'prawie' pod sam dach i wpadła!) i ta spudłowana dobitka na dogrywkę... 6 asyst rozdane, śliskie buty założone (ten poślizg w samej końcówce...). Summers z Aminu mniej więcej po tyle samo. DeJuan zdobył 4 punkty, zabrał 3 piłki i pojawił się w TOP10, po tym jak Yi sprzedał mu taką czapę, że w Chinach ten dzień ogłosili wolnym od pracy i nikt nie musiał uprawiać ryżu. Al-Farouq aktywnie, niczym specjalnym się nie wyróżnił, razem dwaj SF wykonali fajną akcję, którą Summers skończył z góry. Z Johnson'ów tym razem zagrał Squeaky, ale trafiał po gwizdkach, więc mecz skończył ze skutecznością 0/2 i z połamanymi kostkami przez Beaubois'a. Akurat włosy Carldell'a nadały się do wytarcia podłogi hehehe. Kaman chyba czyta tego bloga, bo oddał tylko 2 rzuty w 7 minut. W 7 minut? Niedawno przecież grał w S5... No nic, 7 minut nie przeszkodziło w zanotowaniu dwóch strat. Była też komiczna sytuacja gdy Kaman wziął na plecy większego z Francuzów, a ten się odsunął i Kaman poleciał na plecy. MUST SEE! Vasquez to ten sam kozak od wielu spotkań, ale wenezuelski temperament skutecznie stłumili sędziowie, którzy reagowali na jego KAŻDY kontakt z przeciwnikiem i mecz skończył z 4 faulami w 16 minut. Ayon znów króciutko... tak jak Summers pojawił się w TOP10, ale z okazji plakatu, na którym się pojawił. Mahinmi zapakował, Sarkozy tego nie widział, więc dnia wolnego od pracy Żabojady nie mieli. No i na deser
MVP: MV kto? W tym meczu nikogo nie uświadczyłem,
Najlepszy występ z ławki: Landry! Wspaniale widzieć Cię z powrotem.
Najsłabszy występ: Tu też ciężko, bo nikt AŻ tak nie odstawał od reszty.
Gwizdki: Słabo, w 3q nie gwizdnęli OCZYWISTEGO goaltending'u Uszata, a w następnej akcji nie zobaczyli, że piłka nie poszła po Jack'u a po Mahinmi'm. To zaważyło na porażce, NO DOUBT!
Krajobraz po CP3: Jack przynajmniej jest zdrowy, no ale te głupie straty i niepotrzebne cegiełki... Śmieszna sytuacja była jak Jack rzucał technicznego osobistego, którego spudłował, a zaraz po nim wypowiedział znamienite słowa 'o shit'. Podsumowanie wszystkiego? No i w tej ostatniej akcji zdecydowanie się pośpieszył, miał więcej czasu, za gorąca głowa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz