piątek, 30 marca 2012

Game 51 vs. Portland Trail Blazers



No i niestety, nie udało się uniknąć sweepa w tym sezonie. 4-0 w plecy z miernymi (teraz) Blazersami. Szkoda, że ci odpadli z walki o play-offy, bo to im, zaraz po Hornets kibicuję. Mecz mógł się podobać, rozstrzygnął się dopiero w końcówce, po nieudanej pogoni Nowego Orleanu, a Monty Williams po raz setny w sezonie wystawił inną pierwszą piątkę. Tym razem wypadł JACUNIO. Jakiś problem z kostką. Coach Hornets czuje pismo nosem i wie, że trzeba ograniczyć zwycięstwa :). W przypadku absencji Jacka miał do dyspozycji tylko 8 zawodników, z czego trzech (Smith, Aminu, Thomas) miało problemy z faulami. Troszkę beka, jakby grali bez rezerwowych... Al-Farouq miał straszny ciąg na kosz w tym meczu. Był blokowany aż 3 razy, ale jakoś próbował robić użytek z tych przedługich rąk (raz była ciekawa akcja po akcji. Najpierw wsadu nie trafił Al, a już w następnej, wsada nie umiał trafić LA). 7 punktów, 3 zbiórki, 2 asysty i 2 bloki. Landry JEST KOZAKIEM, to wiadome od tylu lat. Podczas tego meczu miał rekordowe w tym sezonie 24 punkty na świetnej skuteczności 9/13. Niestety z osobistych był 'tylko' 6/7. Tylko, bo Hornets spudłowali właśnie tylko tego jednego osobistego przez cały mecz. Osobisty był w samej końcówce. W sumie wyszło przyzwoite 20/21 :) Landry zebrał także 7 piłek. Smith przez problemy z faulami nie mógł rozwinąć skrzydeł. Musi jednak mocno popracować nad swoją grą tyłem do kosza, bo nawet Flynn'owi w takiej sytuacji udało się go bronić. 13 punktów (raz co się pomylił w crunch, to tylko on wie co się stało, MAGIA), 9 zbiórek, 3 przechwyty i 2 bloki w 32 minuty. Vasquez i Belinelli musieli zagrać z konsekwencji grubo powyżej 40 minut. Wenezuelczyk świetnie radzi sobie jako PG z pierwszego składu. 14 punktów i 6 asyst, a niedługo jego floater będzie znany w całej lidze. Prawie się nie myli gdy go wykonuje. Belinelli zagrał jeden z najlepszych meczy w życiu (początkowo się na to nie zanosiło, airball z czystej pozycji LOL), a i tak to nie wystarczyło. Wyrównał swój rekord kariery w zdobyczach punktowych, 27. Do tego non stop dziurawił siatkę w Portland zza łuku. Rekord kariery, 7 trafionych trójek (na 11 prób). Wiele z tych trójek z bardzo daleka. Bardzo bardzo daleka. Najdalej jak mógł. Do tego 3 zbiórki i 3 asysty. Przez jakiś czas musiał grać nawet na PG. Zdecydowanie, świetny występ, Marco w formie. Ławka wielkiego wkładu w grę nie miała. Długo musiał grać fatalny tego dnia Xavier Henry. No nic nie wpadało, a i tak rzucał. 1/7, 3 zbiórki, 2 przechwyty. Zupełnie nic specjalnego. Gordon wraca, więc ten powinien spinać poślady, a tu lipa... Chris Johnson przeciwko swojej byłej drużynie (coś tam słyszałem wrzawę jak wchodził hehe) zagrał tylko 9 minut, więc na dobrą sprawę Hornets grali w 7. 2 punkty i 3 zbiórki w tym czasie. Lance Thomas zdobył 4 punkty, ale przez faule także się nie nagrał. Po stronie Portland najbardziej wyróżnił się LaMarcus. Gra świetną koszykówkę, cały czas. Ciągnie ten wózek nawet teraz. 25 punktów, 12 zbiórek i 5 asyst. All-Star pełną gębą. Batum obudził się dopiero w drugiej połowie, bo w pierwszej nie zdobył żadnych punktów. Skończył z 14, ale powinien lepiej wykorzystać absencję w Nowym Orleanie. Przybilla w sumie to ogórek, ale zapisał się w mojej pamięci ładnym blokiem na Aminu. Felton miał 10 asyst, prawie sam wypunktował w tej statystyce Hornets (12). Do tego 12 punktów (trójki nie dające odskoczyć drużynie z Luizjany), 4 zbiórki i 3 przechwyty. Matthews grał najdłużej z Portland, 41 minut. W tym czasie 18 punktów. Z ławki najjaśniej błyszczał Luke Babbitt, kumpel Olka Czyża. Zagrał już w pierwszej kwarcie! Kaleb Canales, trener Blazers, który wiekowo na pewno podołał by w lidze nie boi się stawiać na żółtodzioba, a ten odpłacił się najlepszą partią w swojej krótkiej karierze. Wreszcie obciął lamerską fryzurę i grał jak z nut. 16 punktów (rekord kariery, do tego cztery trójki) i 3 zbiórki. OLEK CZYŻ MA IŚĆ DO NBA! JJ Hickson także z ławki zaprezentował się wyśmienicie. 12 punktów, widać trade mu posłużył. Do tego 6 zbiórek. Jamal Crawford zaliczył straszny mecz, równając się z Henrym. 0/6, głupie decyzje. To już jego szósty mecz na fatalnej skuteczności. 1/8, 3/10, 3/14, 1/30, 1/7 i teraz 0/6. Kto mu na to pozwala? TO JEST BEKA WIECZNA BĘDZIE NA WIEKI! Flynn to spoko grajek, lubię go już od czasów jego gry w NCAA. Czekam na jakieś gwałtowne wydarzenia, pchające do przodu jego karierę. Czas na chwilową przerwę i na kolejny 'zachodni' mecz. Tym razem już o 21.30 z Lakersami. 21.30, już się boję... GIMBAZA ZASIONDZIE PRZED KOMPUTEREM I WIWAT LAKERS ROZWALIĆ HORNETSUW Z CZARLOT! KOBE KRUL A NIE MAKARON Z PUŁWYSPU W KRZTAŁCIE BUTA. GDZIE JESTEŚ SZAQIL? KTO TEN PIS JOU META? GDZIE RYBAK JEST? KTO TO TEN BRONZOWY NA ŁAWCE? HEHE KOBI MVP I CZEMU NIE GRA HOŁARD ZAMIAST BYNUMA? :) Nagramy coś panowie, wierzę!

MVP: LA no i KRUL MAKARON!
Najlepszy występ z ławki: BABBITT, z dobrym nazwiskiem. Kibice szaleli!
Najsłabszy występ: Henry & Crawford becznie grali.
Gwizdki: Mogli to robić lepiej. LA popychał Smitha, sędziowie faul Jasonowi BEKA.
Krajobraz po CP3: Teraz by sobie odpoczywał, gdyby grał w NO dalej :) jakaś kosteczka, kolanko. Coś by się wymyśliło.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz