wtorek, 27 marca 2012

Game 49 vs. Los Angeles Clippers



Nic dwa razy się nie zdarza? Tym razem na terenie wroga nie udało się wygrać. Rozpoczęło się obiecująco, bo od ucieczki Clippers na 18-2. Pomyślałem, że będzie niezła miazga, bo zawodnicy z Miasta Aniołów byli bardzo podrażnieni. Nic bardziej mylnego. Hornets zremisowali już na początku 2 kwarty. Jednak od wyniku 28-28 było już tylko gorzej. Podopieczni Monty'ego Williamsa popełnili w całym meczu 29 strat (Vasquez 6, Jack 5, Ayon, Ariza po 4, Landry 3, Johnson 2, Thomas, Belinelli, Aminu po 1, Henry okazał się bohaterem, bez żadnej straty!). To karygodne... I TROSZKĘ BECZKI JEST. Co akcje widziałem błędne podania, głupie decyzje, ale w sumie rozumiem zawodników. Zbliża się kwiecień, zostały 93 dni do draftu. Czuję koniec pewnego etapu i liczę na mistrzowskie wybory w drafcie. Trochę niepokoje się o 1 numer draftu, ale kto nie ryzykuje, ten nie ma! Z powodu choroby nie zagrał ponownie Chris Kaman i nie mógł pogrążyć byłych kolegów. Wrócił za to Trevor Ariza, ale powrotu nie zaliczy do udanych NA PEWNO! Głupie forsowanie akcji, słabo rzucane osobiste. No, ale żyje, to najważniejsze. 3 punkty, 2 zbiórki i 2 bloki. Nie tak Trevorku... Ayon z początku miał problemy w defensywie, ale z biegiem meczu się ogarnął, nie dawał na sobie zdobywać łatwych punktów i ostro walczył na tablicach. 8 punktów i zbiórek, oraz 3 asysty. Szkoda, że brakuje mu trochę wzrostu/siły, ale wierzę, że będzie coraz lepiej. Lance Thomas mimo, iż po raz kolejny był starterem, to zagrał najkrócej ze wszystkich. A nie było źle. 18 minut, 4 punkty i 3 zbiórki. Belinelli zmuszony był do oddawania trudnych rzutów w końcówkach akcji (1/5 za 3), ale i tak zagrał przeciętnie. 7 punktów od Włocha. Jack zdobył tylko 9 punktów na skuteczności 4/12 i co jest smutne, to to, że ŻADEN z podstawowego składu Hornets nie zdobył powyżej 10 punktów. Najpierw straty, a teraz to. Nie dało się wygrać niestety. Do tych punktów JACUNIO dołożył 7 asyst i 5 zbiórek, ale niestety gubił się na koźle... Ławka to już zupełnie inna historia. Chris Johnson zagrał najlepsze(?) spotkanie w swojej karierze. Miał career high w punktach (11) i brał udział w akcji alley-oop, także w Nowym Orleanie nie przechodzi to bez echa! WIWAT! Do tego, ten chudy jak tyczka zawodnik zebrał 6 piłek i wyglądał nieźle, ale nie wyobrażam sobie, aby został podpisany. Za duży tłok pod koszem, a i tak po sezonie któremuś z aktualnych zawodników z rosteru powie się ADIOS. Landry po raz kolejny z ławki daje potężnego, ofensywnego kopa. Tym razem 14 punktów, 10 zbiórek i konkretny blok na DJ. Nic nie widać po kontuzji, widać spore zaangażowanie. No i to świetne dostawanie się na linie osobistych. Niestety, cała drużyna była tylko 21/31, co kosztowało, jak wynika z PROSTEJ matematyki 10 punktów. Vasquez forsował, forsował, tracił, podawał, forsował, był aktywny. Gorąca głowa tego dnia. 6 punktów (znów na plecy brani lilipuci) i 7 asyst. Szkoda, że aż tyle podań do przeciwników. Henry mimo zdobycia 8 punktów zostawał raczej niewidoczny. Co innego pan Aminu. 15 punktów (wyrównany rekord z tego sezonu). Wreszcie przeciwko byłej drużynie zagrał przyzwoite minuty. Jego rzut wyglądał BOSKO. Trafiał prawie wszystko (7/8). A jak już rzucał, to gołębie w Staples Center miały niezłego pietra, bo Chief rzuca tak wysoko i piłka najpierw zahacza o sufit. Konkretny występ! Co on skrywa? Szkoda tylko, że kibice Clippersów nie zgotowali mu przywitania, bo w końcu to były gracz. 80% z nich roster zna jednak, dopiero od tego sezonu, więc nie mają pojęcia kim jest Farouq. A JEST KOZUNEM. Jak tłumaczyć zachowanie tych słabych kibiców, jak rzucali nawet w Monty'ego Williamsa orzeszkami? BEKA Z PLACKÓW... :(. Mam nadzieje, że coach Hornetsów rozprawił się z nim po meczu. Po stronie Los Angeles najbardziej poślady spiął CP. Nie był zbytnio gościnny, zdobył 25 punktów, 10 asyst, 4 przechwyty i 3 zbiórki i tym razem to on bawił się z Jackiem i Vasquezem, jak i z resztą obrony Hornets. Butler gra raczej kaszanę. Nie raczej, a na pewno! Tylko 6 punktów od podstawowego gracza... Blake wykręcił ładne cyferki, 20 punktów, 7 zbiórek i 5 asyst. Zapamiętam mu jednak bezmyślny faul, który skończył się flagrantem. Problem w tym, że osobą faulowaną nie był Jason Smith. Więc po co Blake go popełnił? Poczuł się zbytnio? Szkoda... DeAndre miał dobry początek, ale potem grał krótko, przez problemy z faulami. 7 punktów i 4 zbiórki. Foye cegli (2/8 ---> 5 punktów) i to jest norma, ale Young dużo bardziej przydaje się z ławki, więc w wyjściowym składzie na razie go nie zastąpi. Ex Wizard zdobył 17 punktów, często na jego twarzy pojawiał się uśmiech. Clippers wygrali nim los na loterii. Eric Bledsoe zagrał tylko 13 minut, mimo iż w LAC jest teraz deficyt niskich graczy. Wniósł świetną obronę, 4 punkty, 3 przechwyty i 2 asysty. Reggie zbierał w ataku ważne piłki, w sumie miał ich po obu stronach 4. Do tego 4 punkty. Taki gość z ławki to skarb. Thompkins zagrał ogony, dorzucił 2 punkty. Martin rozegrał słabą partię, tylko 4 punkty i 2 zbiórki, a Bobby Simmons miał 3 punkty i 3 asysty i był raczej bardziej przejęty tym, że podpisał kontrakt do końca sezonu. Szkoda, że Ryan Gomes wypadł totalnie z rotacji. Dziś 0 minut. Do końca pozostało już 17 meczy, 3 o zrytej porze TOTALNIE. Już tej nocy był dramat, ale jakoś się udało. Szkoda, że na miliard streamów nie było żadnego z CST i musiałem słuchać w kółko słowa BINGO... Kampania zwolnić Del Negro nieudana, ale na koniec podam ciekawy stats. Pierwszy skład zdobył tej nocy 31 punktów, a ławka 54. Niby spoko, niby nie.

MVP: CP3 rozegrał koncertową partię, pogrążył NO już w 3q.
Najlepszy występ z ławki: Monarch Aminu, Carnival Chief, Prince, Aminu Acid, Big Chief, czyli Chris Johnson! hehe. Propsy dla obu panów jak i dla CAŁEJ ławki NOH, dla Younga i Gomesa.
Najsłabszy występ: Smutno mi z powodu Arizy... Cała pierwsza piątka powinna się wstydzić.
Gwizdki: Średniaweczka, raczej dla LAC przychylni...
Krajobraz po CP3: Z Del Negro daleko nie zajedzie, potrzebny mu taki Monty. WRACAJ!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz