czwartek, 8 marca 2012

Game 39 vs. Sacramento Kings





Nie przenoście nam stolicy do Krakowa                     Nie przenoście nam drużyny do Las Vegas 
niech już raczej pozostanie tam gdzie jest                  niech już raczej pozostanie tam gdzie jest         
najgoręcej o to proszą                                                    najgoręcej o to proszą 
dobrze ważąc własne słowa
                                        dobrze ważąc własne słowa
dwa Krakusy Grzegorz T i Andrzej S.
                        dwaj Warmiacy Maciej D i Nevil S.
                                                                                           
                                                                                                                                                                   

Taki piękny wstęp pozwoliłem sobie zawrzeć, skoro już wiadomo, że Sacramento się nigdzie nie ruszają. CIESZĘ SIĘ RAZEM Z WAMI ZIOMKI! Teraz tylko czekać na decyzje, co będzie z Nowym Orleanem... Oj czekam, z wypiekami na twarzy... Jeszcze przed meczem doszły do mnie złe wieści, gdyż Ayon zrobił sobie coś ze stopą i nie wystąpił w spotkaniu. Straciłem motywacje do wstawania, ale jednak się przełamałem. Było ciężko. Te wstawanie kiedyś mnie wykończy... A teraz coś o meczu. JAK MOŻNA ZROBIĆ TO, CO ZROBILI HORNETS? BEKA WIECZNA, PRZEWIECZNA! WSZECHŚWIETNA! Już ja widzę rozmowę Monty'ego z Trevorem. 

-(Monty) Słuchaj, Wizards wygrali, Bobcats wygrali, może my przegramy? Czuję świeżutkie mięsko z pierwszego picku, a przy okazji Sacramento nam odskoczy i też będzie dobrze. Osiem pieczeni na jednym ogniu! Stawiam za to obiad!
-(Ariza) Co mam zrobić trenerze?
-(Monty) Jak to co, pomóc Włochowi stracić piłkę.
-(Ariza) NO PROBLEMO!

Puff i tak powtał Chocapic. I tak to właśnie musiało wyglądać... Już byłem w ogródku, już witałem się z gąską. Po spudłowanym rzucie w samej końcówce przez Kings wiedziałem, że zacznie się intencyjne faulowanie, a mecz raczej zostanie wygrany. Pomyliłem się. Kibice są dymani? No nie rozumiem tego, niech mi ktoś to wytłumaczy. Ta akcja, game winner nawet nie znalazła się w TOP10. Przecież to jest jawna kpina. Najpierw Gordon z Phoenix, teraz Salmons. Pomijani... Pewnie Ariza (wybitnie rozegrana akcja... wybitnie...), gdyby trafił buzzera na koniec pewnie nie znalazłby się nawet w skrótach ze spotkania... No nic. Draft coraz bliżej, spotkań coraz mniej. Przyszła zamówiona koszulką Charlotte Hornets, więc jakoś poprawiło mi to humorek :) Swoją szansę, przy absencji Ayona dostał Solomon Jones (ogólnie Hornets grali trzema podkoszowymi). Niestety, niewykorzystana zupełnie. 11 minut, 2 zbiórki i 4 faule. No nic, chociaż wywalczył piłkę dla Hornets przy rzucie sędziowskim). 'Cud', że rozchorował się Cousins, bo to by była MIAZGA MIAZGA MIAZGA. Zatruł się chłop, zjadł pewnie jakieś jabłuszko zaczarowane. Kaman zagrał wielkie spotkanie (46 minut LOL), dzięki podwojeniom nie mógł oddawać kretyńskich rzutów. Otarł się o triple-double! Zaliczył najwięcej asyst w karierze (ostatnia beka, bo PG podają mało...)! 18 punktów, 11 zbiórek i 8 asyst (o stratach nie wspominam, nie chcę psuć reputacji - ale wspomnę :) raz się nabrali na ładne podanie, ale w drugiej TAKIEJ SAMEJ akcji z rzędu wybroniłby to sam Stevie Wonder). NICE! Ariza bardzo aktywnie, chciał się zrehabilitować po poprzednim meczu. Skutecznie ograniczał Evansa, a sam zdobył aż 20 punktów (większość to wjazdy pod kosz, Hornets cały mecz penetrowali w pomalowane! i wychodziło to! początkowe 40 z 52 punktów było właśnie z pomalowanego), asystował 6 razy, zebrał i przechwycił po 4 piłki i STRACIŁ 3... Na poziomie w sumie :). Belinelli nie mógł się wstrzelić (5/16). Jack zagrał swój mecz, zdobył aż 25 punktów (11/17), rozdał 4 kluczowe podania i stracił 5 piłek. Dobrze było widzieć Jacunia z powrotem. Tak w pierwszym składzie może grać. Poczuł się nawet w obowiązku odgryźć się za parę akcji Isaiah'owi, ale nie było mu to dane, gdyż Smart zdjął go szybciutko gdy zobaczył złość Jacka. Z ławki najdłużej zagrał Lance Thomas, który zadziwiająco dobrze zastąpił Jonesa. Próbował naśladować Ayon'a, trafił ważne rzuty w 4q, popisał się reverse lay-upem. NOT BAD. 8 punktów i 4 zbiórki. Aminu starał się nie przeszkadzać, a nawet pomagał! Szkoda tego tradycyjnego faulu w ataku podczas kontry... 4 punkty i 6 zbiórek. Henry dość cicho, bez szału. Vasquez dał solidnego kopa z ławki, 10 punktów, 6 zbióre i 4 asysty. Szkoda tylko tych 3 strat. To właśnie straty (23 całej drużyny) były gwoździem do trumny. No masakra, a ostatnia akcja była podsumowaniem tego wszystkiego... Po stronie Kings ostro spotkanie zaczął numer sześćdziesiąty. Gość miecie tych wszystkich wybranych przed nim w drafcie. Gra bez kompleksów! Szkoda tylko, że tak krótko, no ale zaliczył kluczowy przechwyt. 12 punktów, 3 asysty i 2 przechwyty w 17 minut. SZACUNEK za wywalczenie sobie miejsca w S5! Thornton robił co mógł aby pogrążyć byłych kolegów, choć niezbyt wielu ich pamięta. 25 punktów (w tym kluczowa trójka na remis i dobitka na -1) 4 zbiórki i 4 przechwyty. Zawsze będzie mi go brakowało, wiedziałem co zarząd oddaje. Chuck Hayes łapał szybko faule, więc nie nagrał się zbytnio, ale jak już grał, to robił sporo dobrego. 4 punkty i 5 zbiórek. Evans jak już mówiłem, skutecznie ograniczany przez Arizę. Jedną akcją się podpisał, gdy samodzielnie rozmontował obronę Hornets, a miał tylko 4 sekundy do rzutu. Wszyscy się rozeszli, jakby Reke parzył... 13 punktów od niego. Jason Thompson stoczył sporo pojedynków z Kamanem i Thomasem, był aktywny cały mecz i otarł się o double-double. 12 punktów i 8 zbiórek. Ławka bardzo solidnie. Jimmer rozdał najwięcej asyst (5), rzucał sporo (5/10) i dołożył 11 punktów. Salmons zdobył kluczowe punkty i nawet nie spodziewał się, że będzie bohaterem. 12 punktów od weterana. Whiteside sprawiał bardzo dobre wrażenie, może być świetnym role-playerem w przyszłości. Putlaw, Garcia i Greene niczym się nie wyróżnili. Pomeczowe spostrzeżenie jest takie (a jakże), że trzeba ograniczyć straty (LOL) i ograniczyć trójki przeciwników... i grać do końca przede wszystkim! No i solidaryzacja między tymi klubami trwa. Razem zagrały mistrzowską trzecią kwartę, po 8 strat każda. DZIĘKUJEMY! I na koniec, WIECZNA BEKA!

MVP: Thornton jednak, za stalowe nerwy. SLU! Wciąż czekam na jego powrót w glorii chwały!
Najlepszy występ z ławki: Cała ławka SAC solidnie, ale na koniec w boxscorze zapisał się Salmons. Lance Thomas także na duży plus!
Najsłabszy występ: Han SOLO. Niewykorzystana szansa zupełnie...
Gwizdki: Chyba czytają moje hejty na nich i ograniczają głupie gwizdanie. Oby oby :)
Krajobraz po CP3: Mam przemilczeć? Nie pokrył Farmara w ostatniej akcji... Ładnie, ładnie... gwizdek już przygotowałem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz