Wpis dedykowany pamięci Dick'a Harter'a, pierwszego trenera w historii organizacji Hornets.
Tak późno piszę, bo byłem pochłonięty przed trade deadline... BEKA NA GŁOS... Żadne ruchy nie zostały poczynione... co zrobić... Kaman zostaje, cała zgraja pozostała nienaruszona... Zobaczymy co to będzie, takie jaranko było, a tu nic... Czekam teraz, aż ogarną właściciela JAKIEGOŚ. W tym momencie się dowiaduje o wymianie Young, Nene, McGee i mam bekę głośną :) A teraz wrócę do meczu, który został rozpoczęty BYŁYM graczem Lakers, Fisherem. Byłym, po poszedł do Rockets za Jordan'a Hill'a. Smutne trochę, ale co zrobić. Hornets robili wszystko, żeby ten mecz przegrać po emocjonującej końcówce. Szkoda, bo grali FAJNY mecz, korzystali ze zmęczenia drużyny z Los Angeles. Ayon niestety MUSIAŁ sfaulować Kobasa (jeszcze na 58 sekund Hornets prowadzili pięcioma punktami. NORMA), który rzucał za 3. Cud, że była dogrywka, bo Kaman nie trafił rzutu wide open i Lakers mieli piłkę na 2 sekundy. OT to już same pomyłki. W 5 minut 3 straty (2 Kamana) i porażka... Miałem nadzieje, że na ten mecz powróci już Landry i pokaże Gasolowi gdzie jego miejsce. Niestety, przedłuża się to w czasie... Po pierwszej kwarcie było +14 dla Hornets (62% i 7 TO do 40% i 12 TO). Jack i Vasquez po prostu mietli Blake'a i Fishera. Greivis trafił 4 z 4 rzutów, a Jack 8 z 9. Nadeszła potem 3 kwarta, gdzie LAL odrobili całą przewagę, ale na początku 4 Hornets znów odskoczyli. Niestety, nie na długo... Jarret po świetnym starcie nie mógł się wstrzelić w drugiej połowie. Zdobył jako pierwszy Hornet w tym sezonie 30 punktów w meczu. Szkoda, że nie próbował przejąć meczu w końcówce, bo rzucali odpowiednio Kaman i Ariza. Do 30 punktów dodał 6 asyst, 3 zbiórki i 2 bloki na Gasolu i Bryancie. BEKA Z WIEPRZY. Przez jakiś czas grał na nim Metta. Belinelli nie radził sobie z Fisherem na plecach. Zdobył tylko 10 punktów (2 szybkie trójki spoko, potem KASZANA i 4/10). Ayon był niestety ogrywany przez Gasola i Bynuma. Mimo słabszej dyspozycji nadal było to jako tako poprawne spotkanie, choć statystyki nie powalają. 4 punkty, 4 asysty (świetne touch passy) i 2 zbiórki. Arizie ciężko było bronić Kobstera. W ofensywie nie szło mu lepiej. 9 punktów (4/13 i to na niego rozpisano akcje w dogrywce, swoją drogą świetną, ALE NA NIEGO!!!), 6 zbiórek i 4 asysty oraz przechwyty. Kaman mógł grać swój ostatni mecz w Hornets, ale tak się nie stało. I tak były to przyzwoite zawody, ale skoro nie trafia się kilku rzutów wide-open... Dużo lepiej rzuca z obrońcą przed twarzą. 21 punktów i 12 zbiórek. Niestety MUSIAŁ, MUSIAŁ stracić 6 piłek... Z ławki popisał się głównie Vasquez i aż dziw, że nie grał dłużej. 15 punktów i 6 asyst. Skuteczność 6/7, ale nieeeeeeeee, musiał grać Włoch... Aminu zaczyna grać swoje. Jednym spinem zdymał Kobasa i szkoda, że akcja ta nie pojawiła się w TOP10. Może niedługo spin Big Chief'a będzie tak samo znany na świecie jak reverse Ayona? 6 punktów i 4 zbiórki. STAY SOLID! Lance Thomas o dziwo kończył mecz, ale grał bardzo poprawnie, lepiej od EL TITANA. Tu Monty'emu się nie dziwie. Trafił wszystkie 3 rzuty, był bardzo aktywny. Henry grał najkrócej, niczego nie zepsuł (choć te 2 spudłowane osobiste...), naprawić też nie miał czasu. Foote wszedł, został zablokowany, sam zablokował. POZOSTAŁ BIAŁY. Lakersów trzymała pierwsza, ZMĘCZONA, piątka. Jak wiadomo, ławka nie istnieje w Mieście Aniołów. Kobe forsował jak umiał najlepiej, początkowo nawet wchodziło, ale z biegiem czasu po prostu rzucał, bez pomysłu, bez efektu. Mimo to zdobył 33 punkty (10/23, liczne airballe, ale przeciw Hornets wybornie wsadza z góry, trzeba to przyznać), bo nie pomylił się ANI RAZU z 11 prób osobistych. Do tego ZATRWAŻAJĄCE 5 asyst. Beka z tego, że gdyby nie był takim sępem mógłby mieć 7 razy więcej. Bynum trafiał to co do niego należało, choć przebudził się głównie w 4q za co spory props. Początek odrobinę ospały. 25 punktów i 18 zbiórek. STATYSTYKI PRZEOKRUTNIE DOBRE. Gasol z kolei miał mocny początek, potem był tym samym leszczem, który uczęszczał do tej samej aktorskiej szkoły barcelońsko-madryckiej. Miał szczęście, że Landry nie grał... 18 punktów i 10 zbiórek od lamy. World Peace Artest RONRON był cichy przez całe spotkanie, ale zaliczył najważniejszy przechwyt meczu, choć OCIUPINKĘ sobie pomógł ręką. 7 punktów, bez zatrważającej defensywy. Fisher przeczuwał, że odejdzie hehe, dlatego grał jak na MVP przystało. 11 punktów (jeden megahipersuperfarciarski rzut w OT) i rekordowe w karierze 4 asysty. TENSKNIMY, KIBICE LAKERSUW! PO PROSTU JESTEŚ STARY, NO OFENS! MORZE WRUCISZ KIEDYŚ JAKO TRENER I ZACZNIESZ DYNASTJE? Pokój Panie Fisher, dzięki za to, był Pan przedstawicielem zawodników! O ławce nie napisze nic. Wymienię tylko nazwiska: Blake, Barnes (w sumie 10 punktów to nieźle), Murphy, Kapono, McRoberts, Walton, Mbenga, Morrison, Pargo, Walton, Fox, Medvedenko, Walton, Morrison, Erickson, McKie, Powell, Vujacić, Walton, Grant, Walton, Sun Yue, Lovellette, Ebanks,
MVP: Jarret Jack mógł kończyć jako bohater, a tak najlepszym zawodnikiem został... NO PRZECIE, ŻE NIE KOBSTER. Niech będzie Bynum, za zimną krew i za poprzedni pojedynek.
Najlepszy występ z ławki: Vasquez. Głupota, że grał tak krótko.
Najsłabszy występ: Włoch? Czy Walton? WALTON! Na pożegnanie z organizacją Lakers.
Gwizdki: Raczej dla Lakers. Nie gwizdano fauli ofensywnych... Np Bynum czy Metta.
Krajobraz po CP3: Końcówka byłaby DUŻO BARDZIEJ spokojniejsza z Paul'em... NO NIC... Teraz do LAC poszedł Young, także ekipa MOTZNA!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz