czwartek, 1 marca 2012

Game 35 vs. Toronto Raptors



Trochę wstyd, czyż nie? Przegrać z drużyną z Kanady w której nie występuje Anthony Vince Carter... Mecz drużyn, który raczej nie przyciągnął przed fotele/monitory/krzesła/prycze zbyt wielu kibiców pozostałych 28 drużyn. A właściwie nie przyciągnął on żadnego z nich. Ja byłem bliski ominięcia obejrzenia tego meczu, ale udało się. GRA O PICK! Ewidentnie lepiej im się gra przeciw drużynom z wyższych półek, a na pewno lepiej się to ogląda. Był to pierwszy mecz po długiej serii wyjazdowej(jakże dobrej) w Ulu, ale po powrocie zawodnikom nie chciało się rozpieszczać kibiców. Poza fajnym początkiem, później oglądało się to ciężko. Dobra czwarta kwarta Toronto załatwiła sprawę... Przeciwnicy za dużo punktów rzucają z pomalowanego, bo poza nim obrona działa jako tako. Niech już rekonwalescenci wracają, Kaman wypada i walka o mistrzostwo dalej. No właśnie, Kaman. Aktualna pierwsza opcja w ataku, co dziwnie świadczy o drużynie. Jak wypadnie on, to kto do końca sezonu będzie zdobywał punkty? Dziś starał się go wyręczyć Belinelli. No właśnie, mowa tu o Włochu który nijak mi nie wygląda na top scorera drużyny. Pożyjemy, zobaczymy. Niech ten sezon się kończy, bo to droga przez mękę jednak. Do Nowego Orleanu wrócił Aaron Gray, jako STARTER w drużynie z Kanady. Chyba dalej w Ameryce Północnej puszczają tylko pojedynki z Lakers w fazie PO. Wrócił i zagrał nawet nieźle. Nawet, bo nadal nie trafia prostych rzutów, bo nie ma w nich magii podania Chris'a Paul'a. Dziwne jest to, że oddycha bez Paul'a nawet. 8 punktów i tylko 3 zbiórki jak na tak olbrzymiego białasa. James Johnson za dużo nie pograł przy Arizie. 6 punktów (w tym ładna dobitka) i 6 zbiórek. Jose Calderon początkowo był bardzo gorący i chwała, że nie został taki do końca meczu, bo skończyłoby się -70 pewnie... 12 punktów i 6 asyst od jednego z czołowych podających ligi. Amir Johnson (nie jest bratem Jamesa HEHE) to atletyczna bestia, ale do końca tego nie potrafi wykorzystać. 7 punktów, 7 zbiórek, 5 bloków i 4 asysty. Ariza się przebrał i gra w Toronto? DeMar DeRozan zdobył 21 punktów, a wydawało mi się, że ceglił cały mecz, dodał do tego 4 asysty. Mimo moich 'trafnych' spostrzeżeń to on rozegrał najlepsze spotkanie z pierwszej piątki. Jednak to nie dzięki pierwszemu składowi Toronto pokonało Hornets, a dzięki rezerwowym. Dwóm. Kleiza strzelał jak szalony za trzy (5/7). Skończył mecz z 21 punktami i 4 zbiórkami. KRAJAN ZALIASA. Barbosa dorzucił 15 punktów, z czego większość w drugiej połowie. Jerryd Bayless również wrócił do Luizjany. Strasznie szkoda że już tu nie gra, bo bardzo go lubiłem. W 15 minut 5 punktów i 5 zbiórek. ED DAVIS to kozak i tyle, nawet jak zaliczył średnie spotkanie jak to. 3 zbiórki i 3 bloki, szkoda że inny kozak, jak Gray zabiera mu minuty, bo gość musi się rozwijać.Zagrał nawet Vince (ahh chciałoby się oglądać go w tej koszulce...) Anthony (nie, nie jest to tata Air CANADY) Carter, całe 10 sekund. Nie wiem czemu Dwane Casey wpuścił go na te 10 sekund w ostatniej akcji 2 kwarty. Weteran miał kryć Jarret'a, czego nie zrobił. Nawet nie spróbował. Jednak tak sobie myślę to był w tym sens. Rzucił za 3 z daleka i nikomu nie zepsuł statystyk! Dobrze że nie mam go w fantasy. W drużynie Hornets na pochwałę zasłużył głównie Belinelli. Niezłe spotkanie przeciw byłej drużynie. Wymiana Belli-Wright była strzałem w siódemkę! Julian'a nie ma teraz w NBA, a Włoch to solidny zawodnik, nic więcej. 20 punktów, 7 zbiórek i 3 asysty. Jego akurat mam w fantasy :). Przez chwilę nawet był gorący, trafiając dwie trójki z rzędu z dość sporej odległości, ale meczu wygrać się nie udało. Dobrze kreuje sobie pozycje i potrafi wyczekać blokującego. Kaman zaliczył tylko jedną stratę i to jest już plus. MOŻE BY GO ZOSTAWIĆ JEDNAK? 17 punktów + 10 zbiórek. Jest 1 marca, do 15 zostało mało czasu. Ayon nawet sporo w ofensywie się pokazywał. Jest niekwestionowanym mistrzem reverse lay-upa. 11 punktów i 4 zbiórki od przyszłego MVP ligi. MAŁO! Vasquez powoli oddaje minuty Jacusiowi. Nawet nie rozpoczął 3q. Gra już najmniej z pierwszego składu. 6 asyst i 4 punkty. Ariza wszystko jak zwykle. RUTYNA i spoko. 11 punktów, 7 zbiórek i 5 asyst. Piękne jest to, że coraz mniej cegli. W przeciwieństwie do Jarret'a. 3/12 w 31 minut. 10 punktów, 6 asyst (mistrz kontr... chyba nie potrafi zagrać alley-oopa, bo w kontrataku aż prosiło się, by podać do Arizy...) i 5 zbiórek przeciw byłym pracodawcom. Jest to MIERNA gra i coraz częściej myślę o Hornets bez Jack'a, ale to wciąż ciężkie, bo dla Vasquez'a jest jeszcze za wcześnie. Henry bardzo krótko. Nic nie mógł spieprzyć, niczego nie mógł zrobić. Aminu wszedł, porzucał sobie i zszedł. 0/6 to nie jest powód do dumy. Od dłuższego czasu obserwuję takie ceglenie. Dobre chociaż 7 zbiórek, ale KTO rozpisuje akcje w których CHIEF rzuca za trzy? Lance Thomas powoli musi się przyzwyczajać do krótszego grania, bo czuć wiosnę, a razem z nią Okafor'a i Smith'a. Solomon Jones jest wciąż niepodpisany. Gra nieźle, ale nic więcej. 9 punktów i 6 zbiórek. WALKA TRWA! No i spostrzeżenie na koniec to takie, że jest chemia w zespole, co dobrze rokuje :)

MVP: Hmm... Linas KLEINA całkiem nieźle rzucał, a to w sumie krajan, więc on.
Najlepszy występ z ławki: UP Vince Carter za 10 sekundowy mistrzowski przerywnik.
Najsłabszy występ: Jarret Jack... w sumie ciężko kogoś wybrać, ale ale zagrał Vince Anthony Carter, z mistrzowskim przerywnikiem. 10 sekund 0/1. W minutę 0/6, podczas meczu 0/288. SŁABO!
Gwizdki: Przez jakiś czas gwizdali każdy kontakt, ale nic szczególnego...
Krajobraz po CP3: LIPA, wymienić Kaman'a na CP, albo cały skład od razu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz