piątek, 30 marca 2012
Game 51 vs. Portland Trail Blazers
No i niestety, nie udało się uniknąć sweepa w tym sezonie. 4-0 w plecy z miernymi (teraz) Blazersami. Szkoda, że ci odpadli z walki o play-offy, bo to im, zaraz po Hornets kibicuję. Mecz mógł się podobać, rozstrzygnął się dopiero w końcówce, po nieudanej pogoni Nowego Orleanu, a Monty Williams po raz setny w sezonie wystawił inną pierwszą piątkę. Tym razem wypadł JACUNIO. Jakiś problem z kostką. Coach Hornets czuje pismo nosem i wie, że trzeba ograniczyć zwycięstwa :). W przypadku absencji Jacka miał do dyspozycji tylko 8 zawodników, z czego trzech (Smith, Aminu, Thomas) miało problemy z faulami. Troszkę beka, jakby grali bez rezerwowych... Al-Farouq miał straszny ciąg na kosz w tym meczu. Był blokowany aż 3 razy, ale jakoś próbował robić użytek z tych przedługich rąk (raz była ciekawa akcja po akcji. Najpierw wsadu nie trafił Al, a już w następnej, wsada nie umiał trafić LA). 7 punktów, 3 zbiórki, 2 asysty i 2 bloki. Landry JEST KOZAKIEM, to wiadome od tylu lat. Podczas tego meczu miał rekordowe w tym sezonie 24 punkty na świetnej skuteczności 9/13. Niestety z osobistych był 'tylko' 6/7. Tylko, bo Hornets spudłowali właśnie tylko tego jednego osobistego przez cały mecz. Osobisty był w samej końcówce. W sumie wyszło przyzwoite 20/21 :) Landry zebrał także 7 piłek. Smith przez problemy z faulami nie mógł rozwinąć skrzydeł. Musi jednak mocno popracować nad swoją grą tyłem do kosza, bo nawet Flynn'owi w takiej sytuacji udało się go bronić. 13 punktów (raz co się pomylił w crunch, to tylko on wie co się stało, MAGIA), 9 zbiórek, 3 przechwyty i 2 bloki w 32 minuty. Vasquez i Belinelli musieli zagrać z konsekwencji grubo powyżej 40 minut. Wenezuelczyk świetnie radzi sobie jako PG z pierwszego składu. 14 punktów i 6 asyst, a niedługo jego floater będzie znany w całej lidze. Prawie się nie myli gdy go wykonuje. Belinelli zagrał jeden z najlepszych meczy w życiu (początkowo się na to nie zanosiło, airball z czystej pozycji LOL), a i tak to nie wystarczyło. Wyrównał swój rekord kariery w zdobyczach punktowych, 27. Do tego non stop dziurawił siatkę w Portland zza łuku. Rekord kariery, 7 trafionych trójek (na 11 prób). Wiele z tych trójek z bardzo daleka. Bardzo bardzo daleka. Najdalej jak mógł. Do tego 3 zbiórki i 3 asysty. Przez jakiś czas musiał grać nawet na PG. Zdecydowanie, świetny występ, Marco w formie. Ławka wielkiego wkładu w grę nie miała. Długo musiał grać fatalny tego dnia Xavier Henry. No nic nie wpadało, a i tak rzucał. 1/7, 3 zbiórki, 2 przechwyty. Zupełnie nic specjalnego. Gordon wraca, więc ten powinien spinać poślady, a tu lipa... Chris Johnson przeciwko swojej byłej drużynie (coś tam słyszałem wrzawę jak wchodził hehe) zagrał tylko 9 minut, więc na dobrą sprawę Hornets grali w 7. 2 punkty i 3 zbiórki w tym czasie. Lance Thomas zdobył 4 punkty, ale przez faule także się nie nagrał. Po stronie Portland najbardziej wyróżnił się LaMarcus. Gra świetną koszykówkę, cały czas. Ciągnie ten wózek nawet teraz. 25 punktów, 12 zbiórek i 5 asyst. All-Star pełną gębą. Batum obudził się dopiero w drugiej połowie, bo w pierwszej nie zdobył żadnych punktów. Skończył z 14, ale powinien lepiej wykorzystać absencję w Nowym Orleanie. Przybilla w sumie to ogórek, ale zapisał się w mojej pamięci ładnym blokiem na Aminu. Felton miał 10 asyst, prawie sam wypunktował w tej statystyce Hornets (12). Do tego 12 punktów (trójki nie dające odskoczyć drużynie z Luizjany), 4 zbiórki i 3 przechwyty. Matthews grał najdłużej z Portland, 41 minut. W tym czasie 18 punktów. Z ławki najjaśniej błyszczał Luke Babbitt, kumpel Olka Czyża. Zagrał już w pierwszej kwarcie! Kaleb Canales, trener Blazers, który wiekowo na pewno podołał by w lidze nie boi się stawiać na żółtodzioba, a ten odpłacił się najlepszą partią w swojej krótkiej karierze. Wreszcie obciął lamerską fryzurę i grał jak z nut. 16 punktów (rekord kariery, do tego cztery trójki) i 3 zbiórki. OLEK CZYŻ MA IŚĆ DO NBA! JJ Hickson także z ławki zaprezentował się wyśmienicie. 12 punktów, widać trade mu posłużył. Do tego 6 zbiórek. Jamal Crawford zaliczył straszny mecz, równając się z Henrym. 0/6, głupie decyzje. To już jego szósty mecz na fatalnej skuteczności. 1/8, 3/10, 3/14, 1/30, 1/7 i teraz 0/6. Kto mu na to pozwala? TO JEST BEKA WIECZNA BĘDZIE NA WIEKI! Flynn to spoko grajek, lubię go już od czasów jego gry w NCAA. Czekam na jakieś gwałtowne wydarzenia, pchające do przodu jego karierę. Czas na chwilową przerwę i na kolejny 'zachodni' mecz. Tym razem już o 21.30 z Lakersami. 21.30, już się boję... GIMBAZA ZASIONDZIE PRZED KOMPUTEREM I WIWAT LAKERS ROZWALIĆ HORNETSUW Z CZARLOT! KOBE KRUL A NIE MAKARON Z PUŁWYSPU W KRZTAŁCIE BUTA. GDZIE JESTEŚ SZAQIL? KTO TEN PIS JOU META? GDZIE RYBAK JEST? KTO TO TEN BRONZOWY NA ŁAWCE? HEHE KOBI MVP I CZEMU NIE GRA HOŁARD ZAMIAST BYNUMA? :) Nagramy coś panowie, wierzę!
MVP: LA no i KRUL MAKARON!
Najlepszy występ z ławki: BABBITT, z dobrym nazwiskiem. Kibice szaleli!
Najsłabszy występ: Henry & Crawford becznie grali.
Gwizdki: Mogli to robić lepiej. LA popychał Smitha, sędziowie faul Jasonowi BEKA.
Krajobraz po CP3: Teraz by sobie odpoczywał, gdyby grał w NO dalej :) jakaś kosteczka, kolanko. Coś by się wymyśliło.
czwartek, 29 marca 2012
Game 50 vs. Golden State Warriors
Miałem przeczucie, jakieś w głębi ducha, że ten, pięćdziesiąty mecz będzie wygrany. I mogłem iść do buków... Wstawanko o fatalnej porze, to norma, ale tak grający Nowy Orlean to nie jest norma. 21 punktów, to największe prowadzenie w sezonie! Ostateczny zryw w walce o mistrzostwo? Hehehe. Cóż, najważniejsze są chwilę, w których zawodnicy dają radość swoim kibicom :). Ale najradośniejszym ze wszystkich był tej nocy ewidentnie Gustavo Ayon, który nie grał w meczu, a oczekiwał w szpitalu narodzin swojego dziecka. Mam nadzieję, że wszystko się udało. Chris Kaman jest wciąż chory, a Ariza wypadł z niewiadomych przyczyn. Ciekawe co jest na rzeczy. Do składu wrócił na szczęście Jason Smith, który borykał się na boisku z jakimiś problemami, ale innej natury, nic związanego z wcześniejszym wstrząśnieniem. Zagrał bardzo dobrze, od razu w pierwszym składzie. 12 punktów (jedna kozacka akcja, po wspaniałym fejku, nabrał nawet mnie) 6 zbiórek i JEDEN, ale za to masakryczny blok! To wszystko w czasie 26 minut, gdyż potem nie było sensu ryzykować poważniejszą kontuzją i Smith mógł odpocząć. W pierwszym składzie zagrał także Carl Landry, który po bardzo słabym początku rozkręcał się z każdą chwilą i w konsekwencji dobił do 20 punktów na 50% skuteczności. Do tego 8 zbiórek i na serio, świetnie się go ogląda w akcji. Aminu wreszcie zastąpił w pierwszym składzie Trevora. I robił to najlepiej jak można, czyli na wszystkich frontach. 6 punktów, 8 zbiórek, 3 asysty, 3 przechwyty i JEDEN, podobnie jak Smith, KOZACKI BLOK. Długie ręce robią swoje. Jarret Jack trzymał drużynę w ryzach od początku do końca, kontrolując grę, zdobywając 20 punktów i rozdając 9 asyst. Do tego stracił tylko jedną piłkę (Vasq nie stracił żadnej), więc rozgrywający Hornets zanotowali tylko tą właśnie jedną stratę przez cały mecz! Niezły wyczyn, zważając na poprzedni, karygodny pod tym względem pojedynek. Belinelli był on fire cały mecz i z przyjemnością oglądało się go w akcji, kreującego sobie rzuty. 22 punkty. Do tego rozdał rekordowe w tym sezonie 6 asyst i zanotował 3 przechwyty. Z ławki najdłużej grał Lance Thomas, zdobywca 6 punktów i zbiórek. Vasquez sporo grał obok jacka, notując 6 punktów i asyst oraz 4 zbiórki. Henry wszedł i znów wyglądał bardzo solidnie, zdobywając 8 punktów. Chris Johnson powoli chyba żegna się z tym składem, ale zagrał kolejny dobry mecz. W sumie, drużyna z Nowego Orleanu rzucała ze skutecznością 54% (po 2 kwartach 63% NAJSYS), w tym 64% zza łuku. Odpłacili się Warriors pięknym za nadobne. Do tego ograniczyli straty do 9! Magia liczby 50 :). Po stronie GSW najlepszy był ponownie David Lee, zdobywca aż 28 punktów. Na jego wszechstronność nie było mocnych. Prawa ręka, lewa ręka, noga, brzuch, czoło. NO PROBLEMO. Do tego 7 zbiórek i 5 asyst. Klay Thompson nie forsował zdarzeń, przez większość meczu cichutko sobie stał, dorzucając 13 punktów. Nate Robinson zaliczył spotkanie bez zdobyczy punktowych i raczej był cieniem siebie, bo nie wyszedł nawet w pierwszym składzie na 3 kwartę. 6 asyst od Nate'a. Dorell Wright jedyne rzuty jakie trafił, to za 3, a mecz skończył na 12 punktach. Jeremy Tyler był centrem rozpoczynającym mecz, ale potem grzał już ławkę. W 13 minut 6 punktów i 5 zbiórek. Z ławki najlepszy był Brandon Rush. Gdyby grał tak dobrze cały sezon, mógłby włączyć się MOŻE do walki o 6th mana. 12 punktów od niego. Rycz Jefferson jakoś wciąż nie może się tam odnaleźć. 8 punktów i 4 zbiórki. Reszta graczy, czyli McGuire, Jenkins, Gladness, Benson dupy nie urwała i zwyczajnie nie chce mi się pisać o ich podwojach. Zagrali słaby mecz, poza Lee. Myśleli, że magia trójki będzie trzymała zawsze i próbowali zza łuku aż 28 razy, z czego trafili 10. Plan wykonali, bo zmierzają powoli na przedostatnie miejsce w konferencji, a Curry i Bogut wciąż poza grą i tak zostanie jeszcze długo. Teraz przed Hornets mecz w back-2-back z drużyną, która znajduje się w dołku, czyli Portland. Przede mną więc kolejna nieprzespana noc. Ostatnio wyjazdy wychodzą całkiem nieźle, więc znów jestem dobrej myśli. I na koniec wieczna beka gości z CST, którzy mieli śmiech z tej trójki Bynuma, tylko nie pamiętam do jakiego gracza się odnieśli. NAJLEPSI W LIDZE. Do tego z dystansem, Bob Licht mówił, że od 50 lat jest day-to-day dla ligi. Beka na głos była :)
MVP: Marco Belinelli, KRUL MAKARONÓW!
Najlepszy występ z ławki: Ławka Hornets bardzo na plus.
Najsłabszy występ: Nate the gr8!
Gwizdki: Monty miał pretensje, ja miałem pretensję, ale 15 punktów przewagi robi swoje.
Krajobraz po CP3: Chris walczy, aby utrzymać drużynę w play-offach. Niech walczy, a potem niech się smuci, po odebraniu nagrody MVP za ten sezon.
wtorek, 27 marca 2012
Game 49 vs. Los Angeles Clippers
Nic dwa razy się nie zdarza? Tym razem na terenie wroga nie udało się wygrać. Rozpoczęło się obiecująco, bo od ucieczki Clippers na 18-2. Pomyślałem, że będzie niezła miazga, bo zawodnicy z Miasta Aniołów byli bardzo podrażnieni. Nic bardziej mylnego. Hornets zremisowali już na początku 2 kwarty. Jednak od wyniku 28-28 było już tylko gorzej. Podopieczni Monty'ego Williamsa popełnili w całym meczu 29 strat (Vasquez 6, Jack 5, Ayon, Ariza po 4, Landry 3, Johnson 2, Thomas, Belinelli, Aminu po 1, Henry okazał się bohaterem, bez żadnej straty!). To karygodne... I TROSZKĘ BECZKI JEST. Co akcje widziałem błędne podania, głupie decyzje, ale w sumie rozumiem zawodników. Zbliża się kwiecień, zostały 93 dni do draftu. Czuję koniec pewnego etapu i liczę na mistrzowskie wybory w drafcie. Trochę niepokoje się o 1 numer draftu, ale kto nie ryzykuje, ten nie ma! Z powodu choroby nie zagrał ponownie Chris Kaman i nie mógł pogrążyć byłych kolegów. Wrócił za to Trevor Ariza, ale powrotu nie zaliczy do udanych NA PEWNO! Głupie forsowanie akcji, słabo rzucane osobiste. No, ale żyje, to najważniejsze. 3 punkty, 2 zbiórki i 2 bloki. Nie tak Trevorku... Ayon z początku miał problemy w defensywie, ale z biegiem meczu się ogarnął, nie dawał na sobie zdobywać łatwych punktów i ostro walczył na tablicach. 8 punktów i zbiórek, oraz 3 asysty. Szkoda, że brakuje mu trochę wzrostu/siły, ale wierzę, że będzie coraz lepiej. Lance Thomas mimo, iż po raz kolejny był starterem, to zagrał najkrócej ze wszystkich. A nie było źle. 18 minut, 4 punkty i 3 zbiórki. Belinelli zmuszony był do oddawania trudnych rzutów w końcówkach akcji (1/5 za 3), ale i tak zagrał przeciętnie. 7 punktów od Włocha. Jack zdobył tylko 9 punktów na skuteczności 4/12 i co jest smutne, to to, że ŻADEN z podstawowego składu Hornets nie zdobył powyżej 10 punktów. Najpierw straty, a teraz to. Nie dało się wygrać niestety. Do tych punktów JACUNIO dołożył 7 asyst i 5 zbiórek, ale niestety gubił się na koźle... Ławka to już zupełnie inna historia. Chris Johnson zagrał najlepsze(?) spotkanie w swojej karierze. Miał career high w punktach (11) i brał udział w akcji alley-oop, także w Nowym Orleanie nie przechodzi to bez echa! WIWAT! Do tego, ten chudy jak tyczka zawodnik zebrał 6 piłek i wyglądał nieźle, ale nie wyobrażam sobie, aby został podpisany. Za duży tłok pod koszem, a i tak po sezonie któremuś z aktualnych zawodników z rosteru powie się ADIOS. Landry po raz kolejny z ławki daje potężnego, ofensywnego kopa. Tym razem 14 punktów, 10 zbiórek i konkretny blok na DJ. Nic nie widać po kontuzji, widać spore zaangażowanie. No i to świetne dostawanie się na linie osobistych. Niestety, cała drużyna była tylko 21/31, co kosztowało, jak wynika z PROSTEJ matematyki 10 punktów. Vasquez forsował, forsował, tracił, podawał, forsował, był aktywny. Gorąca głowa tego dnia. 6 punktów (znów na plecy brani lilipuci) i 7 asyst. Szkoda, że aż tyle podań do przeciwników. Henry mimo zdobycia 8 punktów zostawał raczej niewidoczny. Co innego pan Aminu. 15 punktów (wyrównany rekord z tego sezonu). Wreszcie przeciwko byłej drużynie zagrał przyzwoite minuty. Jego rzut wyglądał BOSKO. Trafiał prawie wszystko (7/8). A jak już rzucał, to gołębie w Staples Center miały niezłego pietra, bo Chief rzuca tak wysoko i piłka najpierw zahacza o sufit. Konkretny występ! Co on skrywa? Szkoda tylko, że kibice Clippersów nie zgotowali mu przywitania, bo w końcu to były gracz. 80% z nich roster zna jednak, dopiero od tego sezonu, więc nie mają pojęcia kim jest Farouq. A JEST KOZUNEM. Jak tłumaczyć zachowanie tych słabych kibiców, jak rzucali nawet w Monty'ego Williamsa orzeszkami? BEKA Z PLACKÓW... :(. Mam nadzieje, że coach Hornetsów rozprawił się z nim po meczu. Po stronie Los Angeles najbardziej poślady spiął CP. Nie był zbytnio gościnny, zdobył 25 punktów, 10 asyst, 4 przechwyty i 3 zbiórki i tym razem to on bawił się z Jackiem i Vasquezem, jak i z resztą obrony Hornets. Butler gra raczej kaszanę. Nie raczej, a na pewno! Tylko 6 punktów od podstawowego gracza... Blake wykręcił ładne cyferki, 20 punktów, 7 zbiórek i 5 asyst. Zapamiętam mu jednak bezmyślny faul, który skończył się flagrantem. Problem w tym, że osobą faulowaną nie był Jason Smith. Więc po co Blake go popełnił? Poczuł się zbytnio? Szkoda... DeAndre miał dobry początek, ale potem grał krótko, przez problemy z faulami. 7 punktów i 4 zbiórki. Foye cegli (2/8 ---> 5 punktów) i to jest norma, ale Young dużo bardziej przydaje się z ławki, więc w wyjściowym składzie na razie go nie zastąpi. Ex Wizard zdobył 17 punktów, często na jego twarzy pojawiał się uśmiech. Clippers wygrali nim los na loterii. Eric Bledsoe zagrał tylko 13 minut, mimo iż w LAC jest teraz deficyt niskich graczy. Wniósł świetną obronę, 4 punkty, 3 przechwyty i 2 asysty. Reggie zbierał w ataku ważne piłki, w sumie miał ich po obu stronach 4. Do tego 4 punkty. Taki gość z ławki to skarb. Thompkins zagrał ogony, dorzucił 2 punkty. Martin rozegrał słabą partię, tylko 4 punkty i 2 zbiórki, a Bobby Simmons miał 3 punkty i 3 asysty i był raczej bardziej przejęty tym, że podpisał kontrakt do końca sezonu. Szkoda, że Ryan Gomes wypadł totalnie z rotacji. Dziś 0 minut. Do końca pozostało już 17 meczy, 3 o zrytej porze TOTALNIE. Już tej nocy był dramat, ale jakoś się udało. Szkoda, że na miliard streamów nie było żadnego z CST i musiałem słuchać w kółko słowa BINGO... Kampania zwolnić Del Negro nieudana, ale na koniec podam ciekawy stats. Pierwszy skład zdobył tej nocy 31 punktów, a ławka 54. Niby spoko, niby nie.
MVP: CP3 rozegrał koncertową partię, pogrążył NO już w 3q.
Najlepszy występ z ławki: Monarch Aminu, Carnival Chief, Prince, Aminu Acid, Big Chief, czyli Chris Johnson! hehe. Propsy dla obu panów jak i dla CAŁEJ ławki NOH, dla Younga i Gomesa.
Najsłabszy występ: Smutno mi z powodu Arizy... Cała pierwsza piątka powinna się wstydzić.
Gwizdki: Średniaweczka, raczej dla LAC przychylni...
Krajobraz po CP3: Z Del Negro daleko nie zajedzie, potrzebny mu taki Monty. WRACAJ!
niedziela, 25 marca 2012
Game 48 vs. San Antonio Spurs
I znów San Antonio i znów blisko. Końcówka mogła być zagrana dużo lepiej, ale Hornets to spece od przesypiania końcówek. Mogą wykładać ten przedmiot na uniwersytecie. 'Jak przesrać mecz' :) To jest zabawne (oczywiście, BEKA gości z CST na miejscu, że w samej końcówce Jack za 2 wjeżdżał, zamiast rzucać za 3, WIECZNIE GRANA), ale po meczu z Clippersami inaczej na to patrzę już. Ten jeden mecz był wygrany i w sumie wsio. Teraz po prostu potrzeba dobrej gry i dobrego tankowania. Przed meczem było wiadomo, że nie zagra Jason Smith, zawieszony na AŻ dwa mecze przez ligę... Gordon, Okafor norma. Ariza nie wystąpił z powodu podkręconej kostki, a Kaman się rozchorował. Była wizja, że Monty będzie miał do dyspozycji tylko 3 wysokich. Ayona, Thomasa i Johnsona. Byłaby BEKA. Na szczęście tryumfalnie powrócił Carl Landry, po którym nie widać już śladów kontuzji. Uff... Coach Nowego Orleanu rozpoczynał ten mecz SIEDEMNASTĄ inną piątką w sezonie. LOL. Tym razem byli to Jack-Vasquez-Belinelli-Thomas-Ayon, czyli small ball. Lance zaliczył nawet swój pierwszy start i poradził sobie przyzwoicie. 8 punktów, 2 bloki i 4 zbiórki w 19 minut. Ayon rozpoczął mecz na centrze i pobił dwa rekordy kariery. Zagrał najdłużej (odpoczynek z Clipps miał swój cel) i miał największą ilość FGA. Niestety, było to tylko 4/12 w 39 minut gry. 8 punktów i 13 zbiórek, a do tego 5 asyst (radar niezły). W pewnej chwili myślałem, że będzie walczył z triple-double :). Marco Belinelli był fałszywym skrzydłowym, gdyż Monty non stop rotował swoimi niskimi zawodnikami. 10 punktów od Włocha, raz konkretnie z góry, po podaniu Ayona, raz rozwalił konkretnie kontrę 4 na 2 gdzie biegł po prostu przed siebie z piłką i wpadł na gościa ze Spurs... BEKA. Vasquez dzielił się piłką z JACUNIEM. Jego 33 minuty na parkiecie to kawał dobrej roboty. 10 punktów (brał na plecy niższego Parkera), 6 radarowych asyst i 4 zbiórki. Choć wolę, jak kieruje grą drugiego garnituru. Jarret JACUNIO Jack był on fire prawie cały mecz, raz skończył akcje z GÓRY. Z GÓRY. CZYLI WSAD! Szkoda, że nie wziął na siebie końcówki, w której stracił piłkę i w której ostatnią piłkę rzucał Belinelli. No nic, taki był plan Monciaka. 27 punktów (mistrzowskie OH SHIT po osobistym, kolejny raz w sezonie!), 7 zbiórek i 5 asyst. Kolejne flirtowanie z TD. Z ławki najlepiej zaprezentował się Carl Landry, nasz rekonwalescent kochany. 15 punktów (on i Jack uczęszczali do szkoły Ayona z rewersami! KOZAKI) i 5 zbiórek w 29 minut gry. Oby to była zapowiedź powrotu do formy. Szkoda tylko tych 5 strat, a większość była po faulach w ofensywie... Poza tym, tylko 4 zawodników Hornets traciło tego dnia piłki. Poza Landrym, byli to Belinelli -3, Vasquez i Jack -po 4. TRZEBA OGRANICZAĆ! Johnson standardowe 5 minut w którym to czasie zebrane zostały przez niego dwie piłki. Xavier Henry po poprzednich dwóch niezłych ofensywnych meczach tym razem nie znalazł drogi do kosza. Rzut nie siedział. Co dziwne, Aminu nie zaczął w S5, w zastępstwie za Trevora, ale świetnie spisał się z ławki zdobywając 8 punktów, zbierając 6 piłek i blokując 2 rzuty. JEDEN BLOK BYŁ TAK DOSRANY, że nie pojawił się w top10... Zdjął Duncana z 78 piętra... Ale po co dawać coś takiego do top10... Po stronie Spurs zadziwiająco dobrze spisywał się DeJuan Blair. Był go-to-guy'em od samego początku, zdobywając aż 23 punkty. Pod koszem miał zdecydowanie za dużo wolnego miejsca. Do tego dołożył 7 zbiórek. Timmy miał bardzo cichą noc, nie grał tak dobrze jak w poprzednim spotkaniu tych dwóch drużyn. 13 punktów (4/11), 7 zbiórek i 3 bloki. Kawhi Leonard wreszcie zyskał w moich oczach i mimo iż ceglił (3/12), to był BARDZO aktywny, zbierając 7 piłek z czego 5 w ofensywie i grał świetny defence. Danny Green trafił najważniejszy rzut spotkania w końcówce 4q. Poza tym był raczej niewidoczny. 6 punktów i 7 zbiórek (czwarty gracz pierwszego składu z siedmioma zbiórkami). Tony Parker był on fire tylko w 3 kwarcie, w której zdobył 8 ze swoich 12 punktów (6/16). Do tego dołożył 10 asyst, ale nie był tym samym kandydatem do MVP co przez resztę sezonu. Z ławki najlepiej zagrał Capitan Jack. Wyraźnie ten transfer wyszedł mu na dobre, bo odzyskał chęć do gry. 14 punktów (5/15) w 29 minut. Bonner trafił tylko jedną trójkę w meczu. 3 punkty i 5 zbiórek od rudolfa. Dentmon jako backup się nie nagrał. Tylko 7 minut gry i 2 punkty. Boris Diaw powoli wkomponowuje się w drużynę. Tym razem tylko 11 minut na boisku. James Anderson zdobył 6 punktów . Bolączką dla Spurs jest brak Tiago Splittera i Gary'ego Neala. Muszą chuchać na nich i dmuchać, bo będą bardzo ważnym ogniwem przed ciężkimi play-offami.
MVP: Ostatnio oglądać JACUNIA to sama przyjemność. Robi wszystko, stara(?) się jak może. Po stronie Spurs Blair.
Najlepszy występ z ławki: CARL WITAMY! I ten uśmiech, MIAZGA!
Najsłabszy występ: Duncan&Tony muszą się obudzić!
Gwizdki: No tutaj to sporo zastrzeżeń. Gwizdnęli chyba więcej fauli ofensywnych niż zwykłych, a wiele kontaktów nie zostało gwizdniętych... MIERNIE.
Krajobraz po CP3: Jack gra SPOKO! Paul i ekipa uratowali posadę Del Negro na jakiś czas...
piątek, 23 marca 2012
Game 47 vs. Los Angeles Clippers
BINGO. Tak, to był ten mecz. Tak długo wyczekiwany. Tak bardzo podobny do potyczki z Miami Heat z poprzedniego sezonu. MIAZGA! Od kiedy Chris Paul (witamy z powrotem! tu jest Twoje miejsce) przeniósł się do Los Angeles nie myślałem o niczym innym. I wyszło świetnie, rozpoczynając od Samuela L. Jacksona (świetne intro z kwestią z Pulp Fiction, KRÓL!), przez Jasona Smitha, kończąc na zwycięstwie całej drużyny. Można było wtapiać wszystkie mecze, ale to był MUST WIN! Kibice oszaleli z radości, ja oszalałem z radości, trzeba było to uczcić! I nie przyjmuję usprawiedliwień, że Clippers kończyli serię back-2-back-2-back. Przegrali w niej wszystkie trzy mecze. Czyżby koniec wielkich planów? Paul już może żałować? W końcu był to mecz z 'najsłabszą' drużyną z zachodu. BEKA NA GŁOS, WIECZNA, WIETRZNA, WIECZNIE GRANA! Aż tak dobrego meczu się nie spodziewałem, przebieg meczu też był ciężki, bo co Hornets dochodzili na 2 punkty, to Los Angeles odskakiwali na 10. Pierwsze prowadzenie osiągnięte zostało dopiero przy stanie 80-79, ale było warto grać zdeterminowanym. Wreszcie hala wypełniona była po brzegi. To wszystko dla jednego tylko, niskiego człowieka. Było oczywiście efektowne intro, ale potem przeważało buczenie, a Paul nie uchronił drużyny od porażki i nie przejął spotkania w 4q. Może celowo? Grał w końcu przeciw byłym przyjaciołom z drużyny. Po końcowym gwizdku uciekł jednak do szatni i obyło się bez przytulasków i misiaczków. Play-offy niedługo mogą być tylko marzeniem, co niedawno było nie do pomyślenia. Czas na zmianę trenera? Oby. Mam nadzieje, że duża w tym zasługa Hornets. Mecz toczył się w BARDZO szybkim tempie. Ze wszystkich akcji można by spokojnie zrobić TOP20 sezonu. To była masakra, było wszystko. Efektowne wjazdy pod kosz, alleye, świetne bloki. I o dziwo nie było to jednostronne, a raz jak Young 'podawał' na alleya to aż się przeraziłem, że można zrobić coś takiego. Nick prawie przerzucił tablicę. WIECZNA BEKA. Klątwa wiecznie żywa! Do pierwszej piątki wrócił jeden z bohaterów tego meczu Jason Smith. ILE ON ZOSTAWIŁ ENERGII to szok! Można byłoby zasilić dzisiejszego dnia mój blok, gdzie była godzinna awaria. Nie na jeden dzień, a na cały rok. Szkoda, że skończyło się wykluczeniem go z boiska. W sumie słusznym, ale uważam, że powinien uniknąć długiego wykluczenia. To nie był faul w stylu Bynuma. To po prostu bark w bark. A, że wyszło jak wyszło to już nie moja wina. Bohater jest bohaterem. Do tego ciary mnie przeszły, gdy schodził z boiska i nawoływał kibiców do jeszcze większego dopingu. PIĘKNIE! Widać jak żyje z widownią. Te wsady i czapy! Nieoceniona pomoc! 17 punktów (season high), 8 zbiórek i 2 bloki. Nie wyobrażam sobie, aby był teraz wykluczony (do końca sezonu?) na kilka meczy. Kaman zaliczył dobre spotkanie w ofensywie, robił też co mógł, aby nie znaleźć się na plakacie, bo byli koledzy z drużyny robili wszystko, by ośmieszyć Chrisa, który się z nimi nie patyczkował i blokował aż miło (4), szczególnie Blejka. Do tego 20 punktów, 10 zbiórek, ale też SIEDEM strat. SIEDEM. Cała drużyna miała ich 20, a Clippersi tylko 11. Jak więc można było wygrać? SIEDEM LOL. Ariza zagrał tylko 19 minut, gdyż nabawił się jakiejś kontuzji kostki. 2 punkty, 2 asysty i 2 zbiórki. Belinelli nawet trafiał, trzeba przyznać, a może raczej rzucał tylko z przygotowanych pozycji. Ważne, że wpadało. 15 punktów, 5 zbiórek i 4 asysty. Taki powinien zostać. JACUNIO Jack zagrał kolejny kozacki mecz, bez forsowania niepotrzebnego. Nie dał się zdominować Paulowi, co się chwali. Świetnie wykorzystywał błędy w defensywie Clipps i pakował się na linie osobistych (szczególnie łatwo wymuszał faule na CP3). 17 punktów i 9 asysty od zawodnika, który był tylko backupem w poprzednim sezonie. Ayon zagrał tylko 11 minut, co smuci bardzo. Nawet po tym, jak został wyrzucony Smith to Lance wszedł, a nie EL TITAN. Na dzień dobry popełnił dwa szybkie faule, ale potem nawet przydawał się defensywnie, choć musiał uważać, by nie łapać kolejnych przewinień. Chris Johnson (kolejny z rodu Johnsonów w tym sezonie) zadebiutował tym spotkaniem, ale zagrał tylko 5 minut. Dorzucił 2 punkty. Aminu bardzo krótko przeciw byłym ziomkom, co także smuci. W 8 minut 6 punktów i 3 zbiórki. Thomas kończył spotkanie, ale zdobył tylko 1 punkt. O dziwo świetnie jednak bronił przeciw wysokim Clippersów i mimo swojego niskiego wzrostu na tej pozycji dawał radę. Do tego z nim na boisku Hornets byli aż +14. NAJS. Vasquez popisał się jedną magiczną asystą której zabrakło w TOP10. Gość jest mistrzem w tej kategorii. 5 punktów i 2 asysty. Najdłużej z ławki zagrał jednak najmłodszy, Xavier Henry. Świetny mecz, świetna trójka w samej końcówce. Szkoda chimeryczności, ale będą z niego ludzie. 12 punktów i 3 zbiórki. Drużyna Hornets ograniczyła Clippers w 4q na TYLKO 11 punktów. JEDENAŚCIE. BEKA WIĘKSZA! Z Los Angeles cała pompa zeszła po pierwszej kwarcie/połowie, gdy się wystrzelali. Swoje pięć trójek trafili właśnie w pierwszej kwarcie. 5 z 27. BEKA PRZEOKRUTNA, JAK MOŻNA? CP3 tego spotkania nie zaliczy do udanych. 16 punktów (5/14), 9 asyst (połowa całej drużyny, czyli BEKA) i 2 przechwyty. Bardzo szybko łapał także faule i dlatego część 4q przesiedział. BEKA DZIWNA! Szkoda, że inny uniform jednak :( NIE TEJ NOCY! Blake Griffin często wizytował linię rzutów osobistych. Trafiał swoje procenty (7/13). Do tego 21 punktów (7/19) i 11 zbiórek. Wiele razy dostał też po głowie. 5 razy. Widać wielką sympatią w lidze go nie darzą. DeAndre grał bardzo przyzwoicie, trafiał co miał do trafienia (7/8). Skończył z 14 punktami i 9 zbiórkami. BEZ BLOKU, za to z BEKĄ Z CLIPPERSÓW KOLEJNĄ! 0 bloków przez cały mecz! CAŁA DRUŻYNA! BEKA! Hornets mieli ich aż 8! Caron Butler rozegrał przeciętne spotkanie, zdobywając 9 punktów i 8 zbiórek. Ariza się przez jakiś czas sprawdził. Nick Young szału nie robi w LAC, choć czekam, aż się obudzi (fantasy i te sprawy hehe).Tylko 7 punktów w 30 minut. Widać jak Paul wpływa na rzuty kolegów. Szkoda jednak, że nie grał 48 minut, bo miałby wpływ na Randy'ego Foye'a. Z NIEGO BEKA PRZEWIECZNA! 1/14 z ławki, w tym 1/8 za trzy. Del Negro trzymał go na koniec 4q. On rzucał decydujące trójki. 3 punkty i 3 asysty. Wiecie co napiszę, ŻE BEKA NA GŁOS! Kenyon Martin dobrze wpasowuje się z ławki, zaliczył MONSTER PUTBACK DUNKA, ale nie znalazł od uznania BEKI SMUTNEJ, czyli top10... 6 punktów i 5 zbiórek. Mo Williams zrobił sobie coś z palcem u stopy, a znosili go z boiska, jakby został postrzelony. 7 punktów w 17 minut. Bledsoe gra ZA MAŁO! Dlatego ja już żegnam Del Negro i zaciera rączki na dalszy rozwój tego kota. Reggie Evans to maszyna z klejem w łapach. Wchodzi i robi rzeź! W 12 minut 7 punktów i 4 zbiórki ofensywne. Mistrz! Szkoda, że bez przekładu. 22 zbiórki (przy 20 w defensywie) w ofensywie to BEKA NAD BEKI. Jak im się nie udało? Aaa już wiem, 39% do 58%. Królewski procent Hornets! Tak można grać! Do tego, częste wizyty na linii osobistych (34 i 24) spowodowały, że ta uczta trwała aż 3 godziny. WARTO BYŁO CZEKAĆ NA BECZKĘ OLBRZYMIĄ! Cud, że dorwałem stream CST, bo nie mógłbym słuchać non stop BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO BINGO. BEKA Z TEGO GŁOŚNA. Komentarz tej stacji odradzany! BINGO!
MVP: CAŁA DRUŻYNA!
Najlepszy występ z ławki: Henry za zimną krew w końcówce! Czekam na jakiś hajlajt z jego line violation, bo to także BEKA NIEZŁA.
Najsłabszy występ: Del Negro za całokształt i Randy 'BEKA Z WIEPRZA' Foye.
Gwizdki: Sporo roboty mieli, raczej bez kontrowersji. Choć to, co krzyczał w danej chwili Paul było gwizdane... Szkoda jedynie Smitha.
Krajobraz po CP3: KRUL JEST NAGI HEHE!
czwartek, 22 marca 2012
Game 46 vs. Golden State Warriors
Takie napalanko na mecz było (powrót do miasta coacha Malone'a = defence, większe wydarzenie niż CP3!), że może drugie zwycięstwo z rzędu się szykuję, GSW osłabieni mieli być, wciąż bez Boguta, Curry'ego i już bez Ellisa, ale się nie udało. Warriors urządzili sobie prawdziwą strzelaninę za trzy punkty (14/29 przy 3/9 Hornets. KPINY JAWNE). To miało być przetarcie przed meczem z Clippersami, na który szykuje się całe miasto. Gdzie nie wejdę, to prowadzone są sondy, czy wygwizdać Paula. Możliwe, że na ten mecz wykuruje się już Carl Landry. Oby. Monty Williams jakby oszczędzał zawodników, przed tak ważnym dla ich meczem. Tylko trzech graczy grało powyżej 30 minut. 31 minut na triple-double potrzebował JACUNIO Jack. TRIPLE DOUBLE, w Nowym Orleanie. SZACUNECZEK! Tego w mieście nie było od dawna. Niestety nie uchroniło to od porażki, ale pozwoliło mile o niej myśleć. 17 punktów, 11 asyst i 10 zbiórek. BEZ STRAT. Jeszcze raz, jaki wynik? Przegraliśmy? To co jeszcze trzeba zrobić aby wygrać? Belinelli grał 30 minut, ale nie wiem czym kierował się Monty trzymając go na boisku. Klepał biedę... 5 punktów (2/8). Ayon (OLE OLE OLE OLE NIE DAMY SIĘ) zagrał tylko 17 minut, pewnie z powodu wracającego Smitha. 8 punktów i 4 zbiórki od EL TITANA. Ariza wykończył nawet kolejnego alleya (WOW 4real?) w sezonie, więc zagrał MEGA spotkanie :). Jako tako ograniczał Wrighta, choć bardziej przydałby się na Klay'a Thompsona z którym kompletnie nie radził sobie Włoch. Trevor zdobył 8 punktów, zebrał 6 piłek, miał 3 asysty, 2 przechwyty, ale też przykre 4 straty. W stratach dogonił go Kaman, a cała drużyna miała ich 16, przy 9 GSW. Do tego 13 punktów, 9 zbiórek, 5 asyst (ostatnio się w tym lubuje) i 4 bloki. Z ławki najlepszy był Smith, który na każdym kroku chce zaznaczyć, że już wrócił, jest zdrowy i może grać. 12 punktów (kilka wsadów) i 7 zbiórek (5off). Aminu szalał w 16 minut, notując 4 bloki (konkretne) i straty, 5 zbiórek i 3 punkty. Pięknie nam się CHIEF rozwija. Henry rzucał wszystkim, jako tako wpadało (6/14), widać Monty chciał się odkupić, za to, że odesłał go do D-Leauge na chwilkę. 13 punktów (jeden KLAWY wsad), 3 zbiórki i 2 asysty. Vasquez dorzucił 9 punktów i rozdał 5 kluczowych podań, a Thomas po prostu nie przeszkadzał. Hornets przez cały mecz wbijali się pod kosz, trafiając zatrważająco mało spoza pomalowanego. Więc sukces, a jednocześnie dramat... JAK MOŻNA tak ze skrajności w skrajność? Zresztą GSW trafiali wszystko, ale spoza pomalowanego. Nieźle. Do tego było niewiele rzutów osobistych, co sprzyjało oglądaniu. Hornets po raz pierwszy na linii stanęli w 3q. BEKA NA GŁOS. Jak grać panie prezydencie? Po stronie GSW najlepszy występ zanotował David Lee. Zaczął spotkanie po mistrzowsku, jak na All-Stara przystało. 0/7. Myślałem, że będzie wieczna beka, ale jednak Dawidek się obudził. Skończył 9/19 (25 punktów). Dodał do tego 11 zbiórek. Obok niego szalał Klay Thompson, który był nie do zatrzymania. Zaliczył swoją career night. Gość będzie w przyszłości mordercą. Razem z Currym powinni stworzyć morderczy DZIECIĘCY duet. Widzę jasną przyszłość, oby Bogut też chciał się przyłączyć. 27 punktów (ostatnie to ładny wsad) oraz po 5 zbiórek i asyst. Jeremy Tyler zaliczył swój pierwszy start EVER. Trzeba przyznać, że zagrał przyzwoicie, nie dawał się ogrywać Kamanowi. 4 punkty i zbiórki oraz 2 bloki w 16 minut. Dorell Wright zbyt dużo przy Arizie nie pograł. To jest inny gracz niż w zeszłym sezonie. In minus oczywiście. Regres wszędzie, poza osobistymi. Teraz będzie mu jeszcze ciężej, gdyż do Warriors dołączył Rycz Jefferson. Nate Robinson był przez 3q cichutki, aż trafił 8 w 4q. Do tego 10 asyst, czyli bardzo dobrze. Z ławki najlepszy był Brandon Rush, niedoszły zawodnik Nowego Orleanu. 16 punktów. Rycz dorzucił 8, Jenkins 2, a McGuire 3 (i 4 bloki). Nie jest to zbyt dobry prognostyk przed meczem z Clippers, no ale JARANDO fest, bo w końcu niejaki Chris Paul wraca do miasta. Na meczu z GSW w hali świeciło pustkami, ale pewnie każdy mentalnie szykował się na TEN mecz. Będzie dobrze!
MVP: JACUNIO Z TD! Pierwsze w bogatej karierze hehe! Do tego Lee i Klay za niezłe spotkania.
Najlepszy występ z ławki: Jason Smith (możesz wracać codziennie) i Brandon Rush.
Najsłabszy występ: KRUL MAKARONÓW.
Gwizdki: Hmm... spoko w sumie.
Krajobraz po CP3: TO JUŻ DZIŚ/JUTRO! Na nba.com cisza przed burzą :) Wreszcie się doczekałem! JAZDA Z KUR*AMI hehe żarcik.
niedziela, 18 marca 2012
Game 45 vs. New Jersey Nets
Kolejne zwycięstwo! Kolejne rodzące się w bólach! Największym wydarzeniem dla mnie był jednak powrót Jasona Smitha. Wreszcie ktoś ozdrowiał w Nowym Orleanie! Ewidentnie lepiej im idzie gra poza domem, no i w końcu wygrali z przeciętną drużyną, ale z All-Starem. Nie do pomyślenia byłby taki bilans w Nowym Orleanie, nawet gdy na parkiecie byłby sam Chris Paul. Dla New Jersey to norma. Czekam na ich przenosiny na Brooklyn, szkoda, że zmieniają nazwę. A HORNETS SIĘ NIGDZIE NIE RUSZAJĄ! W meczu zadebiutował Gerald Wallace i jak przystało na mega atletycznego zawodnika rozpoczął podbijanie Newark od alley-oppa. Niestety nie pomógł swojej nowej drużynie i projekt tankowanie w New Jersey uważam oficjalnie za rozpoczęty. WRESZCIE Hornets zanotowali comeback, WRESZCIE Hornets przekroczyli granicę 100 punktów, WRESZCIE Hornets wygrali mecz przegrywając połowę! WOW! Jarret Jack dał główny sygnał, że można ten mecz wygrać, trafiając trójkę na pierwsze prowadzenie Hornets od dłuższego czasu. 95-94. Nets nie zdobyli punktów w ostatnich dwóch minutach spotkania. BEE D! JJ2 w całym meczu miał 16 punktów (6/14, słabo spod kosza), 6 asyst i 5 zbiórek. Belinelli po raz czwarty w tym sezonie osiągnął barierę 20 punktów. Trafił aż cztery trójki, w tym tą najważniejszą, po której aż podskoczyłem (KRUL MAKARONUW)!!!. Czuł się pewnie trzymając piłkę w tych ostatnich sekundach i dobrze! Ayon końcówkę meczu przesiedział, bo coach Williams stwierdził, że Lance Thomas będzie wydatniejszy w ofensywie. Dlatego tylko otarł się o double-double, ale za to zaczął się świetnie zastawiać pod koszem i grał świetny defence na
MVP: Włoch mafiozo, czyżby pobudka?
Najlepszy występ z ławki: Oleję Morrowa, Greena, a nie oleje Vasqueza. Mistrz podania!
Najsłabszy występ: Ostatnie dwie minuty w wykonaniu NJN.
Gwizdki: Parę razy wątpliwości miałem, czyli po trójce Kamana i po bloku Greena. Poza tym spoko.
Krajobraz po CP3: Coraz bliżej święta! Coraz bliżej święta! Paul wygrał mecz z Rockets, ale z Hornets nie da rady!
sobota, 17 marca 2012
Game 44 vs. Washington Wizards
WOW... nie wiem, czy były to kalkulacje, czy co. Porażka to porażka. Wizards po tym meczu zrównali się z Nowym Orleanem w ilości zwycięstw. Co ciekawe grali bez Javala i Nicka. Jeszcze raz potwierdza się teza, że Hornets grają miernie z miernymi i nieźle z niezłymi. Pozytyw jaki do mnie dotarł dzisiejszego wieczoru jest taki, że drużyna, zostaje w Luizjanie. Do 2024 roku. Pięknie :). Jest za co pić przez najbliższe parę lat. Nie będę musiał wyrzucać zakupionych ubrań, choć w tej sprawie dużo krwi napsuł mi Chris Paul. Coraz gorzej wstaje mi się na te mecze, może to wina nadchodzącej wiosny. Do końca pozostały 22 mecze, czyli 2/3 sezonu za nami. Walka o pick rozpoczęła się na dobre. Myślę, że o tankowaniu poza Bobcats, Hornets i Wizards, myślą głównie Warriors, Blazers i Nets. Będzie ciekawie! Portland poczyniło spore kroki w drafcie, do Hornets wciąż nie wracają wysocy. Nets niby ściągneli G-Force'a, ale woleliby, aby ten zastrzeżony pick poszedł do nich. Nene wspomoże Wizards i tu nadzieja, że uda im się wyrwać jeszcze kilka meczy. Wracając do meczu, to Hornets nie udało się nic. Nie wykorzystali jako takiej przewagi podkoszowej i nie udało się ograniczyć Wall'a, co w konsekwencji spowodowało dziesięciopunktową porażkę. Kaman podjarany tym, że został w Nowym Orleanie rzucił 20 punktów, ale 16 w pierwszej połowie. Wyraźnie brakowało go w drugiej, gdzie po prostu bał(?) się brać na swoje barki odpowiedzialność. Dodał do tego 7 zbiórek i 4 asysty. No, ale z nim Hornets byli najwięcej, bo -12... Ariza niestety wraca do czasów, kiedy rzut nie był jego mocną stroną. Szkoda, bo już wydawało się, że znalazł jako taki rytm i nauczył się selekcjonować rzuty. 13 punktów (3/11), 4 asysty i zbiórki oraz 2 przechwyty. Ayon rozkręcał się z minuty na minutę, chyba podziałało to na niego, że drugą połowę zaczął z ławki. Monty wie co robi. Wreszcie jego statystyki mogły zaimponować. Zdobył rekordowe 16 punktów (2 raz w karierze, raz zakończył akcję z góry OLE OLE OLE OLE!) i zebrał 9 piłek. Wyglądał i ruszał się bardzo przyzwoicie. Był cały mecz aktywny, walczył o każdą piłkę. Takiego EL TITANA można oglądać cały czas. Belinelli to Belinelli. Tym razem niby 50% z gry (8 punktów), ale nie przydał się drużynie. Jarret Jack po świetnym meczu w ofensywie przeciwko Lakers tym razem rzutowo wyglądał dobrze tylko w trzeciej kwarcie, gdzie zdobył większość, ze swoich (tylko) 11 punktów. Do tego 5 asyst. Vasquez z ławki starał się jak mógł, zastępował w końcówce Włocha. 10 punktów i 6 asyst, ale też 4 straty. Henry kolejny krótki mecz, co niepokoi. Aminu robił swoje, ale też zbyt długo się nie nagrał. Skończył ładnie z góry, co staje się już u niego normą. Lance Thomas rzucił 5 punktów, ale zagrał jeden ze swoich słabszych meczy ostatnimi czasy. Po stronie Wizards rozklepał nas John Wall. Drugoroczniak jest chyba najszybszym zawodnikiem w lidze, biega w te i wewte, nie czując zmęczenia. Jeden krok i cała piątka, wraz z trenerem i ławką drużyny przeciwnej są w tyle. Przekonali się o tym m.in. Jack, Belli i Ariza. 26 punktów, 12 asyst, 4 zbiórki i 3 przechwyty. UNSTOPPABLE! Sama przyjemność, wyraźnie odżył(?). OBY. Obok niego brylował, ale już z ławki, Roger Mason Jr. Dawno nie widziałem gościa, który był aż tak ON FIRE. 19 minut i 19 punktów. Rzuty od tak wpadały. Seraphin zaczął za McGee w pierwszym składzie i wygląda bardzo dobrze. Teraz pojawił się mu mentor w postaci Brazylijczyka, więc będzie tylko lepiej. 12 punktów i 9 zbiórek. Booker grał najdłużej obok Wall'a, ale poza 14 punktami niczym się nie wyróżnił. No chyba, że dość ciekawymi stratami. Wszystkie były do siebie podobne. Jordan Crawford mam nadzieje wykorzysta nieobecność Young'a i stanie się bardzo solidnym i równym zawodnikiem. Powinno mu się lepiej grać, wiedząc, że żaden sęp nie czeka na spore minuty. 16 punktów, czyli podobnie do Nick'a. Evans i Vesely grali króciutko. Blatche raził IQ jak zawsze. 2/9 (4pts), ale też 4 zbiórki i 3 bloki. Shelvin Mack, ex Butler, wygląda na parkietach NBA bardzo solidnie, jak na wybór w drugiej rundzie draftu. Trafiał co miał do trafienia, ładnie rozgrywał. Tęsknie za tymi czasami, gdy Butler miotło w NCAA. W końcu zaczęło się March Madness, ale bez tej drużyny jest jakoś pusto... Póki co nie znalazłem dla nich zastępstwa... Dzień przerwy i czas na New Jersey. Kolejny mecz 'na szczycie' się zapowiada, nie ma co.
MVP: John Wall, bez dwóch zdań. Czekam, aż będzie miał z kim grać, a zaczyna się robić coraz lepiej. Zdetronizował nawet Ayona!
Najlepszy występ z ławki: Mason. To trzeba umieć. Gorący przez 19 minut gry, laski szaleją!
Najsłabszy występ: Jack rozbudził mój apetyt i jak do podań przyczepić się nie mogę, tak mógłby być aktywniejszy w ofensywie. Miernie zagrał także Kaman, w drugiej połowie.
Gwizdki: Parę fauli gwizdniętych z dupy, nawet takich, gdzie NIE BYŁO kontaktu absolutnie żadnego. Chyba, że to wiatr po szybkości Wall'a tak działał.
Krajobraz po CP3: U Jacka trzeba często wymieniać baterie? Chyba tak. Poza tym Paul przegrał mecz z Phoenix. W Phoenix nie grał Nash i Hill. BEKA WIECZNA!
czwartek, 15 marca 2012
Game 43 vs. Los Angeles Lakers
Wpis dedykowany pamięci Dick'a Harter'a, pierwszego trenera w historii organizacji Hornets.
Tak późno piszę, bo byłem pochłonięty przed trade deadline... BEKA NA GŁOS... Żadne ruchy nie zostały poczynione... co zrobić... Kaman zostaje, cała zgraja pozostała nienaruszona... Zobaczymy co to będzie, takie jaranko było, a tu nic... Czekam teraz, aż ogarną właściciela JAKIEGOŚ. W tym momencie się dowiaduje o wymianie Young, Nene, McGee i mam bekę głośną :) A teraz wrócę do meczu, który został rozpoczęty BYŁYM graczem Lakers, Fisherem. Byłym, po poszedł do Rockets za Jordan'a Hill'a. Smutne trochę, ale co zrobić. Hornets robili wszystko, żeby ten mecz przegrać po emocjonującej końcówce. Szkoda, bo grali FAJNY mecz, korzystali ze zmęczenia drużyny z Los Angeles. Ayon niestety MUSIAŁ sfaulować Kobasa (jeszcze na 58 sekund Hornets prowadzili pięcioma punktami. NORMA), który rzucał za 3. Cud, że była dogrywka, bo Kaman nie trafił rzutu wide open i Lakers mieli piłkę na 2 sekundy. OT to już same pomyłki. W 5 minut 3 straty (2 Kamana) i porażka... Miałem nadzieje, że na ten mecz powróci już Landry i pokaże Gasolowi gdzie jego miejsce. Niestety, przedłuża się to w czasie... Po pierwszej kwarcie było +14 dla Hornets (62% i 7 TO do 40% i 12 TO). Jack i Vasquez po prostu mietli Blake'a i Fishera. Greivis trafił 4 z 4 rzutów, a Jack 8 z 9. Nadeszła potem 3 kwarta, gdzie LAL odrobili całą przewagę, ale na początku 4 Hornets znów odskoczyli. Niestety, nie na długo... Jarret po świetnym starcie nie mógł się wstrzelić w drugiej połowie. Zdobył jako pierwszy Hornet w tym sezonie 30 punktów w meczu. Szkoda, że nie próbował przejąć meczu w końcówce, bo rzucali odpowiednio Kaman i Ariza. Do 30 punktów dodał 6 asyst, 3 zbiórki i 2 bloki na Gasolu i Bryancie. BEKA Z WIEPRZY. Przez jakiś czas grał na nim Metta. Belinelli nie radził sobie z Fisherem na plecach. Zdobył tylko 10 punktów (2 szybkie trójki spoko, potem KASZANA i 4/10). Ayon był niestety ogrywany przez Gasola i Bynuma. Mimo słabszej dyspozycji nadal było to jako tako poprawne spotkanie, choć statystyki nie powalają. 4 punkty, 4 asysty (świetne touch passy) i 2 zbiórki. Arizie ciężko było bronić Kobstera. W ofensywie nie szło mu lepiej. 9 punktów (4/13 i to na niego rozpisano akcje w dogrywce, swoją drogą świetną, ALE NA NIEGO!!!), 6 zbiórek i 4 asysty oraz przechwyty. Kaman mógł grać swój ostatni mecz w Hornets, ale tak się nie stało. I tak były to przyzwoite zawody, ale skoro nie trafia się kilku rzutów wide-open... Dużo lepiej rzuca z obrońcą przed twarzą. 21 punktów i 12 zbiórek. Niestety MUSIAŁ, MUSIAŁ stracić 6 piłek... Z ławki popisał się głównie Vasquez i aż dziw, że nie grał dłużej. 15 punktów i 6 asyst. Skuteczność 6/7, ale nieeeeeeeee, musiał grać Włoch... Aminu zaczyna grać swoje. Jednym spinem zdymał Kobasa i szkoda, że akcja ta nie pojawiła się w TOP10. Może niedługo spin Big Chief'a będzie tak samo znany na świecie jak reverse Ayona? 6 punktów i 4 zbiórki. STAY SOLID! Lance Thomas o dziwo kończył mecz, ale grał bardzo poprawnie, lepiej od EL TITANA. Tu Monty'emu się nie dziwie. Trafił wszystkie 3 rzuty, był bardzo aktywny. Henry grał najkrócej, niczego nie zepsuł (choć te 2 spudłowane osobiste...), naprawić też nie miał czasu. Foote wszedł, został zablokowany, sam zablokował. POZOSTAŁ BIAŁY. Lakersów trzymała pierwsza, ZMĘCZONA, piątka. Jak wiadomo, ławka nie istnieje w Mieście Aniołów. Kobe forsował jak umiał najlepiej, początkowo nawet wchodziło, ale z biegiem czasu po prostu rzucał, bez pomysłu, bez efektu. Mimo to zdobył 33 punkty (10/23, liczne airballe, ale przeciw Hornets wybornie wsadza z góry, trzeba to przyznać), bo nie pomylił się ANI RAZU z 11 prób osobistych. Do tego ZATRWAŻAJĄCE 5 asyst. Beka z tego, że gdyby nie był takim sępem mógłby mieć 7 razy więcej. Bynum trafiał to co do niego należało, choć przebudził się głównie w 4q za co spory props. Początek odrobinę ospały. 25 punktów i 18 zbiórek. STATYSTYKI PRZEOKRUTNIE DOBRE. Gasol z kolei miał mocny początek, potem był tym samym leszczem, który uczęszczał do tej samej aktorskiej szkoły barcelońsko-madryckiej. Miał szczęście, że Landry nie grał... 18 punktów i 10 zbiórek od lamy. World Peace Artest RONRON był cichy przez całe spotkanie, ale zaliczył najważniejszy przechwyt meczu, choć OCIUPINKĘ sobie pomógł ręką. 7 punktów, bez zatrważającej defensywy. Fisher przeczuwał, że odejdzie hehe, dlatego grał jak na MVP przystało. 11 punktów (jeden megahipersuperfarciarski rzut w OT) i rekordowe w karierze 4 asysty. TENSKNIMY, KIBICE LAKERSUW! PO PROSTU JESTEŚ STARY, NO OFENS! MORZE WRUCISZ KIEDYŚ JAKO TRENER I ZACZNIESZ DYNASTJE? Pokój Panie Fisher, dzięki za to, był Pan przedstawicielem zawodników! O ławce nie napisze nic. Wymienię tylko nazwiska: Blake, Barnes (w sumie 10 punktów to nieźle), Murphy, Kapono, McRoberts, Walton, Mbenga, Morrison, Pargo, Walton, Fox, Medvedenko, Walton, Morrison, Erickson, McKie, Powell, Vujacić, Walton, Grant, Walton, Sun Yue, Lovellette, Ebanks,
MVP: Jarret Jack mógł kończyć jako bohater, a tak najlepszym zawodnikiem został... NO PRZECIE, ŻE NIE KOBSTER. Niech będzie Bynum, za zimną krew i za poprzedni pojedynek.
Najlepszy występ z ławki: Vasquez. Głupota, że grał tak krótko.
Najsłabszy występ: Włoch? Czy Walton? WALTON! Na pożegnanie z organizacją Lakers.
Gwizdki: Raczej dla Lakers. Nie gwizdano fauli ofensywnych... Np Bynum czy Metta.
Krajobraz po CP3: Końcówka byłaby DUŻO BARDZIEJ spokojniejsza z Paul'em... NO NIC... Teraz do LAC poszedł Young, także ekipa MOTZNA!
wtorek, 13 marca 2012
Game 42 vs. Charlotte Bobcats
Wreszcie doczekałem się jednego z najbardziej elektryzujących spotkań NBA w czasie ostatnich kilkunastu lat. Mecz, na który wszyscy kibice ostrzyli zęby od chwili, kiedy ogłoszono terminarz na ten sezon. PO PROSTU MUST SEE! Już po samym wyniku można stwierdzić, że był to pojedynek na szczycie NBA. 73-71. 73-71. Koniec beki. Czwarta kwarta była właściwie grana? I jak, jak, JAK można było ten mecz przegrać. Kibiców na ekranie widziałem jak na lekarstwo (tak, kłamałem z tym elektryzującym spotkaniem, pierwsze 3 minuty masakra...). Czuli chyba, że nie będzie dane wygrać tego spotkania. Skoro Bobcats i tak nie opuszczą już ostatniego miejsca w lidze, to po co było się kompromitować? Zdobywając TYLKO 71 punktów. Aaa, rozumiem. To takie uśpienie przeciwnika, bo już jutro mecz z Lakers! WYBACZAM... Parę sezonów temu, kiedy nie oglądałem WSZYSTKICH meczy Hornets, to ten pojedynek raczej umknąłby mojej uwadze. Skusiłem się, chcę sumiennie prowadzić bloga, ale to była pułapka. Ciężko oglądało się ten mecz. Ciężki był wynik (zwycięskiej) 4q. 16-12! To świadczy o klasie i o aspiracjach tych drużyn w tym sezonie. Pozytyw był taki, że zobaczyłem ten ostatni blok Bismacka. MAGIA! Gość jest tak młody, a zachował się jak weteran (cały mecz w takim stylu) blokując i NIE FAULUJĄC Arizy. Po meczu jego uśmiech sprawił, że zakręciła mi się łezka w oku. Jesteśmy świadkami samego początku wielkiej kariery. Zgrało się to w czasie, z dzisiejszym podcastem na zp1, gdzie Maciek Kwiatkowski mówił o Evanie Turnerze, że także miał podobną sytuację. Co dziwne (powinienem czuć hejt na każdego, kto staje na drodze Hornets po misia) byłem zadowolony, że to właśnie ON, a nie jakiś inny ogórek zablokował Arizę. I na koniec, mój ulubiony tekst z ust samego zawodnika: BISMAK BIJOMBO REPABLIK DEMOKRATIK OF KONGO PAŁA FOŁARD (bez beki, po prostu uwielbiam jego akcent). Cud, że nie doznał kontuzji kostki w jednym momencie, bo wyglądało to bardzo groźnie i przez to nie zostałby bohaterem. Ayon powinien zapisać się do niego na lekcje angielskiego, a nie cykać sobie fotki przedmeczowe z takim PRO playerem jak Eduardo Najera, który niestety nie mógł zagrać i nie obejrzeliśmy meksykańskiego pojedynku na parkiecie NBA, który pretendowałby do tytułu POJEDYNKU WSZECH CZASÓW. Wspominany Gustavo miał raczej słabszy dzień, trafił tylko 1 rzut (reverse A JAKŻEBY INACZEJ) na 6 prób. Zbiera naprawdę mało piłek jak na swoją pozycję (4), no ale zawsze robi olbrzymią ilość pozytywnych rzeczy. Tym razem przechwycił aż 4 piłki, ale w crunch timie się nie przydał. Kaman zaliczył solidne double-double, ale bawił się w Midasa. Tuż przed trade deadlinem! 6/19, a i tak dawali mu rzucać WCIĄŻ I WCIĄŻ. 12 punktów, ale też 16 zbiórek i 3 bloki. WRACAĆ LANDRYNKI EMEKI I SMITHY! Miejmy to już za sobą! Ariza ograniczał kogo się dało, szkoda, że nie ograniczył Bismacka przed tamtym blokiem. Chciał tą akcją zabawić się w Jamesa Posey'a, który kilka sezonów temu w ten sposób wygrał dla Hornets dwa mecze w niewielkim odstępie czasowym. Pięknie wywiódł obrońców i GDYBY TYLKO skończył akcję i zrobił sobie plakat na młodym Kongijczyku to byłby KRULEM. Zaliczyłby jedną z piękniejszych akcji w sezonie. Niestety. 12 punktów i 9 zbiórek. Belinelliemu solidność odbiła do głowy i znów staje się tym samym miernym zawodnikiem. Po tłustych meczach przyszły te chude... 4/15 i 12 punktów. A początek był tak piękny, bo trafił 2 trójki. Jarret Jack przyzwoicie, na solidnej skuteczności, z solidnym przeglądem pola. Niestety, skoro przegrali, to czegoś zabrakło. 15 punktów i 9 asyst. Dobrze, że trafiał te rzuty w crunch i przedłużył moje nadzieje. Z ławki Henry, Thomas i Foote zbytnio się nie popisali. Vasquez asystował (5), a Aminu punktował i to on był najlepszy z ławki, zastępując w końcówce Ayona. 10 punktów po kilku na prawdę ładnych akcjach, a ten dunk oraz spin move to były naprawdę ładne akcje. NAJSYS A NIE WORST! Po stronie Bobcats na wyróżnienie zasłużył głównie Bismack. Ten blok to póki co chyba najlepszy blok w sezonie, bo blokujący tak ważną akcję w tak ważnym momencie i w tak pięknym stylu. W tym miejscy karny kutas dla nba.com za top10. Wieczna beka z tych notowań w tym sezonie... 12 punktów (6/7), 7 zbiórek i 4 bloki! Maggette nabawił się jakiejś kontuzji pleców i zagrał tylko 10 minut. Tyrus Thomas za dużo chciał się angażować w ofensywę, co wychodziło z miernym skutkiem. Defensywa już w porządku, ale stać go na dużo więcej. 4 punkty, 7 zbiórek i 2 bloki. Gerald Henderson był najlepiej punktującym zawodnikiem w drużynie (15). DJ Augustin zagrał mierne spotkanie (4pts, 5ast i reb), ze sporą ilością strat (5) i nie wiem czemu to on, a nie Kemba Walker grał w końcówce. Były zawodnik UConn (wieczny smutek za ten mecz z Butler...) był on fire, szczególnie na przełomie 3 i 4 kwarty, kiedy to Charlotte zdecydowało się na run 18-3. Tej przewagi Hornets już nie odrobili. Walker miał 14 punktów i zagrał najlepiej z ławki. Reggie Williams zastąpił Corey'a Maggette'go, ale miał fatalną skuteczność 3/13. Drugi z DJ grających tego dnia miał ważną dobitkę. Skończył mecz z 4 punktami i 6 zbiórkami. Boris Diaw został zepchnięty już totalnie, na margines, a szkoda, bo początek sezonu miał naprawdę oszałamiający. Byron Mullens dalej wygląda najlepiej z całego NBA i cieszę się, że nie dusi się już w Thunder, a może grać w Bobcats to, co potrafi. 6 punktów i 4 zbiórki. Derrick Brown miał najlepsze +/- z całej drużyny (10), ale szału nie robił. Po meczu długi szok, nie mogłem spać :), no ale jak gra się na tak słabej, 39% skuteczności to nic dziwnego. Straty też nie pomagają, serio. Cud, że mecz nie obfitował w rzuty osobiste (dzięki Corey), bo pewnie bym umarł przed ekranem... Czas zapomnieć o porażce, i szykować się na Lakers. Oby Landry był już zdrowy i oby przypomniał Gasol'owi jak się gra w koszykówkę. I na koniec trzeba życzyć wszystkiego najlepszego Bobowi Lichtowi, który wczoraj obchodził urodziny. NIECH KOMENTUJE NAJDŁUŻEJ NA ŚWIECIE. CST DEBEŚCIAKI! Tej nocy podjudzali Kamana, gdy ten był blisko ich stanowiska, aby zniszczył Biyombo (hehe) oraz mieli bekę z maski Kobasa. Nie mogę doczekać się już meczu!
MVP: BISMAK BIJOMBO PAŁA FOŁARD! Szacunek pełen, TWARDZIEL!
Najlepszy występ z ławki: Chyba Walker jednak, bo nie ceglił na potęgę. Z ławki dobrze grał też Licht, cały mecz, całe życie!
Najsłabszy występ: Belinelli/Augustin mierniutko.
Gwizdki: Jack musi zapamiętać, że nie jest gwiazdą tej ligi i nie będą gwizdali mu wielu OCZYWISTYCH kontaktów... Ostatni offence na DJ-u A. był, ale aktorstwo ładne też było.
Krajobraz po CP3: Chris Paul ładnie wtapia, jak leci, ale nie traci tylu piłek co Jarret... WRACAJ, marnujesz się tam!
niedziela, 11 marca 2012
Game 41 vs. Minnesota Timberwolves
TAK TAK TAK! W zimnym mieście GORĄCY MECZ! Zwycięstwo w arcyważnym spotkaniu, rozpoczynającym kampanię w NBA pt: 'Dajmy pierwszy pick w drafcie do Nowego Orleanu' (chcąc przekazać 1% zgłoś się do mnie). Rubio nabawił się fatalnej kontuzji w meczu z Lakersami i wypadł do końca sezonu, co jest fatalną informacją, a nawet ja 'antyWilkWtymSezonie' nie życzę NIKOMU kontuzji, a szczególnie tak poważnej. Na szczęście Minny jako zastępce nie ma ogórka, tylko bardzo solidnego zawodnika, który jednak nie uchronił Timberwolves przed porażką w tym spotkaniu. Minnesota ma bilans 21-21 i życzę im z całego serca bilansu 21-45. Love z bólem pleców musiał ciągnąć ten wózek i pewnie by go wyciągnął, gdyby nie defensywa Ayona, który starał się jak mógł uprzykrzać życie Kevinowi. Jednak już od samiuśkiego początku meczu wysocy Timberwolves chcieli przejąć spotkanie. Peković razem z Kevinem skutecznie wygarniali wszystkie piłki na atakowanej tablicy i kończyli akcje. Mecz był bardzo wyrównany od początku, wynik cały czas oscylował wokół remisu, a dopiero w 2q Hornets odskoczyli na 11 punktów runem 11-0. 3q to już podchody Minny, ale w 4q ponowny run 11-0 zakończył spotkanie na rzecz Nowego Orleanu. Co mogło się podobać to do bólu wykorzystywane błędy zawodników Adelmana. Wiele punktów Hornets padło po dobrze rozprowadzanych kontrach (WRESZCIE). Jarret Jack pokazał, że nie musi rzucać w każdym meczu po 100 razy. Tej nocy jak już rzucił, to zazwyczaj znajdował drogę do kosza (5/7) oraz skutecznie chodził na linię (7/8). W sumie 17 punktów i 7 asyst czyli baaardzo solidny mecz. Belinelli ostatnio zatracił zmysł trafiania (4/11). Kaman dobrze grał plecami do kosza i na 4 dni przed końcem okienka transferowego nadal nic nie wiemy. Co szykuje zarząd Hornets? Ostatnie dni będą GORĄCE! 20 punktów, 6 zbiórek i 4 asysty. Trevor Ariza kompletnie wyłączył z gry Johnsona. Co prawda dorzucił kilka cegieł, ale znów był all-arounderem. 8 punktów, 5 asyst i 4 zbiórki. Ayon zakończył wsadem jedną z najładniejszych akcji Hornets w tym sezonie (LATIN CONNECTION A JAKŻE). Tego to jeszcze nie widziałem. Niestety, do top10 po raz 74 trzeba było dać popis szybkości Derricka Rose'a... Meksykanin rozegrał świetny mecz, ale znów statystyki tego nie pokazują. 8 punktów, 3 zbiórki i 3 MEGA ASYSTY. Gość ma oczy wszędzie, wszędzie! Szkoda, że został wyfaulowany, ale robił świetną robotę na Kevinie, ograniczając jego rzut za 3. Gdy właśnie opuścił boisko zrobiło się gorąco, Thomas puścił Love'a za 3 i było tylko +4, na szczęście dociągnięte do końca. Z ławki najlepszy był Vasquez. Trafiał trójki, asystował. O to chodzi. 12 pts, 4 ast. Lance Thomas i Xavier Henry zbytnio skupili się na rzucaniu. Pierwszy trafił 3 rzuty, a drugi 2. Obaj na 8 prób. Cegiełka rzucał faktycznymi cegłami. Lance dodał 5 (AyonReverse), a Xavier 4 zbiórki. Szkoda, że Thomas jest tak słabo zbudowany, bo serce na parkiecie zostawia, ale centymetrów zdecydowanie brakuje. Foote zbytnio się nie nagrał, pewnie myśli o powrocie do Polski. Aminu zagrał świetne spotkanie, na dobrej skuteczności. Powoli się budzi z zimowego letargu. 8 punktów i 6 zbiórek oraz dwie straty, a jedna po podaniu piłki w 20 rząd. Po stronie Minny wyróżnił się przede wszystkim Love oraz Peković. Kevin zdobył aż 31 punktów przy 16 zbiórkach, ale nie trafił aż 12 rzutów! Peković miał udaną szczególnie pierwszą połowę, w drugiej nie mógł znaleźć drogi do kosza. I tak pokusił się o double double na poziomie 21 punktów i 11 zbiórek, na co głównie złożyły się dobitki. Wesley Johnson grał 26 minut. NAPRAWDĘ? Szczerze powiem, że mój ekran tego nie obejmował. Webster wyróżniał się tylko fryzurą, ale za nią punktów nie dopisują. 7 zbiórek i 2 punkty. Ridnour musiał sporo czasu spędzić na parkiecie, gdyż jego zmiennikiem był debiutant z prawdziwego zdarzenia (Malcolm Lee, 5 minut i 2 bloki hehe). W 43 minuty
MVP: Dla mnie Ayon. jest KRULEM! Mistrz z Meksyku!
Najlepszy występ z ławki: Generał Greivis! LATIN CONNECTION! Ahh ten piękny alley!
Najsłabszy występ: Wes Johnson! Co dziwne, bo w swoim rookie season to właśnie przeciw Hornets zagrał jeden ze swoich lepszych meczy w karierze.
Gwizdki: Kroki, kroki, kroki. Sędziowie muszą być wielkimi fanami LeBron'a James'a! Najlepsze to te gwizdnięte Belinelliemu w crunch 4q...
Krajobraz po CP3: Jack miał taki mecz, jak w zeszłym sezonie grał Paul, a nawet na lepszej skuteczności.
sobota, 10 marca 2012
Game 40 vs. Denver Nuggets
(Ehh... nie mogłem znaleźć porządnego zdjęcia z Fariedem i Ayonem [WRÓCIŁ!] jednocześnie, szkoda szkoda... PRAWIE NAJLEPSZY POJEDYNEK W DZIEJACH ORGANIZACJI, na myśl o tym pojedynku konkretny namiot, no ale troszkę zawiedli) Smuciła łatwość Denver w zdobywaniu punktów, po prostu pstrykali palcami, a piłka wpadała. Kaman był oszczędzany(?), Landry powoli szykuję się do powrotu (byłem pewien że Okafor czy Smith wrócą wcześniej), Solomon Jones nie został podpisany, gdyż pod koszem byłby tłok, gdyby wszyscy wrócili. Podpisano za to białego olbrzyma, Jeff'a Foote'a. No ale ten sam scenariusz co z Hanem Solo, chyba że nagle zacznie wykręcać quadruple-double cztery razy w ciągu dnia. Wtedy poważnie się zastanowią, czy nie podpisać z nim jeszcze jednego 10-dniowego kontraktu. Plus jest taki, że gość grał nawet w Polsce. Plus, a może minus jednak. Sporo się nie nagrał w Polsce, no ale był, skosztował naszej kuchni. Kuchennymi drzwiami wszedł także do NBA, ale dupy nie urwał. Ot, takie zabezpieczenie, żeby było komu grać. W klubie od 12 godzin, godzinę rzucał z drużyną, a i tak grał dłużej od Ayona i Kamana. Też mogę iść na coś takiego, dzwońcie! W swoim debiucie w NBA miał 4 punkty i 4 zbiórki w 23 minuty. Ariza mecz zaczął wspaniale, nie stracił piłki, gdy wznawiał akcję z boku. 8 punktów i 4 asysty. Goose zaliczył cichutki powrót, 6 punktów w 18 minut. Czyli żyje jednak, wrócił cały i zdrowy z tej jednodniowej akcji na granicy, ale pewnie nadal jest wyczerpany. Cieszę się, że Monty jest taki wspaniałomyślny. Kaman tylko 21 minut, a 15 marca się zbliża! 10 punków i 5 zbiórek. Belinelli był acrydobrze kryty przez Afflalo i wiele dobrego nie robił. 12 punktów przy 12 rzutach i 3 asysty. Jednak Włoch>Makaroniarz tej nocy ;). Jarret Jack był gorący szczególnie w pierwszej kwarcie gdzie trafiał rzut za rzutem. Potem dzielił się grą z Vasquezem. 17 punktów i 4 asysty. Ławka imponuje i potrafi grać jak kolektyw. Aminu pojawił się ze swoim SLAM DUNKIEM w top10 tuż po spudłowaniu dwóch osobistych. TO JEST REHABILITACJA. W 22 minuty 8 punktów (3/3 SZOK, szkoda że osobiste kaszana) i 5 zbiórek od zblazowanego gościa. Wenezuelczyk punkty zdobywał tylko po rzutach osobistych, ale ładnie prowadził grę rozdając 8 kluczowych podań. Henry miał gorszą skuteczność od Belinelliego nawet! A jego gra o dziwo źle nie wyglądała, to jednak znów można mówić do niego Cegiełka. 4/14, ale 12 punktów, 5 zbiórek i 2 przechwyty. Będzie dobrze, musi być. Raz miał okazje zabić z góry Birdmana, ale jednak go oszczędził. Nie chciał robić sobie wrogów. Najlepsze spotkanie ze wszystkich zawodników Nowego Orleanu zagrał jednak Lance Thomas! Najlepszy uczeń Ayona (te reversy) zagrał najwięcej minut w karierze (30) i spisał się świetnie! Dogłębnie poznał linię rzutów osobistych, na której stawał aż 14 razy (12 trafionych). Podobno po meczu widziano ich w jakiejś knajpie. Ewidentna career night! 18 punktów (rekord kariery) i 5 zbiórek. Chce się spłacić, albo czuje po prostu uciekające minuty i chce wykorzystać każdą szansę. Oby tak dalej. Po stronie Denver najlepsi byli Afflalo i z ławki Harrington. Aaron ostatnimi czasy gra nieziemsko i poza świetną defensywą ciągnie drużynę w ofensywie. 28 punktów (9/13!!!) i 4 asysty od niekwestionowanego lidera Nuggets tej nocy. Al z kolei dawał drużynie świeżość z ławki, dokładając 20 punktów i 10 zbiórek. Trafiał z każdego miejsca. Faried cały mecz musiał uważać na faule, ale jak już skupiał się na grze to fruwał ponad koszami. Atletyczny ewenement! Wreszcie dostaje swoje szanse od Karla i je wykorzystuje! 9 punktów, 5 zbiórek i 2 przechwyty. Brewer w pierwszym składzie gra tak sobie. Niczym nie zaskoczył, nie zrobił DUNKA WSZECHCZASÓW na Fisherze. Nene powoli po kontuzji. Jak mawiał Leo Beenhakker 'krok po kroku'.12 punktów, 5 zbiórek i 4 asysty. Ty Lawson zaliczył double-double. Gallinari ceglił na potęgę (3/10, start 0/5), a trafiał najbardziej farciarskie rzuty w ostatnich sekundach... Birdman robił to co do niego należało. Ładnie wyglądał, rozgrzewał do czerwoności publikę swoimi akcjami. Ulubieniec. 6 punktów i 3 bloki. Hamilton grał ogony, Miller rzucał tylko wtedy kiedy musiał (7 punktów i 8 asyst od weterana). Hornets przegrali, bo byli słabsi. Teraz w back-2-back czas na mecz z Timberwolves. ARCYWAŻNY! Trzeba wygrać koniecznie i sprawić że Minny spadnie do drugiej ligi hehe! Co ciekawe nie wiadomo czy zagrają kontuzjowani Rubio i Love. Bez nich będzie duuuuuużo ciężej wygrać zawodnikom Hornets. Tak, tak, HORNETS! Na koniec znów o CST. Beka grana z Lawsona była. Łacha cisnęli z jego zabawnych butów cały mecz. O dziwo zmienił je po pierwszej kwarcie :) Twierdzili, że Karl mu kazał! PROPSY PANOWIE!
MVP: Afflalo KOZAK!
Najlepszy występ z ławki: LANCE LIN(IA)SANITY THOMAS, będą z niego ludzie!
Najsłabszy występ: A niech będzie, że Belli, choć na prawdę zadziwia, to skuteczność mogłaby być lepsza. Do towarzystwa dam tutaj drugiego włoskiego murarza. GALLINARI!
Gwizdki: Parę fauli mogli gwizdnąć, nie gwizdnęli. Niepotrzebnie gwizdali wszystko MANIMALOWI...
Krajobraz po CP3: Paul gra jak z nut, gdy JA od niego tego nie wymagam... No ale propsy pełne za mecz z San Antonio!
czwartek, 8 marca 2012
Game 39 vs. Sacramento Kings
Nie przenoście nam stolicy do Krakowa Nie przenoście nam drużyny do Las Vegas
niech już raczej pozostanie tam gdzie jest niech już raczej pozostanie tam gdzie jest
najgoręcej o to proszą najgoręcej o to proszą
dobrze ważąc własne słowa dobrze ważąc własne słowa
dwa Krakusy Grzegorz T i Andrzej S. dwaj Warmiacy Maciej D i Nevil S.
Taki piękny wstęp pozwoliłem sobie zawrzeć, skoro już wiadomo, że Sacramento się nigdzie nie ruszają. CIESZĘ SIĘ RAZEM Z WAMI ZIOMKI! Teraz tylko czekać na decyzje, co będzie z Nowym Orleanem... Oj czekam, z wypiekami na twarzy... Jeszcze przed meczem doszły do mnie złe wieści, gdyż Ayon zrobił sobie coś ze stopą i nie wystąpił w spotkaniu. Straciłem motywacje do wstawania, ale jednak się przełamałem. Było ciężko. Te wstawanie kiedyś mnie wykończy... A teraz coś o meczu. JAK MOŻNA ZROBIĆ TO, CO ZROBILI HORNETS? BEKA WIECZNA, PRZEWIECZNA! WSZECHŚWIETNA! Już ja widzę rozmowę Monty'ego z Trevorem.
-(Monty) Słuchaj, Wizards wygrali, Bobcats wygrali, może my przegramy? Czuję świeżutkie mięsko z pierwszego picku, a przy okazji Sacramento nam odskoczy i też będzie dobrze. Osiem pieczeni na jednym ogniu! Stawiam za to obiad!
-(Ariza) Co mam zrobić trenerze?
-(Monty) Jak to co, pomóc Włochowi stracić piłkę.
-(Ariza) NO PROBLEMO!
MVP: Thornton jednak, za stalowe nerwy. SLU! Wciąż czekam na jego powrót w glorii chwały!
Najlepszy występ z ławki: Cała ławka SAC solidnie, ale na koniec w boxscorze zapisał się Salmons. Lance Thomas także na duży plus!
Najsłabszy występ: Han SOLO. Niewykorzystana szansa zupełnie...
Gwizdki: Chyba czytają moje hejty na nich i ograniczają głupie gwizdanie. Oby oby :)
Krajobraz po CP3: Mam przemilczeć? Nie pokrył Farmara w ostatniej akcji... Ładnie, ładnie... gwizdek już przygotowałem!
wtorek, 6 marca 2012
Game 38 vs. Portland Trail Blazers
WIOSNA BLISKO! Pierwszy raz w tym sezonie kładłem się spać, kiedy było już widno. Czas się do tego przyzwyczaić... Wstawanie o godzinie 4.00 to MASAKRA, najfatalniejsza godzina do wstawania, nawet jeśli wstaje na Hornets. Kto wymyślił ten katorżniczy podział na strefy czasowe (hehe) powinien siedzieć w więzieniu... Trzeci mecz w tym sezonie przeciwko Portland. Od trzeciej kwarty mecz bez historii (run z dupy 17-2 i Hornets -20). Taaaa powrót do korzeni... powrót do magicznych trzecich kwart. DZIESIĘĆ PUNKTÓW. Aż się łezka w oku kręci tak brakowało tych zabawnych kwart. Nowy Orlean już był w ogródku, już mógł wyrównać stan spotkania na początku 3q. Niestety poszedł cynk, że trzeba walczyć o pick w drafcie, bo losowanie coraz bliżej. Zawodnicy tak też zrobili, zaczęli grać 'swoje'. Kaman poczuł wspominaną na wstępie wiosnę, poczuł świeżutką zwierzynę, myślami był już w lesie, z ukochaną strzelbą, celując w jelonka Bambi. Tak się rozanielił, że jego rzuty ledwo dolatywały do kosza (4/13). Stał sobie w obronie nikomu nie przeszkadzając (zebrał 11 piłek), myśląc o kolorowych motylach, o leśnych strumyczkach, o delikatnym słoneczku przenikającym przez liście w wysokich partiach lasu, o spokojnym dźwięku strumyczka, który koi jego zmysły. DOŚĆ TYCH BZDUR! Kaman zagrał kiszkę, jak większość, nie ma co szukać winnych.
MVP: Młody Camby! Oby zdrowie dopisało i oby grał do sześćdziesiątki! Ahhh ten przebłysk!
Najlepszy występ z ławki: Nikt się nie wybił zbytnio, statystyki przemawiają za Matthewsem
Najsłabszy występ: Raczej JJ2, Kaman miał chociaż double-double.
Gwizdki: LA tylko z jednym faulem, coś nie tak chyba ;) Poza tym nawet bez narzekania, mimo iż przegrali.
Krajobraz po CP3: Nie chce go oglądać przez następne 8 lat... Przyłącze się do gwizdania 22 marca na jego osobę. Zmiękła kita w 4q? JAK MOŻNA było spudłować tego osobistego na remis z Minnesotą... CP nie chce dobrego picku dla Hornets? Nie do pomyślenia taka sytuacja w Nowym Orleanie, że Paul pudłuje tak ważny rzut... i to osobisty. Pamiętam jak miał bekę w zeszłym sezonie, gdy nie grał w meczu z Dallas i krzyczał do Chandlera, który się przejął i nie trafił dwóch osobistych. Kto teraz krzyczał do Paula?
Subskrybuj:
Posty (Atom)