piątek, 1 lutego 2013

Game 46 vs. Utah Jazz



Cel wykonany! Noc udana! Hornetsi wtopili (niestety...) z Utah, a Lakersi wtopili (stety) z Phoenix. Mecz niestety nie mógł się podobać, zdecydowanie za często obierano kurs na linię osobistych. Każdy kontakt kwitowany był gwizdkiem i niestety zabiło to całą frajdę oglądania tego widowiska.

Ławka znów zrobiła to co do nich 'należy' i w mniejszym lub większym stopniu przyczyniła się do porażki (wystarczy spojrzeć na +/- ławek z Utah i Hornets). Potrafili rozpuścić 12 punktowe prowadzenie i jeszcze skończyć na minusie. Do tego Monty chyba ostatnio gubi się w podziale minut, ale wysocy Hornets mu w tym nie pomogli. Każdy (poza Smithem) miał 5, lub nawet 6 fauli jak Andy Anderson. Nadal jednak nie rozwikłałem zagadki czemu Mewa Kochana gra takie ochłapy. Nie jest zdolny do gry w back-2-back? To na L4, tak jak Gordona, który siedzi na pupci i nawet nie drgnie z ławki.

No i co tu można dużo pisać, porażka zaplanowana, ja się dalej męczę wstając o godzinie 3 w nocy, ale czego się nie robi dla Hornetów. Jestem zaskoczony wymianą Rudego Meja do Toronto, a Austina Daye'a i Tayshauna Princa do Memphis. Teraz Misie mają najlepszy zestaw na pozycji SF! Prince, Daye i Pondexter! Jest magia w drużynie!

PRZEJŚCIE

AMINU - No jego długie rąsie pomagały wydatnie w pomalowanym, gdy wszystkim zbierał piłki sprzed nosa. Szkoda, że znów bezpłciowo w ofensywie, a swoje jedyne punkty zdobył jump shotem! 
DAVIS - Może bez tych 5 fauli pograłby dłużej? Ch*j wie, pewnie nie... Bo pierwszy raz od niepamiętnych czasów Davis grał w końcówce więc moje wszystkie teorie spiskowe wzięły w łeb. Davis ostatnio zaskakuje bardzo, ustabilizował grę i popełnia coraz mniej błędów. Poza rzutem o bok tablicy... Za często w 2k gra... 
LOPEZ - To nie pomyłka. Lopcio zagrał 38 minut. Znów otarł się o double double, więc był to występ przyzwoity, ofensywnie (za dużo i tak, szczególnie na koniec 2q... no i był tak podjarany, że zabrał piłkę Aminu, kiedy ten miał otwartą drogę na wsada...). Niestety strasznie nierówno gra w obronie i jak zablokuje kogoś małego, to z wysokimi, grającymi na takim poziomie jak Millsap i Jefferson, to Lopez ma problemy i to widać. Nabiera się na pompki, nie wraca do pomalowanego...
MASON - W ostatnim meczu ch*ja grał, ale na S5 jest pierwszym strażakiem. I to mi się nie podoba, bo powinien mieć ustabilizowane minuty w każdym meczu! Tu props tylko za te trzy trójki, bo poza tym przez pół godziny zupełnie niewidoczny. No i zaskoczył, kiedy zaje*ał layupem w zegar 24 sekund. :D :D :D.
VASQUEZ - Strasznie mi przykro, gdy Generał rzuca po 21 razy w meczu... Chciał jakoś upamiętnić swój numer na koszulce, że rzucał na potęgę? Do tego przy 21 rzutach tylko 17 punktów (start ok, potem kupa). Gdzieś został popełniony błąd! Double double robi wrażenie, ale kurna, rzutowo mogłoby być o wiele lepiej! 13 asyst zawsze w porządalu! I na szczęście się pilnował, grając z jednym technicznym z dupy wziętym. Bez niego to już w ogóle by było...
ANDERSON - Rzucał przyzwoicie, ale skończył z najgorszym wskaźnikiem +/- ze wszystkich. Coś definitywnie jest na rzeczy... Andy daje z siebie wszystko, ale przy okazji drużynie idzie gorzej z nim na parkiecie... Do tego strasznie ciężko przychodziło mu krycie Favorsa. Nie potrafi takich rzeczy...
RIVERS - Zagrał 5 minut. D-Leauge na horyzoncie? Zdążył sprokurować akcje 3+1, ja temu panu podziękowałem...
ROBERTS - Zagrał te 15 minut dzięki przyzwoitej postawie. Dawno nie widziałem takiej sytuacji, żeby był na parkiecie razem z Vasquezem. Nie jest to jakaś broń masowego rażenia, ale jako tako wypada. 
THOMAS - Lanca jak już zanotuje stratę, to spektakularną :D. To podanie w trybuny to była klasa! Za karę Monty zesłał go na ławkę. 
SMITH - Smith również króciutko, co dziwne, bo grał na prawdę przyzwoicie, a przede wszystkim nie obsrał się pod koszem. Ale Monty Montana to człowiek zagadka, jego się nie ogarnie... 10 punktów w 11 minut. KLASA!
HENRY - 13 minut bezproduktywności. Za co dostał tak przyzwoite minuty, kiedy Miller był w składzie? Chyba za karę. Śmigał rzucać osobiste, a trafił paskudne 1/4. DRAMAT!
MILLER - Zawsze jak wchodzi, zwracam na niego uwagę. Ziomek wie o co chodzi w tym sporcie. Robi te wszystkie małe rzeczy, normalnie niezauważalne. Ja tam go uwielbiam. W 6 minut zrobił więcej od całej reszty ławki. Trafił czystą trójkę (dawno niewidziana!), pięknie podwajał (jeden błąd tylko!), a ta asysta do Smitha... PALCE LIZAĆ. Jeśli ktoś ma dojścia, niech to zobaczy, jak Miller dostrzegł go kątem oka i jak w tempo zagrał! NICE! Jak on grał krócej od tego gówna Henry'ego...

Marvin bardzo przeciętnie, próbował się rozkręcać, ale to mu się nie udało. Millfap i Big Al robili różnicę, obydwaj rzucili ponad 20 punktów trzymając Utah w grze. Panowie dają radę i jak zwykle pięknie grają przeciw Hornetom. Foye WUT miał aż 8 asyst. Nieodnotowane przeze mnie... Tinsley krótko, bo ciężko radził sobie z Generałem. Watson z kolei dłużej, miał chwile ciężkie, gdy z bólem kolana poszedł do szatni, ale przeżył. Niezły mecz. Favors z ławki totalnie zdominował pomalowane, prawie wszystko co miał pod koszem, to trafiał. Pięknie potrafił znaleźć sobie miejsce. Carroll ograniczał się faulami. Kanter krótko, przy wysokiej formie starterów, potrafi podając rzucić na kosz... :D. Burks głównie w 4q, ładnie dostawał się na linię.

Czas na mecz z Bryłkami. Oby Faried nie zjadł Mewy Kochanej i oby Iggy dał pograć Gordonowi! Czy ja wiem czy trzeba z nimi przegrać? Chyba Lakers Nuggetsów już nie złapią.


I coś do posłuchania:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz