sobota, 2 lutego 2013

Game 47 vs. Denver Nuggets



Porażka nieplanowana, bo do Denver Lakersi nie doskoczą, ale strasznie ciężko wyrwać zwycięstwo na tak trudnym terenie jakim jest właśnie Denver. Mecz był wyrównany mógłbym rzec, ale tylko do samego końca 3q. Wtedy to Ty Lawson rzutem z połowy zbudował solidną przewagę i wybił graczy Hornets z równowagi. Ostatnia odsłona to już mozolne budowanie przewagi, ale niech wynik nikogo nie zmyli. To był po prostu ostatni odjazd Nuggets, kiedy NO nie mieli już na nic szans.

Hornets zapisują porażkę na swoje konto głównie przez straty. Punkty z fastbreak po prostu ich zabiły. A tuż przed tymi TO mieli run 14-0 i wydawało się, że na spokojnie powinni budować przewagę. W stratach 22-9 więc nie ma mowy o normalnej grze i o zwycięstwie. Masę tych strat błyskawicznie zamieniano na 2 bardzo łatwe punkty. I w koło Macieju...

Monty znów mając na głowie back2back starał się bawić minutami i odpuścił mecze Aminu i Lopezowi. Gordon grał stosunkowo krótko i pytanie, czy po takim występie znów odpuści sobie ten drugi mecz? Co zaskakujące wcale nie zagrali Thomas i Roberts... Monty Montana ostatnio sobie grabi... No i ta decyzja, żeby wpuścić tych ważniejszych graczy dopiero na 6 minut przed końcem spotkania chybiona. Była szansa na zwycięstwo, ale przespana.

PRZEJŚCIE

AMINU - Krótko i bez szału. Wyglądał na bardzo zagubionego, popełniał głupie straty i jakoś nie funkcjonował na normalnych obrotach.
DAVIS - Udało mu się odnotować double double, co przeciw Fariedowi jest dość sporym wyczynem.
LOPEZ - W 14 minut zdobył 13 punktów. Więc pytanie, czemu tak mało? Miał jedną piękną akcje, gdy przesunął Koste jak jakąś najlżejszą przeszkodę. TARAN!
GORDON - Chyba już na stałe będzie przeplatał mecze w których rzuca na potęgę z tymi, w których rzuca po osiem razy (dwa do przerwy). Trzeba przyznać, że dobrzy defensorzy wybijają mu koszykówkę z głowy. I nie to, że gubił się rzucając, co mu po prostu na rzuty nie pozwalali. Do tego 5 strat... I ma niby nie grać z Timberwolves? 
VASQUEZ - Słabo w defensywie, bo po prostu nie miał szans ścigać Lawsona. Ograniczył rzuty w porównaniu do poprzedniego meczu i od razu było to widać. Nie forsował, robił swoje. Jego norma wyrobiona, choć było blisko i zanotowałby mało asyst. Początkowo ładnie odcinany od podań.
SMITH - U Smitha już coś kiełkuje jeśli chodzi o walkę na atakowanej tablicy. Ale jedna rzecz której nie może robić, to bawić się w jumpshoty po koźle. No po prostu tego nie potrafi. Niech zostanie przy rzutach od razu po podaniu. 
ANDERSON - 21 punktów, ale w obronie jak zwykle na alibi. Wychodził od krycia wysokich i krył niskich. W tym względzie duże nieporozumienie... No i dużo lepiej z dala od kosza (pod presją ok), bo pod nim niestety blokowany... Choć raz mnie zaskoczył kończąc akcje z góry, a nie layupem!
HENRY - Henry i Miller to najwięksi beneficjenci minut w tym meczu. Belg w ogóle zagrał najdłużej w tym sezonie. No, ale to ze względu na marną postawę Aminu. Xavier 6 punktów (ciąg na kosz aż za duży) i przegrał pojedynek z Millerem. Sporo.
MILLER - Jestem pod wrażeniem co ten człowiek robi. Ze wszystkich CZTERECH przechwytów Hornets w meczu miał ich 75%. Do tego zdarzało mu się wybić komuś piłkę z rąk, wspaniale podać (znów!). I gdyby nie marna skuteczność ziomków miałby dużo więcej asyst. Widzi sporo (dlatego wprowadza piłki z inbounds), ładnie się ustawia, parę razy jednak zaspał w obronie z Iguodalą. Jeden blok pod koszem, bez straty (!) ale już w ofensywie bardzo przeciętnie. Poza jednym WSPANIAŁYM and1 wyglądał dość surowo i raczył widzów niedolotami. Mimo to ładnie i oby grał tak dużo i bronił się grą!
RIVERS - Czemu czemu czemu czemu aż 18 minut. Ładnie w ofensywie, potwierdzam. Miał miejsce, wszedł i trafił. Beka była, jak go puścili już w ostatniej akcji meczu, a on spudłował layupa :D. Ale te 4 straty to kompletne nieporozumienie... Co złego to Rivers.
MASON - Wszedł w 4q, rozruszać ofensywę. Ale jedynym plusem jest to, że nie dołożył cegiełki do strat. 

Gallinariego wszędzie pełno. Wykorzystywał swój wzrost pod koszem. Faried blisko double double, ale na szczęście nie przemienił się w Manimala. Koufos przesuwany pod koszem, przeciętnie w ofensywie. Iguodala za dobrze w ofensywie. Dawno nie widziałem, żeby był z gry 10/14. Do tego ta defensywa. Piękny mecz! Ty Lawson jak mógł, to wykorzystywał swoją szybkość. 21-13, to jak na ten sezon wspaniały mecz. I ta trójka z połowy, zamroził nią mecz :D. Chandler miał duże parcie na kosz, chciał zrobić coś efektownego, ale zazwyczaj lądował na linii osobistych. Brewer na kozaku zdobył większość punktów na kontrach. Do tego trafiał rzuty z zerówek. Props dla tego człowieka! Mozgov nieprzydatny z ławki. Zapomniał, że w tej grze jest coś takiego jak kroki i chyba boi się Mewy Kochanej. Miller, ale Andre, zawsze robi te małe rzeczy na parkiecie. Wciąż na poziomie!

Czas na białasów z Minnesoty i mecz przeciwko panu Gelabale. Do tego ten mecz jest w Canal+! A że jestem w domu to zobaczę to na dużym ekranie! I chyba Wojtek Michałowicz > Kent Brockman!


I coś do posłuchania:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz