czwartek, 7 lutego 2013

Game 49 vs. Phoenix Suns



Mecz bez większych fajerwerków (a mamy Mardi Gras!), na szczęście udało się przerwać tą kompromitującą serię porażek. A był to mecz na tzw. dnie konferencji zachodniej więc tym bardziej zwycięstwo potrzebniejsze od wody, zwycięstwo za 3 punkty! A czemu było widać, że dwie drużyny są na dnie? Jedna sekwencja. Piłka wybijana na koniec drugiej kwarty. 6 sekund do końca. Czas PHX. Pewnie czymś zaskoczą pomyślałem. Przy wznowieniu Tucker przeszedł linię. Myślę sobie, jest szansa na punkty. Czas bierze Monty. Przy wznowieniu był błąd 5 sekund :D. Piłka znów dla PHX. Rozegrali to tak, że Scola przebiegł boisko i rzucił za trzy :D. Jest myśl trenerska!

Spotkanie miało dwa podteksty. Gordon zagrał pierwszy raz przeciwko swoim niedoszłym pracodawcom. No i chyba chciał im pokazać, że mają szczęście, że go nie podpisali. Drugą sprawą jest kolejny pojedynek Lopeza z Gokartem, którego Robin nie przegrywa! Też udowadnia swoim byłym, doszłym pracodawcom, że oddali go zbyt lekką ręką. Przed tym meczem, właśnie z powodu Gokarta cytowano mnie na 6graczu! LOL!

Do drugiej połowy wszystko przebiegało mozolnie, drużyny się badały, nikt nie odważył się zaatakować (chyba, że Davis na zdjęciu hehehe). W przerwie nastąpiła jakaś odmiana w grze Ornetów i na prawdę miło patrzeć, że już powoli radzą sobie z traumą tej odsłony spotkania. Powoli, ale konsekwentnie zbudowali sobie swoją przewagę, którą potem bardzo umiejętnie kontrolowali.

Trener Phoenix, Lindsay, stara się jakoś odcisnąć swoje piętno na tej drużynie. Coraz więcej gra Kendall Marshall w zastępstwie za Sebastiena Telfaira. No i chyba robi dobrze, z rookiego może w przyszłości coś wyrośnie, a na pewno potrzebuje minut jak ryba wody, bo jest póki co strasznie surowy i niepewny.

Po raz pierwszy muszę też pochwalić za coś Fox Sports tych marniaków. Przyznaję, że się raz zaśmiałem... Jakiś tam wjazd na Wesleya poszedł. A karny kutas wędruje dla mojego serdecznego przyjaciela MG, który tej nocy odstawił niewyobrażalnie wielki ryż i nie pojawił się na czaciku aby pokonwersować. Przeczuwał porażkę?

PRZEJŚCIE

AMINU - Ta długa przerwa między meczami chyba mu przysłużyła. 16 punktów to jak na niego bardzo dobry wynik, a dodał też 11 zbiórek. Większość tych punktów co ciekawe zdobył po jumpshotach, ale były to jumpshoty z pomalowanego :D. Taki sobie wymyślił sposób na ofensywę. Jak już brał się za dalsze rzuty, to raczej bez skutku. Nie rozumiem czemu on zaczął trzecią kwartę właśnie od rzutu z dystansu. 
DAVIS - Nawet nie zagrał 20 minut. A latał trochę nad koszami, zdążył zaliczyć 3 bloki, no ale na samym początku trochę nie radził sobie ze Scolą. 
LOPEZ - Zagrał na pewno lepiej niż w poprzednim meczu między tymi drużynami. Na dobrej skuteczności i znów popisywał się zbiórkami w ataku, zamiast w obronie. 
GORDON - Oj jak marnie, tylko 9 punktów przy 14 rzutach! I nie chodzi tylko o to, że Tucker tak ładnie na nim bronił. On po prostu tego dnia nie trafiał. Dwa kosze zdobył w pierwszej kwarcie, layupami. Potem DŁUGO DŁUGO nic. I jumpshot w ważnym momencie w końcówce 4q. Taki Gordon nie jest potrzebny.
VASQUEZ - Generałowi, podobnie jak Chiefowi ta przerwa przysłużyła. Zagrał koncertowo, a'la CP3. 19 punktów (8/9 sic! ładnie pogrywał z Dragicem), 12 asyst i 4 przechwyty. Nie byle jakie! Do tego UWAGA UWAGA, bez żadnej straty! A grał równe 34 minuty. Ostatnio takie rzeczy w 1979. Hahahaha żartuje, to dopiero 2 raz w tym sezonie! MVP MVP! 
ANDERSON - Niby przydatny, swoje trafił, ale znów zagubiony w walce o zbiórki... Ta jego gra tyłem do kosza zdaje egzamin tylko wtedy, gdy gra z karzełkami. Bezskuteczna z wysokimi... 
SMITH - Smitty narzeka trochę na ten bark i to mnie martwi. Można się domyślić, że gra na lekkiej, mentalnej blokadzie i nie wszystko mu siedzi. Odrabia serduchem, nieźle zbierał, a i zablokował gagatków 2 razy. 
RIVERS - Myślałem, że ostatecznie go pochwale. Ale tego się nie da zrobić. Zaczął bardzo ładnym and1, coś tam podał, ale na koniec i tak wrócił do gówna. Cały on, zgrywus. 
HENRY - Henry, podobnie jak Niemiec poniżej niedługo poproszą o nowy konkurs podczas weekendu gwiazd. Nie 3 point contest, a long 2 contest. Hornets wystawiliby całkiem mocny skład. Henry rzuca stamtąd na potęgę. I propsy za tego power dunka! Jest głód!
ROBERTS - I Roberts również rzuca stamtąd na potęgę. Miał chwilę, gdy szybko zdobył te swoje punkty, potem już gorzej, a przy dobrej grze Generała nie nagrał się zbytnio. Dziwi, że Miller, Thomas i Mason nawet nie podnieśli się z ławki... 

PJ Tucker jest podobnie wykorzystywany jak Aminu. Coś zbierze, zapunktuje pod koszem, z dystansu się nie wychyla. DEFENSYWĘ doda. Scola mocny start, ale im dalej w mecz tym mniej punktów. A wiadomo, że Scola w D sobie nie poradzi. Gokart przyzwoicie, na wysokim % (raz konkretnie z góry poszedł! raz konkretnie airballem z mid-range poczęstował), statystycznie nie przegrał z Lopezem, ale jakoś nie potrafił wyraźnie zaznaczyć tego, że jeden z tej dwójki był przecież zmiennikiem w zeszłym sezonie. No, ale chociaż GortiGol pograł sobie w 4q. Dudley na początku miał zdecydowanie za dużo miejsca i cud, że nie zrobił z tego pożytku jak należało zrobić. Drażetka zagrał taki przeciętny mecz Generała z tego sezonu. Nadal się dziwie, że ma takie zaufanie i jest podstawowym rozgrywającym w tej lidze. Morris przez 26 minut zupełnie niewidoczny, ale to dlatego, że całą ławką kierował B-Easy i nie pozwalał innym na rzuty. JO jak zwykle potrafił jeszcze trochę poczarować pod koszem. Beasley je*aniutki korzysta z tego, że Hunter pozwala mu na wszystko. I rzuca ze wszystkiego, trafi raz, drugi raz spudłuje. On tym wszystkim się raczej nie przejmuje JOŁ JOŁ. B-Easy wleci w trzech przeciwników tuż za linią za 3, odpali long 2 i zadowolony jak wpadnie. JEST KOZAKIEM. Szenon Brown niech wróci do reklamowania D-Leauge, choć nawet to mu nie wychodziło. Marshall powoli powinien ogarniać o co w NBA chodzi, bo póki co wygląda na takiego co nie chce przeszkadzać. Jeszcze dla niego za wcześnie, ale skoro sezon stracony to powinien grać jak najwięcej. 

Byle do piątku i meczu z Atalantą Bergamo. To będzie mój ostatni obejrzany mecz podczas pobytu w domku :(. Chlipie bardzo z tego powodu, ale skoro jeszcze na dużym ekranie, to potrzebna mobilizacja!


I coś do posłuchania:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz