poniedziałek, 28 stycznia 2013

Game 44 vs. Memphis Grizzlies



Jest i zwycięstwo! Mam nadzieję, że Hornets nie skończą tej dobrej passy na jednym meczu. Wszakże, to miała być tylko rozgrzewka przed daniem głównym. Już we wtorek Los Angeles Lakers!

Czyli jednak te poprzednie porażki to były wypadki przy pracy. Ornety znów są w formie, znów gonią Los Angeles, znów wyglądają nieźle i znów pokonują dużo wyżej notowaną drużynę. Dla mnie jednak najważniejszą informacją dnia było powołanie na mecz Dariusa Millera, który wrócił z D-Leauge. Szkoda, że nie zagrał w tym meczu i szkoda, że w drugą stronę nie powędrował ani Rivers ani Henry. Ale coś już się zaczyna dziać dobrego!

Wszystko rozstrzygnęło się w ostatniej odsłonie, kiedy to Hornets odpalili piąty bieg (oni odpalili kiedyś jakikolwiek bieg w 4q?) i pokazali przeciwnikom swoje plecy. Ze wszystkich możliwych scenariuszy ten był dla mnie najmniej prawdopodobny. A czemu? A to temu, że przez większość meczu żadna z drużyn nie potrafiła zaatakować, a jak już próbowała, kończyło się to na kolejnej z rzędu cegle. Mieliśmy w tym swoiste zawody, bo Vasquez i Gaye chyba pomylili boisko z budową. Ostatecznie wygrał Vasquez, bo Misie rzucały z gry całe 36%, a z takim procentem można co najwyżej zabawić się w piątek.

Ostatniej nocy kontuzje zebrały żniwo w NBA. Rondo wypadł na cały sezon, a z tego meczu dość prędko wykluczył się Conley. Wyglądało to niegroźnie, bo delikatnie podkręcił kostkę. Grał nawet z tym urazem, udało mu się go rozchodzić, ale koniec końców wylądował w szatni i oby nie było to nic poważnego.

PRZEJŚCIE

AMINU - Zabrakło punkcika do kolejnego double double. Kurna, z jaką łatwością on zbiera te piłki, to mało. Czy on nie może prowadzić jakiś workoutów, żeby nauczyć tego Davisa i Lopeza? Wyłącznie z pożytkiem dla drużyny takie działanie!
DAVIS - Chyba nie ma mocy przekonywania, bo Monty za każdym razem gdy przychodzi co do czego, sadza go na ławce. Z jednej strony wiadomo, jeszcze niedoświadczony i coś zje*ie (w tym meczu aż 5 strat...), ale z drugiej strony coraz lepiej wygląda w ofensywie i można to jakoś spożytkować. Wiadomo, że nie ma miejsca dla Davisa, Andersona i Smitha na parkiecie, ale Monty musi coś wykombinować. No i było widać, a raczej nie widać go zza Gasola i Z-Bo. Potrzebuje trochę kilogramów!
LOPEZ - Znów piękna walka na atakowanej tablicy, ale znów tragicznie w obronie i Montana nie myślał długo, tylko usadził gałgana na dupsko. Jeszcze tego brakowało, żeby Gasol był gorący...
GORDON - Co tu dużo pisać. Spojrzałem w box score. Ponoć grał w tym meczu przez 30 minut.Tony Allen zjadł go totalnie, a Gordo oddał tylko 5 rzutów w całym meczu! WUUUUUUUUUUT! To już prawie więcej miał przechwytów!
VASQUEZ - Ahahahahahaa o kur*a! Generał z gry 2/16 (myślałem, że 1/100). ICE COLD I nie żeby to były rzuty z połowy. Nie, nie! Nie trafiał swoich kelnerów, wide openów, a mimo to rzucał dalej i dalej i dalej. Bo był niekryty. Gdyby Rondo miał rzucać z dystansu gdy jest niekryty to Boston nie zdobywałby nawet 40 punktów. No ale rehabilitował się pięknymi asystami no i jajami, bo najważniejszy rzut trafił, kiedy skończył akcje and1! Mecz zaczął agresywnie, na chudziutkim Colneyu, swoim starym ziomku, ale Conley wypadł. Może dlatego tak marnił? W hołdzie koledze?
SMITH - Prędziutko wszedł za Lopcia i miejsca już nie oddał. Obronił się swoją grą. Do tego był celem zuchwałych ataków graczy Memphis, gdy szykował się do jump shotów. Szkoda, że nie jest już automatem z tego miejsca, ale wiadomo, że Smith>Lopez. Przejął już agresywność pod atakowaną tablicą od Bliźniaka! 
RIVERS - Z gry 2/4, myślę fajnie, bo trafił trójkę. Z osobistych 1/4. Czy on rzuca te osobiste z połowy, że ma tak tragiczny procent? CO JEST DO CH*JA! Już wiem skąd bym rzucał, gdybym znalazł się z Riversem w grze H-O-R-S-E. Do tego wypada mu piłka z rąk. Nie byłoby problemu go pokonać. ŻADNEGO!
ANDERSON - Anderson dużo w tym meczu nie musiał myśleć. Nawet nie widziałem go w pomalowanym, więc nie wiem skąd ma te 5 zbiórek. Stał sobie za łukiem i rzucał za 3. Rzucał i trafiał. 7/13. Elvisy nawet nie próbowały go przykryć, bo po co. Wysyłali na niego największe klocki, a ja spodziewałem się jeszcze Haddadiego. Dobrze Andy, siejesz postrach! 
ROBERTS - Tą jedną trójką, rzuconą pod presją trochę się zrehabilitował, bo ostatnio rzutowo ta niemiecka precyzja kuleje, oj kuleje... 
THOMAS - Wreszcie dostał 15 minut i YEY, jak ładnie zagrał. Jeśli przemilczymy jego ofensywę, to właśnie takich występów można od niego oczekiwać co mecz. Obrona na najwyższym poziomie, oczywiście latał nad obręczami zbierając piłki. Tylko te decyzje rzutowe...

Ahhhh Rudy Meju. 3/17 z gry. Coś jest na rzeczy z tą wymianą i chyba ma totalnie wyje*ane na Grizzlies, bo ostatnio gra straszną popelinę. Z-Bo jak na All-Stara przystało. Klasa. Ale nie wiem czemu tak długo siedział w 4q. Gasol start miodzio, bo jeszcze bronił na nim Lopez. Potem wszedł Smith i Gasol po prostu się zablokował. Latał z kryciem za Andersonem robiąc miejsce w pomalowanym. Tony Allen trafiał te trudniejsze rzuty nie radząc sobie z łatwymi. Ale tak wyłączył Gordona, że jestem pod wrażeniem. Conley jak mówiłem, szybko poleciał. Za niego wszedł pan Wroten. No i początkowo zagrał na euforii popisując się przepięknymi asystami. Dużo gorzej rzutowo. Bayless dostał ładne minuty z powodu kontuzji Conleya i grał bardzo przyzwoicie. 14 punktów i 5 asyst. Jego szansa! Arthur jak zwykle aktywnie po obu stronach parkietu, ale strasznie szybko łapał faule. Chris Johnson (WHO?) rozegrał swój trzeci mecz w NBA i na początku trochę się bałem. Był 2/2 za 3 w odstępie chwili i bałem się, że będziemy świadkami jakiegoś ChrisJohnsonity. Na szczęście wyhamował... I kontuzjowany król, Quincy Pondexter pojawił się na mikrofonie niczym Wilk! Dobrze słyszeć znajome głosy! 

Memphis Memphisami. Liga ligą. Nie ma czasu na odpoczynek, bo czas na mecz z wrogami publicznymi numero UNO! LOS ANGELES LAKERS W LOS ANGELES! Paskudna pora, ale wstaje prędziutko i zasiadam przed widowiskiem. Trochę żałowałem, że nie Hornets nie grali z Lakers, kiedy Lakers byli największym pośmiewiskiem ligi. Wtedy była opcja na banalne zwycięstwo. Ale teraz będzie trudniej, zatrzymać Kobasa na 13 asystach i pozbawić frajerów play-offów!


I coś do posłuchania:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz