czwartek, 10 stycznia 2013

Game 35 vs. Houston Rockets



I stało się, trzeci wygrany mecz z rzędu, do tego wygrany z kolejnym przeciwnikiem z dywizji! Trzeci z rzędu WUT WUT WUUUUUUT! TRÓJKĄT TEKSASKI POKONANY! Czy może ktoś mnie uszczypnąć, bo wydaje mi się, że jeszcze śnie. Takie rzeczy nie działy się od... początku sezonu! Seria W3 to jedna z najgorętszych serii w lidze (Lakersi L5 LOL). Orneci na pewno nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa i nie zdziwię się, jak załapią się do fazy posezonowej i wygrają misia!

Początek meczu na pewno nie zwiastował takie obrotu sprawy, czyli zwycięstwa. Ba, nie tylko sam początek, a całe trzy kwarty. Było ciężko, a ja wmawiałem sobie, że im po prostu Rakietki w tym sezonie nie leżą, mimo iż są marniakami. Na szczęście totalnie się zrehabilitowali w ostatniej odsłonie. Co to była za kwarta, wie tylko ten pan ze zdjęcia. Czapki z głów.

Czapki z głów także przed defensywom, bo tak dobry ofensywnie team został zatrzymany w 4q na 10 punktach, a w całym meczu na 79. To o dwadzieścia kilka poniżej ich meczowej średniej. NAJSYS. Zresztą ofensywa z dwóch stron szła w tym meczu jak krew z nosa... Poza 4q oczywiście!

Przed meczem doszły mnie słuchy, jakoby Gordo miał nie grać, że odczuwa jakieś bóle (ponoć bał się gry przeciw Hardenowi...). Na szczęście były to jakieś kaczki dziennikarskie, Eric zagrał i stworzył się wspaniały wydawałoby się pojedynek Gordon vs. Harden. Nic bardziej mylnego, takiego pojedynku nie było, gówno wyszło z tego wszystkiego. Brodacz wygrał to wszystko 25-5. Ale ostatecznym zwycięzcą i tak był na szczęście Komisarz z Nowego Orleanu.

Fox Sport to z kolei największe marniaki i najżenadniejsza stacja. CST nigdy nie mieli problemów z transmisjami, a oni przerywali mecz co chwila i ciężko było oglądać... WYJAZD Z NIEKOMPETENCJĄ Z NBA!

PRZEJŚCIE

AMINU - Pierwsza kwarta to klasyka jego gatunku. Chief był dosłownie wszędzie. Każdy przechwyt powinien być mu zapisany, każda zbiórka, robił wszystko. Takiego pożytku z jego długich rąk nie było od dawna. Gorzej już z ofensywą, to przyczyna tego, że przesiedział całą decydującą fazę meczu na ławce. I do tego niezrozumiałe zagranie Montany po czasie, kiedy Aminu odpalił jumpshota, gdy nie było takiej potrzeby. Wciąż nie umie tego robić. 
DAVIS - Wykończył pięknego alleya, ale nie wiedzieć czemu grał tak malutko tej nocy... Zdążył jednak w 19 minut 2 razy zablokować, 3 razy zabrać. Uadnie uadnie.
LOPEZ - Początek on fire i już można było liczyć na początek Lopcio vs. Asik, ale Turas nie wytrzymał szalonego tempa lepszego z braci Szybkich Lopezów. Wszystkie podanka ma się rozumieć od Generała, a jeden na taką paczuszkę, że Ropcio pojawił się w TOP10. 
GORDON - 2/12 ale dalej gra... Co rzut to gorzej to wyglądało. Pierwszy z tych dwóch trafiony w pierwszej, a drugi w czwartej kwarcie. Przecież zawodnik z maksem nie może tak grać cały czas, a Gordon robi to notorycznie. Inna sprawa, że jednak prawda, wpływa na postawę wszystkich dookoła i za to propsy jedyne. 
VASQUEZ - Hail to the king. MIAZGA CO TEN ŁEPEK WYCZYNIA! Na samym początku meczu wydawało mi się, że będzie asystował przy każdej już akcji i nastuka 17 asyst (hhehehe CP3). Czego się nie dotknął to zamienił w złoto. A tych asyst mogłoby być więcej, gdyby koledzy zachowali więcej zimnej krwi. Ofensywnie znów miód rzutowy.  
RIVERS - D-Leauge jak najszybciej, w trybie natychmiastowym. BŁAGAM NA KOLANACH ZEŚLIJCIE TEGO NIEDOROZWOJA. Props jedynie za to, jak przyzwoicie broni na Hardenku, nawet z tej okazji gwizdnięto mu przewinienie WIDMO. 
ANDERSON - WIELKIE ZERO. Tu też niezrozumiała decyzja Montany, czemu on grał w końcówce, a nie Mewa Kochana? Czy on miał nadzieje, że w końcu coś trafi? Gdyby forsował jeszcze bardziej, pewnie by coś wpadło, ale gdzie tu sens. Jeśli tak, to można trzymać przecież na boisku jakiegoś dziada, który w końcu coś trafi. Pierwszy jego mecz od długiego czasu, kiedy nie trafił nic za 3...
SMITH - WOW, ujrzeć double-double od tego absztyfikanta to jak wygrać w totka, albo znaleźć czterolistną koniczynkę. Rzecz praktycznie niespotykana. Zresztą ten gigant nigdy nie miał 11 zbiórek w meczu... Ale za takie występny ślubuje mu dozgonną wdzięczność. Hustle player! 17 punktów (byłoby więcej, gdyby OGARNIAŁ pod koszem), 10 zbiórek, 3 bloki. SMITH OFICJALNIE WRÓCIŁ! Tylko kutas do dupy za spudłowanie osobistego...
ROBERTS - Ostatnio smutniej rzutowo wygląda, jeśli można tak wyglądać rzutowo. Jakiś taki onieśmielony, choć wciąż propsowany. 
THOMAS - Long range do perfekcji już opanował. Do tego ta paczuszka pierwsza klasa. I aktywność pierwsza klasa, szkoda, że grał tak krótko...
MASON - Czemu Monty tak późno go wpuszcza? Albo w ogóle nim nie gra. Jego trzeba próbować, a nóż wypali tak jak tej nocy. 16 minut i 17 punktów. Z czego 15 w czwartej kwarcie. Wydawało się, że nie może spudłować żadnej gały. Do tego trafił 3/3 za 3 i 3/4 za 2. Z czego te wszystkie dwójki były trójkami z nogą na linii. MASON TRZYMA FASON! HASŁO JEGO KAMPANII PREZYDENCKIEJ!

Parsons na szczęście nie wyczyniał nic magicznego. Morris również, miernie jak na nich bardzo. ROYCE WHITE TAM JEST POTRZEBNY! Apsik już nie rządził w ofensywie, jak to miał w zwyczaju. Harden był jedynym zawodnikiem z dwucyfrową zdobyczą punktową. Także beka :D. Ostatni punkt z osobistego był na wagę najdłuższej serii z +25 dla Rockets. A było blisko i byłby zatrzymany... Do tego znów jego wzrok na sędziego i od razu faul gwizdany... Lin niby wszystko robił, ale tak jakby go nie było. Mylił się trochę, na korzyść Ornetów. Nadal propsowany jednak. Patterson już nie rzucał na szczęście za trzy. Rekino już takie ryżu jak ostatnio nie odstawił, ale on potrafi dużo lepiej. Do tego beka, jak zajeb*ł airballa i udawał, że go ręka boli :D :D :D. Greg Smith dziwne, że tak krótko. Na początku poleciał na faule, ale potem już wcale nie wbił. Weird. Toney dał się sfaulować Smithowi (drugi kucio w tyłek dla niego) na 0.5 sekund do końca kwarty i rzucał trzy osobiste. W sumie tyle od niego.

Dzień przerwy i czas na czwarte zwycięstwo z białasami z Minnesoty! Choć powoli biali się tam wykruszają, bo Love wypadł na długo. Ja dobrej myśli!


I coś do posłuchania:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz