poniedziałek, 18 marca 2013

Game 67 vs. Minnesota Timberwolves



Im bliżej końca sezonu, tym ciężej oglądać te mecze. No po prostu coś potrafi strzelić, kiedy Hornets rozpierniczają prowadzenie w 4q. To było oddanie zwycięstwa LEKKĄ ręką. I w sumie oddanie tradycyjne. Na minutę przed końcem prowadzenie 95-91. Ale ch*j, po co to dowieźć. Przecież to nie powinno stanowić problemów, ale po raz kolejny było to zawodowe oddanie meczu (Minnesota ucieka na jeden mecz, a Hornets przybliżają się do draftowej jedynki).

Odliczam już chwile do końca sezonu, bo zaczyna to męczyć. Po pierwsze wyniki przewidywane w ciemno. Po drugie jest już to NUDNE. Ale obiecałem sobie, a jestem człowiekiem słownym. Dam radę, w końcu to ostatnie chwile z 'moimi' Hornets. A na horyzoncie March Madness. Oglądane będzie po całości. Butler, Ole Miss czy polskie Liberty i Gonzaga. Emocje gwarantowane!

A Monty swoimi decyzjami przechodzi samego siebie. No po ch*j trzymać na boisku takie gówno i takich sabotażystów jak Gordon i Anderson, do spółki z Masonem. I dawać minuty Harrisowi. MOJA GŁOWA TEGO NIE OGARNIA...

PRZEJŚCIE

AMINU - Syndrom Arizy. 0/2 z osobistych w najważniejszym momencie. No już załamuje ręce... Punkty to po dobitkach, raczej nie był przydatny w ofensywie. Cienko i punktowo (zagubiony w akcji) i zbiórkowo, ale chociaż pokazał się z dobrej strony w defensywie. 
DAVIS - Zaczyna się pięknie rozwijać ofensywnie. Początek z pięknym ciągiem na kosz. Nie łapał fauli, nie miał zbyt wielu zadań defensywnych (Davisa też można blokować jednak LOL). Wesley to się o mało co nie spuścił po finger rollu Mewy Kochanej... 
LOPEZ - Gdyby jeszcze nauczył się łapać piłki... To byłoby przyzwoicie, a tak jest gównem. Niech idzie na piłkę ręczną i pożyczy klej, bo tyle punktów jest traconych... Wreszcie zagrał lepiej statystycznie (bo na boisku i tak wolę Peka) od Pekovica, nie dał mu się zmiażdżyć, odpowiadał nawet na poziomie, wykorzystując swój wzrost. 
GORDON - Szkoda, że Hornets nie kończą sezonu maratonem meczy następujących po sobie. Gordon poszedłby w odstawkę i obiecuje, że nikt by za nim nie płakał. Gra tak, jakby chciał uciec do Phoenix. Do tego chciał dogonić osiągniecie Davisa z poprzedniego meczu w ilości fauli i połapał ich na starcie tak dużo, że został zimny do końca meczu. Ostatecznie rzucił 6 razy z gry w 26 minut. I do kogo poszła piłka w końcówce, jak nie do niego. I spier*olił zawodowo... 
VASQUEZ - Vasquez widząc nieudolność Hornetów musiał lecieć sam. No i rzucał. A ja nie lubię mecz, w których Generał musi rzucać. 24 punkty przy 25 rzutach (rekord kariery). Bo oczywiście ZERO pomocy. I cud, że wchodziły mu rzuty spod kosza, bo procent mógłby być porażający. W czwartej kwarcie obudził się w nim dystans, ale znów. ZERO wsparcia... 
MASON - Coraz śmielej odpada rzuty, a dzieje się to z gorszym skutkiem dla drużyny... Niestety, Monty to uparciuch i albo gra Gordon, albo Mason. I choćby nie wiem co mieli robić na tym boisku, zawsze któryś z nich się na nim znajdzie. GDZIE JEST RIVERS LOL. Oczywiście Mason zesrany, gdy przychodzi co do czego i trzeba piłkę zza linii wprowadzić. MATKO...
ANDERSON - 2/10 mówi samo za siebie. Anderson to gówno i nie potrafi zgrać dwóch aspektów. Albo trafia za 3, a za 2 jest nieudolną sierotą, albo jest zupełnie na odwrót... 
HARRIS - Po co po boisku biega ten marny sateliciarz. Tymi uszami sobie nie pomaga, bo zamiast biec szybciej, to łapie w nie wiatr i stoi w miejscu. Gracz zupełnie nieprzydatny i tu kolejne pytanie do Montany. NA CH*J. 
AMUNDSON - W tym meczu z kolei pokazał, że w ofensywie także potrafi coś zdziałać. Wciąż musiał zostać zablokowany choć raz w meczu, ale raz też poszedł z góry, a raz trafił ładnym haczkiem. Po sezonie miejsca dla niego nie widzę, ale niech gra teraz, póki może. Nieźle zastawia się do zbiórek. 
ROBERTS - No tak, Niemiec wchodzi, w 9 minut ma 4 asysty, 2 przechwyty, 5 punktów i SIEDZI NA DUPSKU PODCZAS GDY TE DWIE IMITACJE KOSZYKARZY BIEGAJĄ PO PARKIECIE. NA CH*J MONTY JESTEŚ TRENEREM. 

AK47 chyba dawno nie miał tak prostych dwóch bloków, w ostatniej minucie meczu. No po prostu nawet pięcioletni Jan zablokowałby te rzuty Gordona i Masona. I tak Kirilenko będąc mecz na uboczu wyrasta na bohatera. Williams kompletnie odpuszczany (dostał kilka gwizdków w crunch ekstra), bo ktoś nie odrobił pracy domowej i zapomniał, że D-Will potrafi rzucić za 3... 28 punktów od młodego wilka, jest progres. Pekovic nie musiał miażdżyć, żeby dominować totalnie. Do tego nie obsrał się psychicznie, jak Aminu, i trafił dwa najważniejsze osobiste. Ridnour jest białą kur*ą i zalewa mnie krew po każdych jego punktach. Rubio klasa, miał miejsce, to rzucił i trafił. Jakim cudem pozwolono mu wejść w crunch pod kosz i skończyć akcje and1, to zostanie słodką tajemnicą Monty'ego Montany. W defensywie starał się być zawsze BLISKO. LIKE LIKE.  Gelabale zupełnie bezproduktywny. Stiemsma jakoś tam odciążał wysokich Wolves. Shved ostatnimi czasy bardzo przeciętnie, jakby spoczął na laurach. Barea wciąż zawodowo rzuca osobiste. Cunningham na szczęście nie zagrał takiego meczu z Hornets jak poprzednio, gdzie był chyba 76/76 z gry. Tym razem słabszy procencik, a więc obyło się bez pogrążenia. Chris Johnson wszedł na te 3 minuty i zrobił co do niego należało. W Hornets też nieźle pykał...

Czas na mecz back2back, a więc wyprosiłem! Nie gra Gordon, więc liczę w końcu na Millera. Chyba, że Montanie znów odpier*oli, i zacznie S5 Vasquez-Aminu-Thomas-Davis-Lopez, grając z ławki tylko Andersonem i Amundsonem. NIE ZDZIWIĘ SIĘ!


I coś do posłuchania: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz