piątek, 16 listopada 2012

Game 6 vs. Houston Rockets




Z kim jak z kim, ale żeby wtopić z Rockets... Mecz był na wyciągnięcie ręki, początek był wymarzony, potem nie jestem pewien co się stało, bo aż wstyd o tym mówić. Hornets po prostu stanęli w miejscu, defensywa była tragiczna, bo jak można w jednej kwarcie stracić blisko 40 punktów, a w całym meczu aż 100? Do przerwy przegrywali aż 19 punktami... Mecz mógł być już przegrany, ale Hornets pokazali pazur. Doszli już w samej końcówce na 2 punkty. Na 2 punkty! Ładna pogoń, nie powiem, no ale wtedy musiał ten przypadkowy zawodnik, jakim jest Parsons (Ayon>Budinger>Parsons) trafić tak ciężki rzut... Załamka... było tak blisko...

Tak obawiałem się, że Harden trafi w swój mecz. Trafił. Tak się obawiałem, żeby się nie obudził... Obudził.  Początkowo nawet bronił na nim Aminu, co było świetnym rozwiązaniem, ale z czasem Aminu się rozpłynął, nie wiem do końca gdzie się podziewał, a Hardena bronił każdy inny zawodnik. Ten eksperyment nie wyszedł. Specjalnie na ten mecz została dokonana wymiana Warrick na Carrolla. Wymiana na linii Charlotte Hornets! Carroll miał być odpowiedzią! Nie był... To kluczowy element w walce o mistrzostwo, ale na razie nawet nie było go meczowym składzie... Tak serio, to nie widzę żadnego sensu z tej wymiany. Może chcieli dodać jakiegoś białego zawodnika do rosteru, żeby nie zostać posądzonym o rasizm? Już lepiej za Warricka mogli wyciągnąć MKG + Kembę... Ale nie, lepiej białego Karola...

Rockets jak i Hornets nie potrafili zbytnio zbierać w ataku, za to trójek narzucali w sumie aż 18. Szkoda, że lwią część jakieś marniaki z Hjuston (czy. Toni Daglas LOL).

I jeszcze zażalenie na Wesleya, który nie ogarnia jeszcze majka. Miał pretensje, że Rivers podawał, kiedy mógł wykonać layup. LAYUP. Wiadomo panie Wesley, że pan by rzucał nawet za 3 layupem, bo inaczej pan nie potrafi, ale proszę zostawić tego zawodnika w spokoju. Dziękuję!

PRZEJŚCIE

AMINU - Dostał czapę od Asika, a zaraz potem mu oddał. Aminu nie przebiera w środkach jeśli walczy z Turkami. Szkoda tylko tego setnego już w tym sezonie, nietrafionego wsadu... 
DAVIS - Jakiś taki zagubiony, latał trochę jak dziecko we mgle i nie mógł odnaleźć się w ofensywie. Patterson ładnie na nim bronił, a Anthony nie mógł rozwinąć swoich brwi. Na szczęści o bloki można być spokojnym. Co ciekawe, częściej zdarza mu się blokować jump shoty, a nie rzuty spod kosza!
LOPEZ - Zebrał jedną piłkę. Nie ma o czym gadać. 
VASQUEZ - Zaczął rzucać, zaczął trafiać. WRESZCIE! Piękny mecz w jego wykonaniu. W pewnym momencie zamarłem, bo zrobił sobie kuku w kostkę, ale przeżył. Operacja w trakcie meczu się powiodła! W końcówce swoimi trójkami dał Hornets nadzieję. Niestety się nie udało, ale za ten mecz wieczny props. 24 punkty! Rekord kariery! Asysty magiczne, ale w końcu to szkoła nowoorleańska! Trzeci asystent w lidze! 
RIVERS - Kłaniam się niziutko, bo trafił swoje pierwsze trójki w tym sezonie. Szósty mecz, Rivers typowy shooter, ale lepiej późno niż wcale. Po raz pierwszy rzucił też nawet 10 punktów. Myślę, że wiemy do kogo powędrowałby tytuł MVP meczu. Nadal gubi kozły... Nadal gubi głowę...
ANDERSON - Pojawił się w TOP10! Szkoda, że bez game winnera, ale ten rzut nad tablicą palce lizać. Ogólnie, to ogarnia rzuty za 2, ale za 3 to dziś ceglił niemiłosiernie. Kto mu pozwalał rzucać? 2/10 za 3... rzuty z dupy... Miałem ochotę go za to ubić... 7/9 za 2, rzuty nie z dupy. Skupiłby się na grze bliżej kosza. Propsowane 12 zbiórek, bo jako jedyny coś pozbierał. Propsowane ogarnianie zegara 24 sekund, szybko wypuszcza piłkę z rąk kiedy trzeba. Głupiomądry... :D
ROBERTS - Niewidoczny do drugiej połowy. Miał swój moment, był dwa rzuty on fire (jeśli można być dwa rzuty on fire) i miał trójkę już na ręce. Prawie wpadała... Wtedy NOH na pewno by wygrali...
MILLER - Biega za piłką wszędzie, chwała mu za to! Tym razem się nie narzucał, ale pokazał, że może być świetnym stopperem z ławki. 
MASON - Chyba Monty chce go wystraszyć pojedynkiem o miejsce w składzie z Carrollem. Mało minut, bez szału. 
SMITH - Stoczył nieciekawy pojedynek ze Smithem z Houston. Same nazwiska pozwoliły mi na ocenę tego marnego pojedynku... Smith vs. Smith. Nie mogło być dobrze. Dobrze, że jeden z nich nie ma na imię John. 
HENRY - Dziwne, że gra tak mało. Wydaje się bardzo pewny rzutowo. Ale co ja tam wiem...

Parsons od dziś to mój wróg numer jeden. Jak taki marniak, przypadkowy gracz wzięty z łapanki, najsłabszy SF na świecie, placek nad plackami, rzucający cały mecz 4/14 trafia dwa arcyważne rzuty w końcówce. Głowa mała... Patterson co miał do trafienia, to trafił. Wystarczyło że zatrzymał Davisa i zebrał ostatnią piłkę w ataku... Asik to gnida, tylko by wsadzał z góry, a trójki to nie ma komu rzucić. Wracaj do Ankary. Harden magicznie wszedł w mecz, bo od paru cegiełek, ale potem grając z taryfą ulgową u sędziów wbijał pod kosz aż miło. Albo to Hornets go puszczali, dając mu się odkuć. Albo to i to. Tej nocy także beka z Lina, bo gra marnie. Ale tylko tej nocy. I tak w ASG zagra. Delfino na szczęście nic nie trafił, Douglas to kutas najgorszy najwstrętniejszy do tego... Co on robi w tej lidze... Ma czelność karcić Hornets swoimi marnymi trójkami... No farcił niemiłosiernie te rzuty z dupy. Wtórował mu Morris który w ogóle jest najgorszy. Czemu tej nocy zaczęli trafiać... No i czemu nie gra pan Jones, czemu nie gra pan White?

A propos Hardena: 


MUHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH ZNALEZIONE NA 6TYM GRACZÓ :D :D :D MISTRZ

Gwizdki niestety pod gospodarzy, jak wspominałem, Harden z taryfą ulgową, dostawał te kontakty jakie chciał... Przekupni ci sędziowie, nie gwizdali nawet kopniętych piłek... :(

Tej nocy czas na OKC! Szykuje się wybitny pojedynek. Davis zje Ibakę, wierzę. Aminu nie zatrzyma Duranta pewnie, ale Carroll ma szansę. CZEKAM! Czekam na niespodziankę. JAZDA Z KUR*AMI HEJ HORNETS JAZDA Z KUR*AMI


I coś do posłuchania:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz