wtorek, 27 listopada 2012

Game 12 vs. Denver Nuggets




Zaczynają się arcy ciężkie czasy dla Nowego Orleanu, aby nie uniknąć totalnie kompromitującego startu w lidze (co i tak już ma miejsce). Przed nimi 7 bardzo trudnych meczy, a ten, który grali ostatnio, z Denver, nie może świadczyć absolutnie nic dobrego.

Davis wypadł do grudnia na bank, a kto wie czy nie na dłużej. To był pewniak, można było iść do buków i ustawić się do końca życia... Zakładam, że wróci na niezwykle prestiżowy mecz z Miami Heat. Tylko, że wtedy bilans będzie wyglądał 3-129. Najsłabszy w historii...

To tyle czarnowidztwa, przejdę do faktów. Mecz był żenadny i nie ma o czym pisać zbytnio. Początek jeszcze jako taki, Denver odskakiwali, Hornets doganiali, Denver odskakiwali, Hornets doganiali. W końcu jednak graczom Nuggets skończyła się cierpliwość i tuż przed końcem pierwszej połowy zaliczyli początek większego skoku (większość przez pomalowane, skończyło się -10, a Hornets dwa razy doganiali z -8). Druga połowa to już kompletny odjazd i Nowy Orlean zawdzięcza tylko rezerwowym to, że nie było 35 punktowego blowoutu. I cud, że Denver przerwali paskudną serię +10 trójek przeciwników Hornets. Rzucili tylko 5. Ale byłaby rzeź, gdyby rzucali jeszcze te trójki 'normalnie'...

Strasznie smutno się to oglądało, nieporadność w ataku, nieporadność w obronie (bardzo szybko Nuggetsi byli w bonusach), więc Monty litował się nad swoimi jak tylko mógł, wiedząc że w back2back czekają już Clippersi. To będzie dopiero ciężka przeprawa. CP3 już czeka, a mi przyjdzie wstać o zwalonej 4.30. DRAMAT.

No i coraz bardziej przykro jest i patrzeć na Monty'ego. Serio mu współczuje. Widząc tą jego zafrasowaną minę, bo po prostu z takiego gówna bata nie ukręci... Nadal najlepszy trener w najsłabszej drużynie. Szacuneczek.

PRZEJŚCIE

AMINU - Fatalny występ, Faried pokazał mu, kto ładniej lata nad obręczami (piękne zdjęcie UP - to była czapeczka). Tylko 15 minut na parkiecie.
ANDERSON - Porzucał sobie, zagrał zaskakująco długo (31 minut) jak na tak wcześnie rozstrzygnięty mecz. I jak na początku dawali mu rzucać, tak później szło mu gorzej. Dalej gra jednak solidnie. 
LOPEZ - Ma śmietnik w tej swojej głowie. Bez sensu wchodzi pod ten kosz, rzuca z dupy na maksa... Fajnie, że jest duży i pozbiera w ofensywie, że zablokuje paru karłów, ale poza tym na nic się nie przydaje. Czemu oddał aż 12 rzutów w meczu?
MASON - Miał bronić Igoudale? Wolne żarty...
VASQUEZ - Jak dziecko we mgle. Strasznie zagubiony, zupełnie go nie poznawałem, a Monty na szczęście oszczędził mu czasu na parkiecie. Bolały te straty, oj bolały.
RIVERS - Młotek. Rzuci za 3 tylko wtedy kiedy KOMPLETNIE nikt nie broni. Boi się rzucać nawet gdy stoi przy kibicach, aby ci go nie zablokowali. Stąd te słynne już jego nic nie wnoszące wbitki. Ale się stara... taaaaa....
HENRY - Cegiełka is back. :D Piękne te rzuty!
SMITH - Wystąpił w tym meczu, a to było najważniejsze. Rzadko kiedy gracz ze statusem questionable z drużyny Hornets występuje w meczu. Znaczy przeżył operacje na otwartym oku. Jednak tej nocy nie zabrał swojego rzutu mid-range z domu. 
THOMAS - No niestety, zaliczył przykre 0/2 z osobistych, a jak nie tam to gdzie?
ROBERTS - Nasz kochany U-Bot znów rozegrał przyzwoite zawody i był nawet najlepszym zawodnikiem tego dnia. Ładny ma ten rzut i często znajduje drogę do kosza. Nie boi się odważnie wjeżdżać. Ogarnia, byleby dostawał duże minuty. Monty, chwytaj się brzytwy. 
MILLER - Razem z Robertsem najwięksi wygrani tego meczu? Wreszcie dostał takie minuty (szkoda, że przy blowoucie) i pokazał, że jest MEGA inteligentnym zawodnikiem. Od razu widać, że przeszedł przez wszystkie lata na uczelni i nie uciekał prędko z NCAA. 7 asyst, 8 zbiórek, przez 27 minut był jeden punkt na plusie! Klasa. Jedyne co mnie w tym meczu trzymało przed wyłączeniem, to właśnie gra Millera, chyba aktualnie mojego ulubionego zawodnika z Nowego Orleanu. I czemu nie ma go w 2k13... :(

Tak jak przewidziałem, Faried bez Davisa zebrał wszystkie piłki jakie były do zebrania, zjadał wszystkich po obu stronach parkietu. Od zawsze wiedziałem, że będzie przekotem w tej lidze. Kosta zaliczył kompromitujące Hornets +/- +34. Iggy rzucał zdecydowanie za dużo za 3 jak na siebie. No, ale Mason... Ty Lawson był po prostu od wszystkich szybszy. Gallo cichutko. Miller (Andrzej) jest po prostu jednym z najmądrzejszych zawodników w lidze. Nie musi nic rzucać, aby być produktywnym na boisku. McGee jak zwykle dostarczy rozrywki. To byłby duet z Lopezem. Te jump shoty. MAGIA. Corey poceglił, ale nadal wymiata. Moja miłość do niego jest za duża. Hamilton tym wsadem na koniec pogrążył i tak przybity Nowy Orlean. Mozgov nie wiedzieć kiedy poleciał za faule. Fournierowi chyba nie służy te 10 minut, które dostaje średnio. A Anthony Randolph chyba już przepadł...


I coś do posłuchania:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz