niedziela, 25 listopada 2012

Game 11 vs. Phoenix Suns



“After visiting the Suns, the impression the organization made on me was incredible,” Gordon told ESPN.com. “Mr. (Robert) Sarver, Lon Babby, Lance Blanks, the Front Office Staff and Coach (Alvin) Gentry run a first-class organization, and I strongly feel they are the right franchise for me. Phoenix is just where my heart is now.” 
                                                                                                             Masz swoje Phoenix marniaku...


Czy to nie za wcześnie, aby porozmawiać o drafcie? Fajni wysocy do wzięcia! Wystarczy tylko grać tak dalej, czyli przegrywać w KRETYŃSKI sposób. Moja głowa tego nie ogarnia, Ryan i Greivis zagrali chyba mecze życia, a nie wystarczyło to na PHOENIX. Tak dalej pójdzie, to przewiduje spadek do D-Leauge... I się zaczną cięcia...

Jeszcze koło połowy trzeciej kwarty Hornets prowadzili DZIEWIĘTNASTOMA punktami. To jest dużo! Nawet przyłapałem się na tym, że uśmiechnąłem się po dwudziestej trafionej trójce Andersona (Ayon, wybacz...). Stwierdziłem, że tego nie da się przegrać (pierwsza kwarta to w ogóle procentowy majstersztyk, byłem w szoku - wszystko wpadało! inna sprawa że wszystko odwróciło się w drugiej połowie...), bo pierwszy garnitur Suns dostawał ostre bęcki. Stwierdziłem, że wreszcie się odbudują i że potrafią jednak grać bez Mewuni. Niestety, jeszcze w tej samej (tak, w tej samej) kwarcie gracze z Arizony zeszli na 4 punkty. SZALEŃSTWO!

4 kwarta to już odjazd na całego Suns, ale i pogoń Nowego Orleanu. Wspaniałe tempo pojedynku, fajny mecz do oglądania i doczekaliśmy się drugiej z rzędu dogrywki Hornetsów. Niestety, znów przegranej, ale na szczęście nie zaczęło się 10-0. Za to przez prawie 4 minuty nie znaleźli drogi do kosza. DRAMAT.

Pomijam to, że Suns są kolejną drużyną, która rzuciła 11 trójek. To będzie prześladować Hornets do 21 grudnia (ehehe). Pierwszy skład po prostu wyglądał źle. A tu proszę, jak ich ławka spięła tyłki to mało. Z ławki Ornetów poza Thomasem ZERO wsparcia. Czemu do chu*a nie zagrał Miller?

No i kwestia komentarza. Ludzie z Phoenix to zawodowcy. Panowie Albercie i Johnsonie, kłaniam się niziutko. Nie irytowali! Wesley idź się doedukować marniaku!

PRZEJŚCIE

AMINU - Alley oop na sam start meczu. Piękna współpraca jego i Generała. Znów oglądanie Chiefa to była czysta przyjemność. Wjazdy pod kosz, runnery (trafione! NA KOZAKU), świetne panowanie nad piłką. Rozdał nawet 5 asyst. No i powstrzymał się przed pobiegnięciem do kontry. Coś nowego!
ANDERSON - Zanim narzucał tych trójek wykonał prześmieszną akcje :D. Jak wziął piłkę, aby ją wyprowadzić z połowy, tak sobie przebiegł boisko jak gdyby nigdy nic i podał do Thomasa, zupełnie nie atakowany. :D To trzeba zobaczyć, nie da się tego opisać :D. No i już przechodząc do meritum. Ten kot narzucał 8 trójek (część kompletnie z dupska), już kibice ze łzami w oczach wychodzili, ale jednak się pozbierali. Anderson rekordowe dla siebie 34 punkty i coś mi mówi, że jeszcze trochę porzuca w tym sezonie. 
LOPEZ - Ten jego rzut (końcówka 4, albo już OT) powinien być pokazywany wszędzie, a nie jest. TO BYŁ WALONY SAMOBÓJ. Poczuł się jak Nowitzki, ale nie trafił. Nie tyle że do kosza, co nawet w tablice. Rzucił w zegar. Dramat. :D :D :D Myślałem, że będzie chciał pokazać coś swoim byłym kolegom. Dostarczył im beki. A tak ładnie zaczął, jak tam zjadł blokiem Morrisa. Mógł być w topce zamiast Horforda, ale to Lopez. I mógłby być bohaterem, jakby w ostatniej akcji regulaminowego czasu wziął czas, byłaby sekunda. Zapomniał... Hahaha i jeszcze jak zaje*ał z główki w O'Neala :D :D :D. Chodząca kopalnia beki. 
MASON - Wooooow, zaczął w pierwszej piątce! Fajna decyzja Monciaka, ale niestety, ta pozycja w Nowym Orleanie jest przeklęta. Przejął ceglenie od Riversa, wyglądał po prostu źle. Trzy trójki wpadły, fajnie, ale niestety Roger w tym meczu nie ogarnął. Jak już próbował wbitki, to go blokowali... Eric proszę Cię!
VASQUEZ - Pierwsza połowa 7/7 z gry. Vasquez już na dobre ogarnął rzuty (ten rzut za 3 na remis w końcówie 4q, ręka nie drży). Do tego rekord punktowy i rekord asyst. 25 i 14. Kandydat do MVP i MIP. Beka z tych co chcieli Riversa w S5 na PG... A jak przeżył ten mecz... Widać WIELKIE zaangażowanie. Po tym poznaje się tych wielkich. 
SMITH - Poniewierany przez wszystkich. Teraz wróg publiczny numer jeden, Markieff Morris wsadził mu palucha w oko. To były bolesne 32 sekundy na boisku dla Jasona...
RIVERS - Nie zaczął w S5 i to była jego najlepsza akcja z tego meczu. Chyba zakotwiczy tu na jakiś czas. +/- najtragiczniejszy, bo -20 w 15 minut. Do tego rzucał te swoje zje*ane runnery, z których nic nie wynika...
THOMAS - Pięknie nam lata w tej defensywie. Każdego podwajał, nawet Alvina Gentry'ego. Lance - jedyny pozytywny aspekt z ławki w tym meczu. I oczywiście był na linii osobistych. 
HENRY - 100% za 3 w tym sezonie. Niech nie psuje dobrego wrażenia...
ROBERTS - Przegrał niemiecki pojedynek Z KRETESEM. Co bronił na nim Tucker, to do tej pory jestem w szoku. Suns mają szczęście do graczy w goglach. Roberts miał szczęście, że tej nocy Vasquez przeszedł samego siebie. 


B-Easy na szczęście się nie wstrzelił. Stary dobry pomocnik z czasów pomagania Hornets w Minnesocie. Morris i jego brat, Morris to moi dwaj najwięksi wrogowie w NBA. No nie trawie gości (tak jak tego przemarnego Browna).Do tego musiał sfarcić i rzucić 23 punkty, do tego tak ważną trójkę... Gortat co zagrał tragedie, to aż nie chce się pisać. Jedyny pozytywny aspekt to ta zbiórka w ofensywie ładnie wywalczona. Jak wszedł na koniec 4q niewątpliwie pomógł w osiągnięciu przez Hornets OT. Dragic zaliczył tak marny początek, ale potem się ogarnął... I trafiał swoje pokraczne rzuty (do tego wpadały mu tróje w 3q), choć jak raz poczęstował cegłą, to byłem naprawdę syty. Scola wszedł pod koniec 1q dopiero, co mnie zaskoczyło, ale i tak zagrał na swoim poziomie. Czyli ofensywnie fest, defensywnie marnie. JO KLASA. Niedługo wygryzie Gokarta. Ruszał się pięknie (raz prawie zmiażdżył Lopeza, ale wypadł ten wsad...), wyglądał młodziutko, nie bał się brać piły w swoje ręce (ostatnia akcja w 4q). Dobrze, że już zdrowy! Dudley dorzucał tych trójek, ale tej najważniejszej w 4q nie trafił i chwała mu za to. No i na deser P.J. Tucker. Wielka przyjemność oglądania takich zawodników. Całe serce na parkiecie, wielka mądrość na boisku. Do tego odrobina szczęścia, ale na to też zapracował. Ważne zbiórki w ofensywie, trafiał nawet za 3! Przed tym przez 12 meczy rzucał za trzy tylko raz! Teraz 2/3. 15 punktów, 7 zbiórek i 3 asysty. Bez faulu, bez straty, nie został zablokowany. A bronił wybitnie!

Co do sędziowania, to mógłby być gwizdnięty goaltend na Masonie. No i nie lubię tych gwizdków, kiedy ktoś inny jest faulowany, ktoś inny wykańcza akcje, a ten faulowany rzuca osobistego i robi akcje and1. NO NIENAWIDZĘ TEGO ZJE*ANEGO GWIZDKA.

Czas na Denver, mecz w Nuggets, czyli na wyjeździe. Jeśli nie wróci Davis, to Manimal zje całą organizacje Hornets... Przykra sprawa...


I coś do posłuchania:


2 komentarze:

  1. o Andersonie pisałem jakis czas temu :)

    jesli chodzi o Vasqueza to nie jest to gracz na prowadzenie gry, choc walczy i robi niesamowite cyferki. idealnie dla niego byloby jakby gral przy np. gordonie, gdzie nie wszystko zalezalo od niego. tragiczna ilosc strat i tragiczne momentami decyzje. nie zmienia to faktu, ze to jeden z najlepszych graczy w zespole...

    co do riversa - imo powinien niestety grac na PG a nie SG. na SG powinien grac Roberts
    ze skreslaniem riversa bym nie przesadzal, gdyz nie od razu Rzym zbudowano

    OdpowiedzUsuń
  2. nie no Vasquez w kreowaniu gry daje radę, ale fakt, czasem go ponosi fantazja. chyba czuje się najbardziej odpowiedzialny za wyniki, więc leci do przodu i nie przejmuje się licznymi stratami.

    a Rivers SG, Roberts PG! przynajmniej na razie

    OdpowiedzUsuń