środa, 7 listopada 2012

Game 3 vs. Chicago Bulls



Piszę tak późno, gdyż po drodze obierałem kierunek Gdańsk oraz miałem zaprzątniętą głowę kolokwium. Tak! Nawet odrobinkę poczytałem! Już wszystko wróciło do normy, rozpoczynam weekend przy wtorku! Mogę się także pospuszczać nad tym, że Hornets pojechali Bulls bez gumy!

Przed meczem dwa wybitne pojedynki. Lopez vs. Boozer dwaj godni siebie zawodnicy, oraz przewybitni afrykańscy zawodnicy Aminu vs. Deng. Przepraszam, że tak krótko będzie, ale jakoś dziś mi się ciężko pisze to wszystko...

Gordon out na nieokreślony czas to wiadomka, ale z gry wypadł także pan Davis. Monty miał prawdziwy ból głowy (hehehe a tak naprawdę to Davis miał ból głowy hehehehehehahahahahhaha), bo bez dwóch największych gwiazd ciężko cokolwiek osiągnąć w NBA. Na szczęście to Hornets. Od początku wgryźli się w parkiet i z czasem zaczęli kontrolować całe spotkanie. To był KAWAŁ dobrej defensywy z obu stron i kawał dobrego ceglenia, także z obu stron. Szkoda, że nadal brakuje tego postawienia kropki nad i. Nowy Orlean wciąż nie może odskoczyć, żeby na spokojnie przetrwać końcówkę spotkania. A ta końcówka to była po prostu panika. Jakieś niezrozumiałe straty, na szczęście z happy-endem.

Jeszcze niedawno pokonać Chicago, będąc drużyną z Nowego Orleanu nie było szans. Po prostu coś blokowało się w główkach Hornetów. Tym razem dali radę, a Bullsi bez Rose'a nie wyglądają najlepiej.

Komentatorzy ogórami, spuszczali się nad Belinellim jakby był jakimś świeżakiem, widać sami są świeżakami na majku... Nie wiedzą kto to KRUL MAKARON i do czego jest zdolny. Nauczą się.



PRZEJŚCIE

AMINU - HAJLAJT FAKTORY! Powinno być, a nie dali go do top10. Nie poznaje go w tym sezonie. Ta akcja z blokiem i ze wsadem po spinie to majstersztyk. Każdy mecz wsady wsady wsady wsady wsady wsady wsady wsady się nie nudzą! Linijki wykręca masakryczne! Szkoda tylko, że drużyna zmuszała go do tego, żeby leciał na ławkę za faule... Dranie... Idi Amin NBA LOL :D
ANDERSON - Zaczął w pierwszym składzie i udowadnia, że nie jest tylko trójkowiczem. Ładne wbitki pod kosz, miał magnes w łapie do zbiórek. Szkoda, że ani Vasquez ani Rivers nie dostrzegali Andersona na mismatchach. Szkoda także tych in n outów...
LOPEZ - Po co? Ja się pytam po co oni podają mu do post. Przecież to jest siermięga. Albo odda piłkę po przekozłowaniu 76 metrów, albo odda krzywy rzut... Największa beka, jak podali mu w ostatniej akcji trzeciej kwarty. Wiadomo, że była strata. Na szczęście ogarnął w defensywie. Czapa na Noahu KLASA!
RIVERS - Trafił swój pierwszy rzut w grze, na samym początku! Wiedziałem, że przełom! Szkoda, że tak się poczuł do rzucania, że potem zaczął ceglonko. No, ale kur*a... 4 rzuty z gry! KRUL! Do tego trafił jednego jump shota, stracił bardzo głupio piłki, ale za to defensywa na plus. Zdecydowanie więcej od niego nie wymaga. YET. 
VASQUEZ - Nadal paskudnie wygląda jego % rzutowy... Szkoda szkoda szkoda... Mógłby brać udział w plebiscycie VMVP (zagadka!), a tak to niezbyt... Na szczęście w bani jest bardzo pewny siebie i dzięki jego końcówce Hornets dowieźli zwycięstwo! Generał.
SMITH - Zabójca z ławki. Pierwsze dwie kwarty cichutkie, jakiś tam problem z kostką. Potem grał jak z nut! Bestia.
ROBERTS - Pierwsze kroki w NBA. To już nie Europa panie Roberts. Do tego 5 rzutów w 5 minut? Zupełnie mi to umknęło. Oczywiście 0/5, a jakże! Optymista.
MASON -Weteran tak potrzebny tej drużynie
MILLER - Mądry chłopak. Wie gdzie podać, gdzie się ustawić. Niby cicho przez 18 minut, ale jednak.
THOMAS - Debiut w sezonie jednego z moich faworytów! Ahh ten spudłowany lejapik... 
HENRY - Chyba sam wróci niedługo do Belgii grać z DJ Mbengą, jeśli dalej nie będzie dostawał wielu szans.

Chicago paskudna ofensywa. Gibson na zawsze >>>>>> Boozer. CBooz 1/8 KPINY JAWNE. Hinricha na byki.bloog stawiali na równi z Vasquezem LOL. Deng sudański król tym razem bez szału. Noah swoje robi, ale dalej mam wobec niego odczucia negatywne, za te osobiste najpaskudniejsze. Nate wszedł i rzucał ile mógł, szkoda, że Teague nie dostał swojej szansy. Taj wiadomo props już wspominany, marnuje się w marnym Czikago. Ripa przypilnował Rivers, a na koniec zostawiłem sobie Makarona. Z jakim bulem i nadziejią (hehe) oglądałem KRULA MAKARONA w innej koszulinie. Teraz wchodzi i kosi z ławki w Wietrznym Mieście, na szczęście po trafionych rzutach (spodziewałem się że zniszczy NO) rzucił taką cegłę, że potem nie wrócił na bojo na poważnie. Mafia włoska wciąż prężna, a kibice mimo wszystko niedługo go pokochają. 

Znów w końcówce sporne gwizdki przeciw Nowemu Orleanowi, zaczyna być to irytujące. Czas to zmienić! Panie Benson, niech pan sięga do kieszeni!




                                                                I coś do posłuchania

                                                            





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz