piątek, 20 kwietnia 2012

Game 63 vs. Houston Rockets



Czego się nie robi dla kibiców? W końcu 5 wyprzedaż biletów w sezonie. MUST WIN! To na to spotkanie tak bardzo oszczędzany był Eric Gordon. Chciano podziękować kibicom za ten sezon. Tak to odbieram. I zafundowano fanom konkretne emocje! Dogrywka, zwroty akcji, pościgi, wybuchy, a w tym wszystkim zagrał Samuel L. Jackson i Craig Robinson. KLASYKA GATUNKU!

Przed meczem miałem prawdziwy mętlik w głowie. Wiedziałem, że to ostatni mecz w sezonie przed własną publiką, wiedziałem, że była mobilizacja, ale mignęło mi coś z tym draftem. Że nie warto wygrać. Byłem w szoku, że w ogóle mogłem coś takiego pomyśleć. Na szczęście z biegiem czasu normalniałem. Trzeba było to wygrać. Nowy sezon będzie świetny, a ja już nie mogę się go doczekać. Co ma być to będzie, może te drużyny co tankują fest będą miały mniej szczęścia, a Nowy Orlean dużo, dużo więcej? Hornets na prawdę grają solidnie, a tej nocy mierzyli się przecież z drużyną, która wciąż ma szansę na play-offy. Może nie było dominacji, ale wydawało mi się, że Hornets mieli ten mecz pod kontrolą. Każdy dołożył trzy grosze i przyczynił się do tego, że słońce nad Luizjaną świeci dużo jaśniej. RIGHT ON!

Na początku Rockets jeszcze się chciało, jeszcze walczyli. Sypali trójkami na lewo i prawo (ostatecznie 11/31, ale od 3q to ceglenie się zaczęło, a nie rzucanie), a co najważniejsze trafiali. W końcówce zabrakło im argumentów i tym sposobem raczej na pewno wypadli z walki o play-offy. 6 porażka z rzędu... szkoda, że zbiegło się to w czasie z kontuzją Martina... No nic, nie mój problem. Ważne, żeby Utah się ogarnęli i aby awansowali! TYLE!

Propsy za muzykę Shafta w hali Hornets! Wiedzą co dobre, Isaac RIP!

PRZEJŚCIE

AMINU - Jeden z najlepszych meczy które zagrał w tej koszulce. Zapewnia highlights factory co mecz :). Rekordowe w tym sezonie 17 punktów. Jego rzuty są tak wysokie, że na sekundy znikają z ekranu... Ale wchodzą! Do tego 8 zbiórek, 2 przechwyty i uprzykrzanie życia Parsonsowi.
THOMAS - Znów krótko, znów tylko formalnie, ale dwie akcje miał miodzio (dobitka na poziomie), więc nawet był zauważony przez kibiców! Do tego solidne 5 zbiórek.
SMITH - Statystyki zupełnie nie oddają tego, co pozytywnego wyrabiał w tym spotkaniu. Latał w tę i z powrotem, blokował, bronił nawet. Niestety, został uderzony w nos i resztę spotkania przesiedział na ławce. 
GORDON - Potrafi zadziwić. Gra, odpoczywa, gra, odpoczywa. Ciekawe co teraz? Odpoczywał 2 mecze i mógł wsadzać z góry! WOW! 27 punktów, 5 asyst (podał na alleya nawet, bez odzewu do top10BECZNEGO, gdzie zastaliśmy miernego alleya do Griffina...), 4 zbiórki i 3 przechwyty. Chyba zostanie podpisany :). I to są dobre wieści, bo gdy tylko jest zdrowy (raz złapał się za bark, to zamarłem. Na szczęście to tylko paproszek był) to jest SWAGEREM! Miącha wszystkich na prawo i lewo, a jedną akcje zapamiętam do końca życia jak skręcił całą 5 i ławkę rezerwowych z McHalem na czele. MIAZGA!
VASQUEZ - Grał najdłużej, bo aż 40 minut i nieśmiało flirtował z triple double. 7 punktów, 9 asyst i 6 zbiórek.
LANDRY - Kolejne double double z ławki (klasyczne 20/10). Gość jest niesamowity. To z jaką łatwością wszystkiego dokonuje. W nagrodę rozpoczął 3q. Koniecznie musi zostać na dłużej, a najważniejsze, że sam tego chce! Jedno zdjęcie kocham. Landry ze swoim słynnym już na cały świat gestem Kozakiewicza i ekspresja Aminu. Chcę taki plakat!



AYON - Wreszcie doczekałem się na mecz w starym stylu, stylu MVP. Wreszcie dostał przyzwoite minuty i jako taką swobodę poczynać. Dalej latał w tę i we w tę stawiając wszystkim zasłony. Tak rozpierała go energia, że zszedł z boiska po 6 faulach, ale dopiero w OT. OT, do której sam doprowadził. 4q to jego popis, gdzie trafiał arcyważne rzuty (hak na Scoli, rzut na 40 sekund przed końcem), gdy na przeciw niego grał Scola (który jest jego bohaterem o dziwo, jakimś tam idolem może(?), po tym meczu na pewno nastąpiła zamiana ról, bo Ayon go ogrywał gładziutko). Sama dogrywka to jego popis pod względem przeglądu boiska. 3 asysty z rzędu. Mecz skończył ze statystykami 9 punktów, 10 zbiórek i 4 asyst. Miałem nosa, że dzień wcześniej włączyłem go do fantasy. MISTRZ!
BELINELLI - Solidna i powoli uznana (LOL) marka. Ławka to jego miejsce, ale zarazem co mecz potrzebuje +20 minut, aby się wykazać. Tym razem mu się udało, bo zdobył 13 punktów. KRUL MAKARON Z ŁAWKI! Na ławce prezentował też bicki, których pokazywania nauczył go prawdziwy mistrz w tym fachu!
DYSON - Trochę się poczuł, bo wbijał się pod kosz, ale niestety to nie był jego dzień. 0/5 i schłodzona głowa.
HENRY - Miał pecha, bo Parsons ratując piłkę trafił bo prosto w główkę. Chyba zobaczył wtedy gwiazdy, bo mecz zagrał mierny.
WATKINS - W sumie to nie zebrał 13 piłek, a całe 0. Zdobył nawet dwa punkty z gry! Taaaaa, tak było.
PARSONS - Nie wybaczę mu tego, że zabiera przede wszystkim minuty AIR BUDOWI. Ten mecz to z jego strony ostra lipa, bo tylko 1/9 z gry. On < BUD.
SCOLA - Ma nowego idola, w osobie Ayona. Chyba nie zejdzie poniżej określonego poziomu, ale ten mecz jakiś niemrawy. Chyba przykleił się do pola 3 sekund, bo wychodził z niego gdy musiał. Nie brał na siebie odpowiedzialności, oddał tylko 10 rzutów z gry. A mógł skończyć akcje wsadem!
CAMBY - Gdzie jego plakat w 'MVP', jak składa się do rzutu? Ja to po prostu kocham! Marcus gra jak młodzieniaszek i gdyby nie kontuzja pleców pewnie dociągnąłby do 20 punktów. Zostawił za sobą jednak bardzo dobre wrażenie. Nie bał się grać na kontakcie i często lądować na ziemi. Klasa. Szkoda, że takie cegły z osobistych.
LEE - Ciągnie grę jak potrafi i próbuje jak najlepiej zastąpić Martina, co jest jednak ciężkim zadaniem. Rzut mu nie siedział, ale trafił ważną trójkę w 4 kwarcie, miał kluczowy przechwyt także w 4 kwarcie, a w 4 kwarcie nie trafił też osobistego na 10 sekund przed końcem 4 kwarty. Ogólna beka z osobistych Houston, 14/25...
DRAGIC - Statystyki imponujące, ale jakoś umknął mi jego występ. 23 punkty, 8 asyst. Takie cyferki zawsze na propsie, ale czegoś jednak zabrakło. Zagrał w pierwszym składzie nawet mimo tego, że wrócił już Lowry. Pozostaje gorący i pewnie pogra na takim poziomie do końca sezonu. Kto by się spodziewał?
ŁAWKA - Budinger to jeden z moich ulubieńców. Wiadomo, w końcu siatkarz. Do tego ma pod górkę całe życie, bo wygląda jak centaur. W koszykówkę na szczęście także potrafi grać. Tym razem aż 22 punkty z ławki. Tak to może wyglądać! Może wróci do łask na stałe? Lowry -  jeszcze cień samego siebie, ale wróci. Wierzę. Patterson świetnie zastąpił kontuzjowanego Camby'ego. 8 punktów i 8 zbiórek. Gdzie był Boykins ja się pytam? Co z Dalembertem? Morris pluje sobie w brodę, że trafił do Houston, a nie do Phoenix :).

Teraz Clippers na rozkładzie, ale dopiero w niedzielę. Będzie fest mecz, wierzę. Ayon vs. Gomes Paul. Pojedynek na szczycie!

MVP: Gordon klawo, Landry klawo jak cholera, ale nie byłbym sobą, gdybym nie napisał Ayon. Popis w 4q i w OT. Jego uśmiech, gdy usiadł w OT po owacji. Bezcenne!
Najlepszy występ z ławki: AIR BUD PIES NA GOLE vs. Landry i Ayon. Werdykt prosty.
Najsłabszy występ: Parsons do spółki z Houston.
Gwizdki: Parę decyzji wzięli na prawdę z dupy, ale jakoś ogarniali. JAKIE 6 FAULI AYONA?
Krajobraz po CP3: Przegrana z Phoenix beka, a zaraz HORNETS!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz