wtorek, 17 kwietnia 2012

Game 61 vs. Charlotte Bobcats



To był ciężki mecz do oglądania. Fakt. Jeśli ktoś ma ochotę pooglądać antykoszykówkę to zapraszam do seansu. Miałem iść spać już po połowie, albo po pierwszym posiadaniu w meczu, już nie pamiętam. Zdecydowałem, że jednak dotrwam do końca, bo już niedługo będę musiał się przenosić gdzie indziej. Tak, tak, najprawdopodobniej do Charlotte. Znów będzie rzeźnia z oglądania, a ja 12 razy się zastanowię zanim wstanę w nocy. Przed tym meczem stwierdziłem, że jest już sam finisz i nie powinienem odpuszczać.

To była katorga. Fakt. Drugi mecz z najniższą zdobyczą w sezonie. W sumie zdobyte zostały 142 punkty, a rekord sezonu to 141. DRAMAT. Najlepsza i tak była 3 kwarta, gdzie Hornets przez jakiś czas nie trafili ŻADNEGO z 17 rzutów. 0/17, a dwie drużyny w tym czasie zdobyły 20 punktów RAZEM. Średnia skuteczność spotkania z gry to 32%, a po 3 kwartach mieliśmy wynik po 47. I tu kończę o statystykach, bo boli mnie samo pisanie o nich, zostawiam to do dogłębnej analizy dla prawdziwych koneserów cyferek. WARTO! Problem był taki, że wiedziałem już przed meczem, że będzie ciężko, a mimo to dawałem sobie złudną nadzieję na cokolwiek. Monty potraktował przeciwników z taryfą ulgową (po prostu chciał dodać odrobinę emocji do spotkania, walka z niechlubnymi rekordami), oszczędzając Gordona i Kamana. Chciał przegrać i wygrał? Na to wygląda. Ot tak oszczędził Gordona, który namęczył się w tym sezonie, a Kaman rzekomo nabawił się kontuzji kostki. Questionable byli także Ayon i Landry, którzy ostatecznie zagrali. Bobcats i tak nie mogli wygrać. Choćby Hornets grali w 3, to i tak by to im nic nie dało. 17 porażka z rzędu stała się faktem (niechlubny rekord organizacji). I tam ma trafić Anthony Davis? Zanotuje ciężki start i zderzy się brutalnie z rzeczywistością. A od przyszłego sezonu pewnie będę to oglądał... Lepiej być nie może.

Hornets zrobili głupotę wygrywając ten mecz. Fakt. Mają teraz 19 zwycięstw, a jeśli wygrają któryś z 5 ostatnich meczy (2xHOU,GSW,LAC,MEM) co jest bardzo prawdopodobne, to przeskoczą i Sacramento i Cleveland. Nie o takie tankowanie walczyliśmy! Hornets nadal są najgorętszą drużyną w lidze, notując CZWARTE zwycięstwo z rzędu. Wow. Ciekawe co tam im teraz siedzi w głowie. Jaki jest plan.

Bobcats trenował Paul Pierce. Fakt. Stephen Silas (syn Paula Silasa) to klon zawodnika z Bostonu. Niestety trenerka to ciężki zawód.



I na koniec napiszę, że bardzo się ciesze, że były to tylko 4 kwarty oraz bardzo się dziwie, że z Bobcats dało się w tym sezonie przegrać. Także po zawrotnym meczu, 73-71. Nudzili się nawet goście od wyniku, którzy chyba zasnęli, bo tablica zniknęła na jakiś czas z ekranu. Aaa i dzięki za Lady Cats które trochę tyłeczkami pokręciły. Były emocje! I dzięki za CST, za gości z którymi nie można się nudzić i którzy jako tako trzymali mnie przy życiu. Wieczna beka z nimi!

PRZEJŚCIE
Pisanie poszczególnych opinii po tym meczu będzie niezwykle ciężkie, no ale spróbujemy.

AMINU - Przeciwnicy na nim nie poszaleli, ale sam niczym, poza defensywą oczywiście, się nie zapisał. 6 punktów i zbiórek oraz 2 przechwyty. Daje radę.
THOMAS - Rozpoczął kolejny mecz w S5, po poprzednich grach, gdzie Monty nie znalazł dla niego wiele czasu. Przywitany konkretną czapą od Bismacka. Tylko 13 minut, 2 zbiórki i career high 3 asysty.
SMITH - Wystąpił na centrze i miał na prawdę silnego przeciwnika. Biyombo pod koszem uprzykrzał mu życie, ale na obwodzie już za nim nie nadążał. 9 punktów, 6 zbiórek i 2 bloki.
BELINELLI - Włoch zagrał chyba najgorzej ze wszystkich, a na pewno z najgorszym procentem. Nie miał pomysłu, odpalał na siłę. A może Monty go o to poprosił? Do tego zakończył serię 34 trafień z rzędu drużyny Hornets z linii rzutów osobistych...
VASQUEZ - Bardzo poprawne spotkanie, a szczególnie penetrowanie pod kosz, gdy była taka potrzeba, gdy robiło się gorąco. 20 punktów to wyrównany rekord kariery. I fajnego wywiadu udzielił po meczu, że widzi jasną przyszłość klubu. WIADOMKA!
HENRY - Cegiełka będzie wracał jak bumerang przy takich meczach...
AYON - Wreszcie trochę więcej minut i od razu bardzo dobre zawody. Popisowa już dobitka, 8 zbiórek i 2 bloki. Znów niedosyt, że nie zagrał przeciwko Najerze, bo taki pojedynek elektryzowałby cały świat! Fajny przytulasek z Biyombo po meczu.
LANDRY - Miał nie grać z powodu kontuzji łydki, no ale zagrał. Pojawił się późno, ale i tak miał double double, a do tego dwie z rzędu akcje and1.
DYSON - Najlepszy mecz w karierze! 9 punktów przeciwko Bobcats. Sam chciałbym mieć choćby takie zdobycze. Bez skrupułów wchodził pod kosz. Szkoda, że nie trafił jednego wsada (zamierzone?), bo znalazłby się w top10. Kogo ja chcę oszukać? BEKA Z top100!
BROWN - Tu także będzie ciężko cokolwiek napisać. Niezłe cyferki, ale nic poza tym.
MULLENS - Lubię gościa. Wygląda jak nerd komputerowy, do tego był pomijany w Oklahomie, a tutaj,w Charlotte zaczął dostawać minuty i nawet jako tako się spłacać. Jeżeli jest to w ogóle możliwe. Ten mecz to jednak festiwal cegieł, także nic specjalnego od Byrona.
BIYOMBO - Będzie gościem. Przeżywa każde spotkanie tak samo, smutno wyglądał po niecelnych osobistych. Nie trafił nic z gry, ale przyszłość będzie należeć do niego. 9 zbiórek i 2 bloki. Przypominam, to (ponoć) rocznik '92.
HENDERSON - Teraz jest gwiazdą tej drużyny. Świetny, atletyczny zawodnik, który potrafi nawet sporo, a powinno być jeszcze lepiej. Miesiąc kwiecień to jego najlepszy okres w NBA do tej pory. 27 punktów i zostawienie na prawdę dobrego wrażenia. Może to on zbiera tych wszystkich kibiców w sali?
WALKER - Parę niezłych ruchów, ale to nie jest jeszcze jego czas. Dobrze, że dostaje okazje do gry, ale jeszcze trochę czasu minie, zanim zacznie spełniać pokładane w nim nadzieje. 6/16 i 14 punktów. Asystentem to on na razie nie będzie, a to jedno podanie w dach hali było na serio niezłe.
ŁAWKA - White - nic specjalnego, jedyny DJ tego dnia w drużynie nie nagrał dobrej muzy (eee lipny żart). Moon to marketingowy pomysł Jordana. Na co był właściwie podpisywany? Ceglił na poziomie. MJ za wszelką cenę chce uniknąć najgorszego bilansu w historii ligi? Może ma zamiar kolonizować księżyc? Może chce sprzedać ze 2 koszulki z nba.store? Przyszedł Moon i pojawiły się same pytania... Bez odpowiedzi... Carroll - ostatnia nadzieja białych raczej bez szału. OOO mam pomysł. Co by było, gdyby Bobcats grali samymi białymi zawodnikami? Higgins bez szału. Thomas miał jedną kozacką dobitkę. Nadal to człowiek zagadka, bo powinien być atletycznym kozakiem i wartościowym zmiennikiem w tej lidze. Niestety.

Teraz ponowne spotkanie z Memphis, na które po raz kolejny doczekać nie może się Vasquez. Czy to wygrają? Pożyjemy zobaczymy.

MVP: Henderson na dużym propsie, ale jednak dzięki Vasquezowi Hornets wygrali mecz.
Najlepszy występ z ławki: Landry. Miał nie grać, zagrał i zrobił różnice. 14-12 w 23 minuty. Forma jest.
Najsłabszy występ: Całe spotkanie, no i chyba wszyscy aktorzy się na to złożyli.
Gwizdki: Mogli przerwać ten mecz, albo w ogóle do niego nie dopuścić. Ciekawe gwizdki też byłby mile widziane, aby rozruszać towarzystwo.
Krajobraz po CP3: Vasquez dopracował floaterka, a Paul po raz kolejny prowadzi Clippersów do zwycięstwa nad Oklahomą. Mają receptę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz