niedziela, 8 kwietnia 2012

Game 56 vs. Minnesota Timberwolves



No i gitara gra, wygrany mecz! Morale się nie załamały widać po porażce z San Antonio, a to się ceni. Do tego było to zwycięstwo przeciwko Minnesocie, wrogowi publicznemu numer 1 w tym sezonie. Od początku musiałem życzyć im wszystkiego najgorszego, aż w końcu zaczęli przegrywać, a wyższy pick zaczął pojawiać się na horyzoncie. Szkoda, że zbiegło się to w czasie razem z kontuzją Rickiego, którego najpierw hejtowałem, ale w końcu przekonał mnie do siebie i do swojej gry. Oby wrócił do gry jak najszybciej i zrobił to w jak najlepszym stylu. No ale jak piszę na początku, bardzo ważny mecz. Może GSW i DET się zepną i któraś z nich jeszcze zrzuci niżej w tabeli Minnesotę. OBY! Po raz kolejny nie wystąpił Jack, który chyba jest skłócony z Gordonem i omija go szerokim łukiem. Na szczęście nie siedział w jakimś dresie, tylko ubrał się zawodowo, jak na kozaka przystało. Choć na początku zawodnicy z Nowego Orleanu raczej sobie przeszkadzali zbierając piłki i przeprowadzając kontrataki, to w porę się opamiętali. Przed 4q byłem już pewien wygranej, bo było +12 dla Hornets, ale w porę zobaczyłem kogo oglądam. Szybki run 10-0 i nerwy od nowa. Przed meczem najbardziej obawiałem się o pojedynek podkoszowych obu drużyn. Na szczęście zostałem mile zaskoczony. To był dobry pojedynek, ale ze wskazaniem na NO. Rzucali (Smith i Kaman) z tak szalonym procentem, że szok. Jason zaliczył ogólnie chyba najlepszy mecz w karierze, rzucając rekordowe dla siebie 26 punktów (12/16 SZALEŃSTWO) i zbierając 10 piłek, co pozwoliło mu na dopiero trzecie double-double w karierze. Do tego 3 przechwyty, a więc praktycznie mecz bez mankamentów. Te pokłady energii, ten błysk w oku i współpraca z kibicami. MIAZGA. Kaman dotrzymywał mu kroku i też praktycznie się nie mylił. Rzucał swoje rzuty, 9/10 prowadzące do 21 punktów i 10 zbiórek. Do tego 4 asysty i 4 bloki (szkoda, że raz blokował rzut, który nie miał szans na wejście do kosza, a spowodował jeszcze goaltending...). Skutecznie ograniczał Pekovica, który poprzednie mecze przeciwko Hornetsom na pewno długo zapamięta, gdyż szło mu wyśmienicie. Do tego Kaman dostał technicznego, za to, że powiedział sędziemu, że był faul. Ciekawe co z innymi, nadużywającymi tego stwierdzenia, zawodnikami? Z Arizą jest ciekawa historia, gdyż nie wyszedł w ogóle na 2 połowę, a nikt nie donosił o jego kontuzji. Po prostu, coach decision. 4 punkty, 3 asysty, 2 przechwyty, blok i zbiórka. W obronie jednak nie był aż tak wydatny i może dlatego Monty go posadził. Vasquez znów rozpoczął rozprowadzanie piłek, zanotował double-double, 11 punktów, 10 asyst i 5 zbiórek. Z nim na boisku drużyna była +25. Korzysta z okazji, gra swoje, również żyje z drużyną, jest bardzo aktywny. Gordon zagrał najsłabszy mecz odkąd żyje. A żył ledwo ledwiutko. Na początku 1 kwarty zrobił sobie coś z plecami i do końca połowy się nie pokazał na boisku. Pomyślałem sobie 'aha'. Mógł w tej chwili skończyć sezon. Stwierdził że pogra. Ja stwierdziłem, że też mnie bolą plecy, ale oglądałem dalej. TO SIĘ CENI! Jeździł na rowerku z okładami na plecach i się dogrzewał. Na drugą połowę był gotowy, ale nie biegał właściwie nic. A jak już to w tempie żółwia. Jednak Monty go trzymał i mimo ciągłego grymasu na twarzy jakoś dawał radę. Przykre 3/12, ale najważniejsze było to, że przeżył. HAHAHAHAHAHAHAHhaahahahahaHHAHAHAHAHAHAHAHA piszę to w trakcie meczu CHI@NYK I BEKA WIECZNIE GRANA Z MVP HEHEHEHEHEHEHEHEH. Gordon miał 10 punktów  i 3 zbiórki. Ten grymas mnie przygnębiał, ale wydaje się, że jest wszystko dobrze. Ławka raczej bez szału, poza Aminu, który świetnie zastąpił Arize. 9 punktów, 6 zbiórek, 3 asysty i 2 bloki. Pełny serwis. Belinelli na PG nawet zaliczył no look passa i gdyby tylko nie nazywał się Belinelli KRUL MAKARON to zawitałby w top10. Jako backup jednak solidny mecz bo wiadomo, rozgrywanie to nie jego domena. 6 punktów, 4 asysty i 3 zbiórki. Landry aktywnie, ale to nie był jego mecz. 8 punktów i 6 zbiórek. Widać było chęć chodzenia na linie osobistych, ale sędziowie nie nabierali się tak łatwo. MELOOOOO KLASA KLASA WIWAT MELOOOOOOOOOOO IMAN TEŻ KOZAK A B-DIDDY NAJWIĘKSZY!!! Ayon zagrał karygodne 37 sekund, ale możliwe, że to przez tak wybitne zawody Smitha. W tym czasie 1 zbiórka, na poziomie! Lance Thomas też krótko, no ale 4 minuty dłużej niż Ayon. Henry 4 punkty, ale się rozkręca, a przy takim trenerze jakim jest Monty jego kariera nabierze tempa. Wierzę! W Timberwolves jak zwykle praktycznie nie do zatrzymania był Love, choć rzucał, rzucał i rzucał. 29 punktów (11/23) i 12 zbiórek, ale sam wiele nie ugra. Pekovic miał 11 punktów i 6 zbiórek i był skutecznie ograniczany przez wysokich Hornets. Wesa Johnsona w tym meczu nawet nie odnotowałem. Z Webstera była beka grana przez CST. Fryzura ma się rozumieć. 5 punktów. Barea był jedynym poważnym PG w drużynie, pod nieobecność Ridnoura. 10 punktów i 7 asyst. Ławka to także bez szału, poza byłym MVP Hornets z początku sezonu. Beasley zdobył 20 punktów, zebrał 7 piłek i wyglądał nieźle, a był to jego pierwszy mecz po powrocie z kontuzji. Williams, Ellington, Lee, Randoplh i Tolliver zdobyli w sumie 15 punktów, ale wiele drużynie nie dali. Teraz czas na jednodniową przerwę i kolejny mecz z Lakersami. Niestety, nie wystąpi pewnie Bryant, co jest poważną stratą Hornets. Mógłby wyśrubować nowy rekord. 0/100000000 np.

MVP: Jest tylko jeden. JASON SMITH!
Najlepszy występ z ławki: B-Easy kozaczył i raz wylądował na ławce Hornets. Jack zrobił  z nim porządek.
Najsłabszy występ: Johnson Wes, Ariza Trev. Gordon również mógłby grać lepiej, ale ŻYJE!
Gwizdki: Bez wielkich pomyłek.
Krajobraz po CP3: Tej nocy wychodziło prawie wszystko, a Vasq i Włoch odwalili kawał dobrej roboty. Niech Chris szykuje się do kolejnego pojedynku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz