środa, 25 kwietnia 2012

Game 65 vs. Golden State Warriors



Tak to już bywa, jak spotykają się dwie drużyny, które walczą o jak najwyższy pick w drafcie. Aaa, sorry. Hornets do niech nie należą. Ostatnio klepią wszystko i wszystkich jak leci. Ku wielkiemu niezadowoleniu zwolenników opcji z tankowaniem. Ja już do nich nie należę. Jeśli widzę po wygranym meczu, rzutem na 0.7 sekundy, OLBRZYMIĄ radość, przede wszystkim Vasqueza, to jest mi na prawdę miło. I zobaczycie, to się opłaci dalej i Hornets wylosują dwa bardzo wysokie picki! WIERZĘ!

4.30 pobudka... Po raz pierwszy w tym sezonie tak późno? Chyba tak. W każdym razie robi się już widno powoli! Czuć play-offy. W drużynie Warriors od dłuższego czasu nie grają największe gwiazdy, a ci przegrywają wszystko jak leci (ostatnie 10, to 9 porażek). Tankowanko MODE uderza wszystkim do głowy. Karma wszystkich ukarze! Oby tylko Cleveland wygrali swój mecz z Wizards. Byłoby miło.

W tym wygranym meczu o dziwo nie wystąpili Smith i Gordon (smutny siedział...). A więc ten mecz dominował w nazwiska z D-Leauge. Chyba pobito jakiś rekord! Jak już wspominałem, wygrali Hornets, którzy są coraz wyżej w power rankingach. MOC! Monty to bohater z tego sezonu. Z takim talentem tak rozjeżdżać konkurencję!!!

PRZEJŚCIE

AMINU - Ofensywa na miernym poziomie, widać treningi z Arizą rozregulowują celownik... Na szczęście udało mu się zebrać 11 piłek, choć na koniec i tak na boisku zastąpił go Dyson.
THOMAS - 34 minuty? Serio? To właśnie był mecz, w którym powinien się wykazać. Niestety, nic godnego uwagi.
AYON 
- Mistrz. Grał na centrze, ze swoim wzrostem, a i tak potrafił to wykorzystać na swoją korzyść. Co innego Bogut i Lee, a co innego przeciwnicy z tej nocy. Prawdziwy popis Meksykanina. Otarł się o quintuple-double,.a miótł szczególnie w defensywie, gdzie zablokował kluczową akcje w meczu. Oczywiście, bez top10... Komentatorzy z CSN jarali się nim w opór. 3q to z kolei popis umiejętności ofensywnych. Robił wszystko, półdystans, spod kosza. Powrócił nawet słynny reverse. 13 punktów, 7 zbiórek, 4 asysty, 4 bloki i przechwyt. Ojj jak rozpierała mnie duma. Do tego dba o atmosferę w drużynie. Klepie po glacy Landry'ego, co znaczy że było 'cool'. Szkoda tylko osobistych, bo to ujma na honorze... Zresztą cała drużyna tylko 61% z linii...

BELINELLI - Miał ciężki początek, bo grał przeciw swojej byłej drużynie. Po air-ballu dostał nawet brawa. Wziął to do siebie i włoski temperament eksplodował! Przyjemnie oglądało się jego pojedynek z Thompsonem, gdzie raz po raz torpedowali kosz rzutami. 23 punkty (trójka od tablicy, WSTYD), 4 asysty i zbiórki. I ten layup na sam koniec. Że też wyrobił się w czasie!
VASQUEZ - Oj jakże był zadowolony. Oj jak temu chłopakowi zależy. Oj będą z niego ludzie, już są. Floater już prawie do perfekcji. Kiedy nie idzie, sam decyduje się na odważne akcje. Zazwyczaj trafia. Zawsze ma przewagę na pozycji PG. 11 punktów, 7 asyst i 6 zbiórek. Flirt z T-D zawsze obecny. 
LANDRY - Robił swoje. Robił swoje na prawdę dobrze. Rozstawiał po kontach wysokich z GSW. Robił to bez najmniejszego problemu. Jak pachołki. Oczywiście komentatorzy łapali podnietkę. Dobrze, że chce zostać w klubie, bo będzie ciężko go zatrzymać i nie wiadomo co to będzie się działo w offseason. Trzeba o niego walczyć KONIECZNIE. 
HENRY - 7 minut. Zdziwko, podobne jak przy Thomasie. Tak mało, a w takich meczach powinien grać tak dużo. No nic, Monty wie co robi. Może zdjął go, za tego lekkiego flopa? Czy to znaczy że Henry chce do LAC?
WATKINS - Wszedł, trafił co miał do trafienia, pozbierał, pofaulował. Szału nie robi, roster zapełnia. Przypomina mi DJ Mbengę.



DYSON - Paczka pierwsza klasa! Szkoda, że kompletnie umknęła uwadze komentatorom z CSN. CSN. Co to za stacja? Cały czas gadali z GM Warriors Myers'em... Wracając do Dyson'a to gra solidnie, ale będzie miał problemy z podpisaniem nowego kontraktu, choć bardzo się stara. 
JEFFERSON - Ładnie zaczął mecz, bo od dwóch trójek w pierwszej minucie. I tyle Rycza widzieliśmy.
TYLER - Ładnie go podpuszczał Landry, a ten głupi się nabierał i tracił piłkę. Mimo to fajnie, że dostaje teraz spore minuty, choć gorącą głowę ma cały czas. 40 minut gry i tylko 5/17 oraz 6 fauli. 13 punktów i 8 zbiórek. Za sezon będzie dobrą pomocą z ławki. Do tego fajny pojedynek z Ayonem w parterze, który trwał całą akcje HEHE.
GLADNESS - Niezbyt radził sobie pod koszem Hornets, ale pod własnym zanotował 4 bloki i zebrał 7 piłek. 
THOMPSON - Zadziwia. Gra coraz lepiej, coraz pewniej. Coraz szybciej składa się do rzutu. Już teraz jest liderem tej drużyny, a ze zdrowymi Currym, Bogutem i Lee będzie kosił ostro. Transfer Ellisa okazał się dla niego zbawienny. 16 punktów od świetnego rookiego. 
JENKINS - Pierwsza połowa bardzo mierna. 0/6. Druga to już inna bajka. 10 punktów i 10 asyst ostatecznie. Co ciekawe, zajmuje pierwsze miejsce w ilości meczów z +10 asystami wśród rookies. Ładnie, jak na kogoś, na kogo nikt nie stawiał. 
ŁAWKA - Rush był tak blisko Nowego Orleanu... Można tylko żałować. Strzelba z ławki, do tego defensywa na wysokim poziomie. Świetny transfer. Moore miał przebłyski, ale wyróżniał się tylko fryzurą i doświadczeniem. Wright i McGuire nie pomagali zbytnio, ale starali się nie przeszkadzać. 

I teraz ostatni mecz sezonu. Houston na rozkładzie... Nie grają już o nic, a każde zwycięstwo oddali nas o parę kilometrów od dobrego picku w drafcie. Fakt. EEE tam, wygrają i wylosują 1 i 2. WIERZĘ!

MVP: Żaden tam Belinelli, tylko Ayon. Gdy tylko dostaje przyzwoite minuty, robi wszystko poprawnie.
Najlepszy występ z ławki: Niedoszły Hornet i Landryneczka. Przyszłościowo TOP ligi jeśli chodzi o rezerwowych.
Najsłabszy występ: Rycz i Thomas jakoś mi umknęli. Może tak dobrze grali w defensywie na sobie? Nie.
Gwizdki: Bardzo może być. Do tego ZAUWAŻYLI goaltending w ostatniej akcji! Nie to co parę sezonów temu w meczu z Phoenix, gdzie było zwykłe oszustwo, albo nieznajomość przepisów.
Krajobraz po CP3: Vasquez cieszy się lepiej od Paula! Wciąż Paul>Vasquez, ale Greivis robi olbrzymie postępy z nieograniczonym prawie czasem gry.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Game 64 vs. Los Angeles Clippers



Monty Williams referring to Clippers "It's hard to play against all the flopping and nonsense that goes on with that team.”


"I FLOP SO HARD POPOVICH WANT TO SIGN ME"


"BEKA"



Czy może Los Angeles Floppers? Smutek ogólny po tym meczu, beka jeszcze większa. Dziwne rzeczy dzieją się w państwie sternowskim, oj dziwne. Najpierw Ron Artest targnął się na życie Hardena, po czym poszedłem spać. Wstałem o 3.30 i miałem nadzieję na dobry mecz, zdominowany przez DOBRĄ grę zawodników, a nie przez pokazy aktorstwa i 'sędziowania'. To samo co z Barceloną i innymi zabawnymi drużynami. Są tacy dobrzy, to po co im sędziowie? Szkoda, że NBA rozłożyła parasol ochronny na Griffina...

Nowy Orlean był o tyle  -  taką małą ociupinkę, od ponownego ośmieszenia drużyny z Hollywood. Przemawia teraz przeze mnie jad i jest mi przykro, ale zazwyczaj reaguje na coś. Już olewam to ile drużyn Hornets by przeskoczyli w loterii, gdyby wygrali. Tak dobrze grającej 'słabej' drużyny nie widziałem od dawna. To jest fakt, bez żadnego fanatyzmu. A tej nocy po prostu przeszkadzano im w dobrej grze.

Teraz trochę jadu:
-Ayon dostał technicznego, za to, że sfaulował Griffina, który zaraz do niego wystartował z pretensjami. EL TITAN ani be, ani me po angielsku, to nic nie śpiewał. Niestety, to wystarczyło. (nawet te ogórki z majka z Los Angeles mówiły że nic nie było)


 -Mo Williams ściągnął do parteru za szyję Erica Gordona, który mimo to cudem trafił and1. Obyło się na flagrancie1. Teraz ten sam faul w drugą stronę. Flagrant2 i wykluczenie na 2 mecze.
-Jason Smith i jego rzekomy łokieć, od razu z faulem technicznym. Tutaj ostrożnie komentuje, bo nie ma żadnej dobrej powtórki, ale i tak to jest BEKA.
-Ładnie raz Paul wymusił faul, gdy 'rzucał' za 3. Nikt nie nabrał się na to, gdy robił takie rzeczy w Nowym Orleanie...
-Vasquez za faul na Evansie najpierw dostał flagranta2, zmienili na flagranta1, żeby na koniec skończyć z personalem. JAK ŻYĆ PANIE PREMIERZE?
-Reggie Evans.

Sam mecz jako tako mógł się podobać. Ładne akcje, liczne runy. Mecz na poziomie, z wysoką intensywnością akcji. Niestety dla mnie było MILIARD rzutów osobistych. Mecz trwał od 3.30, do 6.30, czyli jakieś 26 godzin (chwała, że Monty pod koniec 4q nie brał czasów, zrobił to dla mnie. THANKS COACH!). A to wszystko przez ESPN. Nie dość że komentarz tych placków od BINGO (myślałem że dochodzą poza kamerą... OŁ MI OŁ MAJ co jakiś czas, spuszczali się, że Clippersi tacy poszkodowani wiecznie...), to jakieś wątpliwe przedłużanie osobistych, wznowień. Rano byłem nie do życia. Załamany i zły to raz, ale i dumny, że pokazali tym pajacom jak gra się koszykówkę z sercem.

PRZEJŚCIE

AMINU - Znów mnie nosiło, słuchając tego komentarza, jak dziwili się, że Aminu tak sporo potrafi. Że trafia trójki itp itd. Prawda jest taka, ze uciekł im kolejny skarb. 3q to był jego popis, gdzie zdobył zdecydowaną większość (chyba 12, pierwszy musiał być wsad, a jakże) ze swoich 14 punktów. Dzięki temu Hornets wygrali tą kwartę 32-17. Do tego 8 zbiórek, a jedna dobitka to po prostu poezja. Wygiął się jak struna, złapał piłkę prawą ręką, dołożył lewą i zapakował. TOP1.
THOMAS - Zdziwko mnie walnęło jak grał dłużej niż zwykle, ale za to na jakim poziomie, pomalowane okupowane przez niego!. Mimo swojego ograniczenia wzrostowego bronił dzielnie, a do tego dawał radę w ofensywie (10 punktów). Również dał popis w 3q, gdzie bez skrupułów śmigał przeciw asom przestworzy. 
SMITH - Ma ciężkie życie, przez pikników z Los Angeles. Co był przy piłce to na niego buczeli (CZEMU NIBY? BO JEST BIAŁY I NAZYWA SIĘ SMITH?). Jako tako sobie zasłużył i w sumie podziwiam wytrwałość tych 'kibiców', że robili to CAŁY mecz. Zawodnicy LAC próbowali sprowokować Jasona (Jason w ramach rekompensaty za ten faul puścił Griffina na pierwszego wsada, szacunek SLU), co poskutkowało technicznym faulem z dobrą BEKĄ. Poza tym bardzo solidny mecz, choć trzymał się rzutu mid-range. 13 punktów, 8 zbiórek i 3 bloki. Szkoda, że skończył z podkręconą kostką... 
GORDON - Wrócił na stare śmieci i mecz rozpoczął od szybkiego 0/3. Chciał bardzo i szczęście, że schłodził głowę i grał w miarę przyzwoicie. 'Kibice' i tak na niego gwizdali. Hehe a to dobre. Gdy nie szedł rzut zaczął podawać, gdy znalazł lukę śmigał pod kosz, a ta akcja z top7, mogła być dużo wyżej. Mogło jej też zabraknąć, ale gdyby zrobił to Westbrook to byłby top2. Ograł jak tyczki dwóch obrońców (Paul/Foye i Griffin) i skoczył. Tak proszę państwa. SKOCZYŁ. Zapakował z góry jak za starych dobrych czasów. HE IS BACK! 17 punktów (szkoda, że 4 osobiste nie wpadły...), 5 asyst, ale także 6 z niezwykle bolących 19 strat...
VASQUEZ - Nierówny mecz. Na szczęście nie bał się wykorzystywać przewagi wzrostu nad Paulem i często wchodził pod kosz rzucając floatery. Skuteczne. Ten jeden nad DeAndre był kozacki. Do tego jako tako rozprowadzał piły i nie dał się łatwo ogrywać obrońcom Clippersów. Koniec końców i tak się go pozbyli z boiska po 6 faulu. Blisko byli (po 5) Gordon i Ayon...
LANDRY - Jest królem, ale w hali Lakers (LOL). To nie był jego mecz, a Monty jakoś nie chciał nim forsować akcji i chwała tej decyzji.


AYON - Kozak. Czekam, aż nauczy się angielskiego i odpowie tym wszystkim gagatkom na zaczepki. Trzyma nerwy na wodzy i chwała mu za to, bo prędko by wyleciał z meczu, a wszystkie szturchnięcia podsumowuje OGROMNYM i serdecznym uśmiechem. Jaka szkoda, że nie urósł odrobinkę więcej, ale i tak dawał radę w obronie. 4 punkty i 4 zbiórki, a także 2 przechwyty, w tym przechwycił jedną piłkę od Paula. MVP tej ligi bez 2 zdań. Nie ma patyczkowania się z łachami (UP PHOTO).
HENRY - W ciemno można o nim pisać co jakiś czas. Nie boi się wbijać, nawet gdy odbija się od Griffina, to i tak trafia. Dawał radę. 
BELINELLI - Ten słabszy występ KRULA MAKARONA. Wspomnienia wracają jak bumerang...
DYSON - Znów poprawnie, znów na poziomie. Dell i Monty mają zagwozdkę? Nie boi się żadnych rzeczy (nauczył się od Włocha dalekich trójek) i gra bez skrupułów przeciw największym gwiazdom ligi (brał ofensywne na siebie). 7 punktów i 3 asysty. 
WATKINS - Dyson dystrybutor, Watkins odbiorca. Kto by pomyślał, że takie rzeczy nie u mnie na podwórku, a w NBA? 
BUTLER - Ponoć ma parcie na szkło. Wpadł na kamerzystę po spudłowanym layupie i już nie wrócił. Problemy z biodrem. 
GRIFFIN - UNDER MY UMBRELLA ELLA ELLA EE nucił mu Stern podczas wspólnej wizyty pod prysznicem. Szkoda, bo za czasów NCAA uwielbiałem gościa. Ale wytwarza jakąś złą aurę dookoła siebie. Co zrobię. Jest dobry, nie potrzebuje pomocy. 21 punktów i 15 zbiórek. Robi wrażenie.
JORDAN - No, chłopak się zbytnio nie nagrał. Arcyszybko łapał faule, ale w międzyczasie blokował i zaliczył nawet przyzwoitą jak na siebie akcje. 
FOYE - Wziął sobie do serca dwie poprzednie konfrontacje, gdzie grał na zawstydzającym poziomie % nawet dla noworodka. Dawał sygnał do walki od początku i idealnie wykańczał podania Paula w końcówce. I tak jest plackiem i zepsuje tej drużynie jeszcze niejeden mecz, a wygra może 0,5. 
PAUL - MVP tej ligi bez 5 zdań. Nie jestem obiektywny i cud, że nie znienawidziłem go za to, że przeszedł (tak jak miałem z Kaką...) do Flop City, miast do Lob City. Gdyby był z tym składem Hornetsów co teraz, to mogliby być wyżej niż LAC FAKT. Potrafi wszystko, a ta akcja z top1 to majstersztyk. MAN OF STEAL! 33 punkty, 13 asyst, OSIEM przechwytów i 4 zbiórki. Mistrzu, po co marnujesz się w tym teatrze?
ŁAWKA - Simmons zastępował Butlera po przerwie, ale poza wizytą na linii osobistych (tak dziwne dla niego) niczym się nie zapisał. Martina będę się bał już zawsze, po prostu groźnie wygląda i nie chciałbym go gdzieś spotkać po ciemaku. Ale daje radę z ławki, Chińczycy go aż tak nie zepsuli. Williams ceglił że szok. A Del Negro go trzymał na boju aż 29 minut. 3/13... Bledsoe coś teraz gra wreszcie, paczuszka pierwsza klasa, aktywny po obu stronach, walczy o z góry przegrane piłki. Pełen props. Evans FLOP SO HARD. 4q to jego popis :). W końcu skończyła się 33-14. 

Ból pozostanie. Nie wiem czy dadzą radę odkupić się teraz w meczu z Golden State. To nie jest tak ważny mecz. W każdym razie o ohydnej porze, 4.30...

MVP: CP3 4 MVP kampania od zawsze na zawsze.
Najlepszy występ z ławki: Bieda, bieda, bieda... AYON RZĄDZI.
Najsłabszy występ: Belinelli i Mo. Dwie strzelby z ławki, niestety strzelające na ślepo.
Gwizdki: Na pracę magisterską sobie wybiorę o sędziowaniu w sporcie. Ten mecz to będzie jeden z fundamentów. CIEMNO WSZĘDZIE, GŁUCHO WSZĘDZIE, BEKA NA GŁOS, FLOP DZIŚ BĘDZIE.
Krajobraz po CP3: Ahhh ta zatroskana mina Chrisa na ławce, jakoś pod koniec 3q. Co wtedy siedziało w tej mądrej głowie... Pewnie chlipał sobie biedaczyna... Ale dał szansę rozwoju. To się chwali. Niech uczy się w szkole flopa i sam zdobywa mistrzostwo z pomocą Cząsiego, Bledsoe'a i Younga, oraz GOMESA! GDZIE JEST GOMES?

piątek, 20 kwietnia 2012

Game 63 vs. Houston Rockets



Czego się nie robi dla kibiców? W końcu 5 wyprzedaż biletów w sezonie. MUST WIN! To na to spotkanie tak bardzo oszczędzany był Eric Gordon. Chciano podziękować kibicom za ten sezon. Tak to odbieram. I zafundowano fanom konkretne emocje! Dogrywka, zwroty akcji, pościgi, wybuchy, a w tym wszystkim zagrał Samuel L. Jackson i Craig Robinson. KLASYKA GATUNKU!

Przed meczem miałem prawdziwy mętlik w głowie. Wiedziałem, że to ostatni mecz w sezonie przed własną publiką, wiedziałem, że była mobilizacja, ale mignęło mi coś z tym draftem. Że nie warto wygrać. Byłem w szoku, że w ogóle mogłem coś takiego pomyśleć. Na szczęście z biegiem czasu normalniałem. Trzeba było to wygrać. Nowy sezon będzie świetny, a ja już nie mogę się go doczekać. Co ma być to będzie, może te drużyny co tankują fest będą miały mniej szczęścia, a Nowy Orlean dużo, dużo więcej? Hornets na prawdę grają solidnie, a tej nocy mierzyli się przecież z drużyną, która wciąż ma szansę na play-offy. Może nie było dominacji, ale wydawało mi się, że Hornets mieli ten mecz pod kontrolą. Każdy dołożył trzy grosze i przyczynił się do tego, że słońce nad Luizjaną świeci dużo jaśniej. RIGHT ON!

Na początku Rockets jeszcze się chciało, jeszcze walczyli. Sypali trójkami na lewo i prawo (ostatecznie 11/31, ale od 3q to ceglenie się zaczęło, a nie rzucanie), a co najważniejsze trafiali. W końcówce zabrakło im argumentów i tym sposobem raczej na pewno wypadli z walki o play-offy. 6 porażka z rzędu... szkoda, że zbiegło się to w czasie z kontuzją Martina... No nic, nie mój problem. Ważne, żeby Utah się ogarnęli i aby awansowali! TYLE!

Propsy za muzykę Shafta w hali Hornets! Wiedzą co dobre, Isaac RIP!

PRZEJŚCIE

AMINU - Jeden z najlepszych meczy które zagrał w tej koszulce. Zapewnia highlights factory co mecz :). Rekordowe w tym sezonie 17 punktów. Jego rzuty są tak wysokie, że na sekundy znikają z ekranu... Ale wchodzą! Do tego 8 zbiórek, 2 przechwyty i uprzykrzanie życia Parsonsowi.
THOMAS - Znów krótko, znów tylko formalnie, ale dwie akcje miał miodzio (dobitka na poziomie), więc nawet był zauważony przez kibiców! Do tego solidne 5 zbiórek.
SMITH - Statystyki zupełnie nie oddają tego, co pozytywnego wyrabiał w tym spotkaniu. Latał w tę i z powrotem, blokował, bronił nawet. Niestety, został uderzony w nos i resztę spotkania przesiedział na ławce. 
GORDON - Potrafi zadziwić. Gra, odpoczywa, gra, odpoczywa. Ciekawe co teraz? Odpoczywał 2 mecze i mógł wsadzać z góry! WOW! 27 punktów, 5 asyst (podał na alleya nawet, bez odzewu do top10BECZNEGO, gdzie zastaliśmy miernego alleya do Griffina...), 4 zbiórki i 3 przechwyty. Chyba zostanie podpisany :). I to są dobre wieści, bo gdy tylko jest zdrowy (raz złapał się za bark, to zamarłem. Na szczęście to tylko paproszek był) to jest SWAGEREM! Miącha wszystkich na prawo i lewo, a jedną akcje zapamiętam do końca życia jak skręcił całą 5 i ławkę rezerwowych z McHalem na czele. MIAZGA!
VASQUEZ - Grał najdłużej, bo aż 40 minut i nieśmiało flirtował z triple double. 7 punktów, 9 asyst i 6 zbiórek.
LANDRY - Kolejne double double z ławki (klasyczne 20/10). Gość jest niesamowity. To z jaką łatwością wszystkiego dokonuje. W nagrodę rozpoczął 3q. Koniecznie musi zostać na dłużej, a najważniejsze, że sam tego chce! Jedno zdjęcie kocham. Landry ze swoim słynnym już na cały świat gestem Kozakiewicza i ekspresja Aminu. Chcę taki plakat!



AYON - Wreszcie doczekałem się na mecz w starym stylu, stylu MVP. Wreszcie dostał przyzwoite minuty i jako taką swobodę poczynać. Dalej latał w tę i we w tę stawiając wszystkim zasłony. Tak rozpierała go energia, że zszedł z boiska po 6 faulach, ale dopiero w OT. OT, do której sam doprowadził. 4q to jego popis, gdzie trafiał arcyważne rzuty (hak na Scoli, rzut na 40 sekund przed końcem), gdy na przeciw niego grał Scola (który jest jego bohaterem o dziwo, jakimś tam idolem może(?), po tym meczu na pewno nastąpiła zamiana ról, bo Ayon go ogrywał gładziutko). Sama dogrywka to jego popis pod względem przeglądu boiska. 3 asysty z rzędu. Mecz skończył ze statystykami 9 punktów, 10 zbiórek i 4 asyst. Miałem nosa, że dzień wcześniej włączyłem go do fantasy. MISTRZ!
BELINELLI - Solidna i powoli uznana (LOL) marka. Ławka to jego miejsce, ale zarazem co mecz potrzebuje +20 minut, aby się wykazać. Tym razem mu się udało, bo zdobył 13 punktów. KRUL MAKARON Z ŁAWKI! Na ławce prezentował też bicki, których pokazywania nauczył go prawdziwy mistrz w tym fachu!
DYSON - Trochę się poczuł, bo wbijał się pod kosz, ale niestety to nie był jego dzień. 0/5 i schłodzona głowa.
HENRY - Miał pecha, bo Parsons ratując piłkę trafił bo prosto w główkę. Chyba zobaczył wtedy gwiazdy, bo mecz zagrał mierny.
WATKINS - W sumie to nie zebrał 13 piłek, a całe 0. Zdobył nawet dwa punkty z gry! Taaaaa, tak było.
PARSONS - Nie wybaczę mu tego, że zabiera przede wszystkim minuty AIR BUDOWI. Ten mecz to z jego strony ostra lipa, bo tylko 1/9 z gry. On < BUD.
SCOLA - Ma nowego idola, w osobie Ayona. Chyba nie zejdzie poniżej określonego poziomu, ale ten mecz jakiś niemrawy. Chyba przykleił się do pola 3 sekund, bo wychodził z niego gdy musiał. Nie brał na siebie odpowiedzialności, oddał tylko 10 rzutów z gry. A mógł skończyć akcje wsadem!
CAMBY - Gdzie jego plakat w 'MVP', jak składa się do rzutu? Ja to po prostu kocham! Marcus gra jak młodzieniaszek i gdyby nie kontuzja pleców pewnie dociągnąłby do 20 punktów. Zostawił za sobą jednak bardzo dobre wrażenie. Nie bał się grać na kontakcie i często lądować na ziemi. Klasa. Szkoda, że takie cegły z osobistych.
LEE - Ciągnie grę jak potrafi i próbuje jak najlepiej zastąpić Martina, co jest jednak ciężkim zadaniem. Rzut mu nie siedział, ale trafił ważną trójkę w 4 kwarcie, miał kluczowy przechwyt także w 4 kwarcie, a w 4 kwarcie nie trafił też osobistego na 10 sekund przed końcem 4 kwarty. Ogólna beka z osobistych Houston, 14/25...
DRAGIC - Statystyki imponujące, ale jakoś umknął mi jego występ. 23 punkty, 8 asyst. Takie cyferki zawsze na propsie, ale czegoś jednak zabrakło. Zagrał w pierwszym składzie nawet mimo tego, że wrócił już Lowry. Pozostaje gorący i pewnie pogra na takim poziomie do końca sezonu. Kto by się spodziewał?
ŁAWKA - Budinger to jeden z moich ulubieńców. Wiadomo, w końcu siatkarz. Do tego ma pod górkę całe życie, bo wygląda jak centaur. W koszykówkę na szczęście także potrafi grać. Tym razem aż 22 punkty z ławki. Tak to może wyglądać! Może wróci do łask na stałe? Lowry -  jeszcze cień samego siebie, ale wróci. Wierzę. Patterson świetnie zastąpił kontuzjowanego Camby'ego. 8 punktów i 8 zbiórek. Gdzie był Boykins ja się pytam? Co z Dalembertem? Morris pluje sobie w brodę, że trafił do Houston, a nie do Phoenix :).

Teraz Clippers na rozkładzie, ale dopiero w niedzielę. Będzie fest mecz, wierzę. Ayon vs. Gomes Paul. Pojedynek na szczycie!

MVP: Gordon klawo, Landry klawo jak cholera, ale nie byłbym sobą, gdybym nie napisał Ayon. Popis w 4q i w OT. Jego uśmiech, gdy usiadł w OT po owacji. Bezcenne!
Najlepszy występ z ławki: AIR BUD PIES NA GOLE vs. Landry i Ayon. Werdykt prosty.
Najsłabszy występ: Parsons do spółki z Houston.
Gwizdki: Parę decyzji wzięli na prawdę z dupy, ale jakoś ogarniali. JAKIE 6 FAULI AYONA?
Krajobraz po CP3: Przegrana z Phoenix beka, a zaraz HORNETS!



czwartek, 19 kwietnia 2012

Game 62 vs. Memphis Grizzlies



Zgodnie z przewidywaniami, Hornets ten mecz przegrali. Takie było założenie, a samo wykonanie przebiegało nadzwyczaj sprawnie. Memphis ten mecz musieli wygrać, aby ostatecznie zaklepać sobie miejsce w PO. Początek mieli jednak toporny i było zabawnie. Do końca pierwszej połowy Nowy Orlean prowadził nawet jednym punktem. Trzecia kwarta to z kolei powrót do korzeni. 37-12 w łeb. WOW. Memphis trafiali wszystkie rzuty. Może tak się umówili z obręczą? Hornets w tej części spotkania o mały włos uniknęli (chyba) kompromitacji w postaci takiej, że zanotowaliby więcej strat niż punktów. Po prostu sprawa w szatni wyglądała na krótką piłkę. Takiego spadku umiejętności podczas jednego meczu dawno już nie widziałem. Nawet czwarta kwarta, wygrana 31-19 nie pomogła. No, ale 1/5 wykonana, czy tam 1/12, czy może 25% z liczby 89 albo obwód koła razy podstawa kwadratu i pierwiastek pi er kwadrat w nawiasie razy 5 do potęgi pierwszej. Matura za pasem! W każdym razie, jak już to policzyliście, to wiecie, że pozostały 4 mecze.

Nie spodziewam się fajerwerków do końca sezonu już. Eric Gordon odpoczywał po raz kolejny. Chyba serio się boją, że coś sam może wyrwać. Albo pokazać się z takiej strony, że każdy da mu 3xMAX kontrakt. Okafor wypadł do końca sezonu. A TO CI DOPIERO HISTORYJA. Chris Johnson aka. CJ został zwolniony i w jego miejsce podpisano Darryll'a Watkinsa. Kolejnego nołnejma, który był na Media Day w Nowym Orleanie. Skąd oni ich biorą wszystkich?

Aaa no i ciekawy stat, a mianowicie 24 straty. Ot tak, z dupy totalnie. Zaczęli je sobie kolekcjonować od 3q... Aaa i ciekawy stat numer 2. Memphis rzucali 23 razy więcej na kosz. Operacja tankowanie na całego. 4 TO GO! I to chyba na tyle, bo co mam się spuszczać nad ustawionymi meczami? hehehe!

PRZEJŚCIE

THOMAS - Znów jako starter, znów mecz bez historii. Tym razem według wszystkich stron WWW zaczął na pozycji SF. Ciekawe, ale to tyle. 2 bloki lux, 14 minut lipa.
AMINU - Ofensywnie kaszana konkretna. Nawet zdarzały mu się przebłyski konkretnej obrony na Rudym, ale nic poza tym.
SMITH - Wzięty na plakat przez Gay'a (ukarał go, bo w poprzedniej akcji Smith zawisł na koszu poświetnej asyście Greivisa), chociaż pojawił się jako akcja wieczoru w TOP10! Nawet dodam ciekawostkę, że otwierał zestawienie po no look passie od Henry'ego. KARIERA STOI OTWOREM! Poza tym miał ciężką noc, gdyż wiele w obronie nie zdziałał, a w ataku dołożył 12 punktów, głównie po świetnych asystach.
BELINELLI - Jeśli potrzebujesz rzucić za 3, tak z metr, dwa, od linii to dzwoń do KRULA MAKARONA. W lidze jest od tego specem. Szkoda, że tylko od tego. 16 punktów, z czego 14 w pierwszej połowie, co zapowiadało kolejną zdobycz +20. Wtedy obudził się Allen.
VASQUEZ - Grał na serio, od samego początku, do samego końca 2 kwarty! NA SERIO! Przeciwko byłej drużynie zaprezentował się bardzo poprawnie, choć potem show ukradł my Dyson. 9 punktów i 9 asyst. Do tego aż 7 strat, ale widać było, jak mu zależało.
WATKINS - WOW. Całkiem nieźle, jak na debiut w koszulce Hornets. Przed podpisaniem tutaj, grał 9 meczu w San Antonio, ale raczej tylko mignął. Podpisał kontrakt i od razu dostał 29 minut. Trzeci najdłuższy występ. No ładnie. W tym czasie zebrał AŻ 13 piłek, choć szczerze, to mi to umknęło. Do tego 2 bloki i 2 asysty. Choć raczej pewniakiem jest, że doczeka tylko końca sezonu i ARIWEDERCZI ROMA...
LANDRY - Fajnie w ofensywie, nie bał się nawet grać plecami do Haddadiego. Gorzej już z defensywą i Monty trzymał do tylko 21 minut na parkiecie. W tym czasie 16 punktów i 9 wizyt na linii osobistych.
HENRY - No look pass niezły, ale przeciw byłej drużynie zaprezentował się średnio. A osobiste, jak na pozycję SG/SF to już karygodność!
DYSON - ... Człowiek zagadka. Mecz na poziomie 24 punktów, 3 zbiórek i przechwytów oraz 2 asyst. Młody Chris wrócił do miasta? Nieeeeee, to Jerome Dyson! Jak pisałem wyżej, ukradł show Vasquezowi. Grał dopiero 5 mecz w karierze, a bez kompromisów wbijał pod kosz. Jak prawdziwy wyjadacz. Poza trafionymi rzutami w tłoku (skoro dystans nie siedzi, trzeba zmieniać styl, KLASA) z dziecinną łatwością wymuszał faule (14/16). Pracuje mocno mocno MOTZNO na nowy kontrakt, a już pewne jest, że zostanie z drużyną w czasie offseason (akcja w której zastawiał Rudy'ego musiała zaważyć. To było piękne). NAJS, mecz życia oby częściej!
AYON - Wypadł Kaman, wpadł Wilkins. Ciężkie życie Meksykanina. Chociaż bawi się dobrze na bankietach. Fotki pierwsza klasa! Sam występ też niezgorszy, szkoda, że tak krótki. 13 minut, 4 zbiórki i punkty. Swoje robi, a zbiórek miałby jeszcze więcej, gdyby próbował łapać piłki, a nie tylko je zbijać do lepiej ustawionych kolegów. BEZINTERESOWNIE GRA I ALTRUISTYCZNIE!
GAY - Rudy pies Mendoza zadziwia. Przez chwilę myślałem, że Aminu da mu radę, ale były to marzenia ściętej głowy. Kreacja pozycji na najwyższym poziomie, forma przed play-offami jest. Będą silni. A ten TOMAHAWK w top10 to MIAZGA TOTALNA!
SPEIGHTS - Sprawa ta sama co Thomas. Zaczyna mecze, niczym się nie wyróżnia.
GASOL - Cud, że uniknął wtedy kontuzji kolana. CUD! W tym meczu nie musiał nawet zbytnio szaleć, a i tak swoje 5 groszy dodał.
ALLEN - Odpuści rzucanie, skupi się na obronie, a Clippersi będą mieli z nim wiele problemów w 1 rundzie.
CONLEY - Tym razem występ na najwyższym poziomie przeciwko Hornetsom. Bez taryfy ulgowej. Szczególnie świetnie kierował wydarzeniami w 3 kwarcie. Rzucał, asystował. Ostatecznie 20 punktów i 5 asyst, ale na Paula będzie to ZA MAŁO!
ŁAWKA - Randolph - rzutowo miodzio. W każdej chwili będzie mógł wejść na wyższe obroty. Tak się poczuł, że odpalił nawet za 3. Oczywiście pudło. Mayo - znów narzucał się najwięcej w drużynie (14, tyle co Gay), ale tym razem jako tako wpadało. 50%. Pargo żadnym wsadem się nie popisał, a bez tego nie zwraca uwagi. Pondexter oddawał zabawne rzuty, takie cegły, że ch*j. Serio, aż zacząłem się o niego bać. Cunningham głównie grał w przegranej 4 kwarcie. Haddadi jak tylko grał, to publika szalała. Starał się, ale został wyfaulowany po 16 minutach. Był pojedynek Ayon vs. Haddadi. Był. Aż odjęło mi mowę i piszę tak mało. Selby - 53 sekundy. Arenas cały mecz przesiedział, a szkoda...


Houston mamy problem! 5 porażek z rzędu, a faza PO się od nich oddaliła. Teraz Hornets grają z nimi back-2-back. Będzie ciekawie, Gordon pewnie wróci, a ja nie wiem co o tym myśleć. Wydaje się, że serio wszyscy chcą ten mecz wygrać. To ostatni mecz w sezonie przed własną publiką. Jestem ciekawy.
I WIWAT UTAH JAZZ!

MVP: Rudy bez konkurencji i POZA KONTROLO, ale Dyson jestem zachwycony. Pytanie do kiedy?
Najlepszy występ z ławki: POZA KONTROLO jedna osoba, a do tego te 13 zbiórek Watkinsa robi wrażenie.
Najsłabszy występ: Hornets - (1q, 2q, Dyson, EL TITAN ZAWSZE) = lipa.
Gwizdki: Nic nie wymyślili, ale hejt wieczny na sędziowanie...
Krajobraz po CP3: Dyson na najwyższym poziomie, Vasquez solidnie, a Clippersi i tak będą mieli bardzo ciężką przeprawę w PO!

wtorek, 17 kwietnia 2012

Game 61 vs. Charlotte Bobcats



To był ciężki mecz do oglądania. Fakt. Jeśli ktoś ma ochotę pooglądać antykoszykówkę to zapraszam do seansu. Miałem iść spać już po połowie, albo po pierwszym posiadaniu w meczu, już nie pamiętam. Zdecydowałem, że jednak dotrwam do końca, bo już niedługo będę musiał się przenosić gdzie indziej. Tak, tak, najprawdopodobniej do Charlotte. Znów będzie rzeźnia z oglądania, a ja 12 razy się zastanowię zanim wstanę w nocy. Przed tym meczem stwierdziłem, że jest już sam finisz i nie powinienem odpuszczać.

To była katorga. Fakt. Drugi mecz z najniższą zdobyczą w sezonie. W sumie zdobyte zostały 142 punkty, a rekord sezonu to 141. DRAMAT. Najlepsza i tak była 3 kwarta, gdzie Hornets przez jakiś czas nie trafili ŻADNEGO z 17 rzutów. 0/17, a dwie drużyny w tym czasie zdobyły 20 punktów RAZEM. Średnia skuteczność spotkania z gry to 32%, a po 3 kwartach mieliśmy wynik po 47. I tu kończę o statystykach, bo boli mnie samo pisanie o nich, zostawiam to do dogłębnej analizy dla prawdziwych koneserów cyferek. WARTO! Problem był taki, że wiedziałem już przed meczem, że będzie ciężko, a mimo to dawałem sobie złudną nadzieję na cokolwiek. Monty potraktował przeciwników z taryfą ulgową (po prostu chciał dodać odrobinę emocji do spotkania, walka z niechlubnymi rekordami), oszczędzając Gordona i Kamana. Chciał przegrać i wygrał? Na to wygląda. Ot tak oszczędził Gordona, który namęczył się w tym sezonie, a Kaman rzekomo nabawił się kontuzji kostki. Questionable byli także Ayon i Landry, którzy ostatecznie zagrali. Bobcats i tak nie mogli wygrać. Choćby Hornets grali w 3, to i tak by to im nic nie dało. 17 porażka z rzędu stała się faktem (niechlubny rekord organizacji). I tam ma trafić Anthony Davis? Zanotuje ciężki start i zderzy się brutalnie z rzeczywistością. A od przyszłego sezonu pewnie będę to oglądał... Lepiej być nie może.

Hornets zrobili głupotę wygrywając ten mecz. Fakt. Mają teraz 19 zwycięstw, a jeśli wygrają któryś z 5 ostatnich meczy (2xHOU,GSW,LAC,MEM) co jest bardzo prawdopodobne, to przeskoczą i Sacramento i Cleveland. Nie o takie tankowanie walczyliśmy! Hornets nadal są najgorętszą drużyną w lidze, notując CZWARTE zwycięstwo z rzędu. Wow. Ciekawe co tam im teraz siedzi w głowie. Jaki jest plan.

Bobcats trenował Paul Pierce. Fakt. Stephen Silas (syn Paula Silasa) to klon zawodnika z Bostonu. Niestety trenerka to ciężki zawód.



I na koniec napiszę, że bardzo się ciesze, że były to tylko 4 kwarty oraz bardzo się dziwie, że z Bobcats dało się w tym sezonie przegrać. Także po zawrotnym meczu, 73-71. Nudzili się nawet goście od wyniku, którzy chyba zasnęli, bo tablica zniknęła na jakiś czas z ekranu. Aaa i dzięki za Lady Cats które trochę tyłeczkami pokręciły. Były emocje! I dzięki za CST, za gości z którymi nie można się nudzić i którzy jako tako trzymali mnie przy życiu. Wieczna beka z nimi!

PRZEJŚCIE
Pisanie poszczególnych opinii po tym meczu będzie niezwykle ciężkie, no ale spróbujemy.

AMINU - Przeciwnicy na nim nie poszaleli, ale sam niczym, poza defensywą oczywiście, się nie zapisał. 6 punktów i zbiórek oraz 2 przechwyty. Daje radę.
THOMAS - Rozpoczął kolejny mecz w S5, po poprzednich grach, gdzie Monty nie znalazł dla niego wiele czasu. Przywitany konkretną czapą od Bismacka. Tylko 13 minut, 2 zbiórki i career high 3 asysty.
SMITH - Wystąpił na centrze i miał na prawdę silnego przeciwnika. Biyombo pod koszem uprzykrzał mu życie, ale na obwodzie już za nim nie nadążał. 9 punktów, 6 zbiórek i 2 bloki.
BELINELLI - Włoch zagrał chyba najgorzej ze wszystkich, a na pewno z najgorszym procentem. Nie miał pomysłu, odpalał na siłę. A może Monty go o to poprosił? Do tego zakończył serię 34 trafień z rzędu drużyny Hornets z linii rzutów osobistych...
VASQUEZ - Bardzo poprawne spotkanie, a szczególnie penetrowanie pod kosz, gdy była taka potrzeba, gdy robiło się gorąco. 20 punktów to wyrównany rekord kariery. I fajnego wywiadu udzielił po meczu, że widzi jasną przyszłość klubu. WIADOMKA!
HENRY - Cegiełka będzie wracał jak bumerang przy takich meczach...
AYON - Wreszcie trochę więcej minut i od razu bardzo dobre zawody. Popisowa już dobitka, 8 zbiórek i 2 bloki. Znów niedosyt, że nie zagrał przeciwko Najerze, bo taki pojedynek elektryzowałby cały świat! Fajny przytulasek z Biyombo po meczu.
LANDRY - Miał nie grać z powodu kontuzji łydki, no ale zagrał. Pojawił się późno, ale i tak miał double double, a do tego dwie z rzędu akcje and1.
DYSON - Najlepszy mecz w karierze! 9 punktów przeciwko Bobcats. Sam chciałbym mieć choćby takie zdobycze. Bez skrupułów wchodził pod kosz. Szkoda, że nie trafił jednego wsada (zamierzone?), bo znalazłby się w top10. Kogo ja chcę oszukać? BEKA Z top100!
BROWN - Tu także będzie ciężko cokolwiek napisać. Niezłe cyferki, ale nic poza tym.
MULLENS - Lubię gościa. Wygląda jak nerd komputerowy, do tego był pomijany w Oklahomie, a tutaj,w Charlotte zaczął dostawać minuty i nawet jako tako się spłacać. Jeżeli jest to w ogóle możliwe. Ten mecz to jednak festiwal cegieł, także nic specjalnego od Byrona.
BIYOMBO - Będzie gościem. Przeżywa każde spotkanie tak samo, smutno wyglądał po niecelnych osobistych. Nie trafił nic z gry, ale przyszłość będzie należeć do niego. 9 zbiórek i 2 bloki. Przypominam, to (ponoć) rocznik '92.
HENDERSON - Teraz jest gwiazdą tej drużyny. Świetny, atletyczny zawodnik, który potrafi nawet sporo, a powinno być jeszcze lepiej. Miesiąc kwiecień to jego najlepszy okres w NBA do tej pory. 27 punktów i zostawienie na prawdę dobrego wrażenia. Może to on zbiera tych wszystkich kibiców w sali?
WALKER - Parę niezłych ruchów, ale to nie jest jeszcze jego czas. Dobrze, że dostaje okazje do gry, ale jeszcze trochę czasu minie, zanim zacznie spełniać pokładane w nim nadzieje. 6/16 i 14 punktów. Asystentem to on na razie nie będzie, a to jedno podanie w dach hali było na serio niezłe.
ŁAWKA - White - nic specjalnego, jedyny DJ tego dnia w drużynie nie nagrał dobrej muzy (eee lipny żart). Moon to marketingowy pomysł Jordana. Na co był właściwie podpisywany? Ceglił na poziomie. MJ za wszelką cenę chce uniknąć najgorszego bilansu w historii ligi? Może ma zamiar kolonizować księżyc? Może chce sprzedać ze 2 koszulki z nba.store? Przyszedł Moon i pojawiły się same pytania... Bez odpowiedzi... Carroll - ostatnia nadzieja białych raczej bez szału. OOO mam pomysł. Co by było, gdyby Bobcats grali samymi białymi zawodnikami? Higgins bez szału. Thomas miał jedną kozacką dobitkę. Nadal to człowiek zagadka, bo powinien być atletycznym kozakiem i wartościowym zmiennikiem w tej lidze. Niestety.

Teraz ponowne spotkanie z Memphis, na które po raz kolejny doczekać nie może się Vasquez. Czy to wygrają? Pożyjemy zobaczymy.

MVP: Henderson na dużym propsie, ale jednak dzięki Vasquezowi Hornets wygrali mecz.
Najlepszy występ z ławki: Landry. Miał nie grać, zagrał i zrobił różnice. 14-12 w 23 minuty. Forma jest.
Najsłabszy występ: Całe spotkanie, no i chyba wszyscy aktorzy się na to złożyli.
Gwizdki: Mogli przerwać ten mecz, albo w ogóle do niego nie dopuścić. Ciekawe gwizdki też byłby mile widziane, aby rozruszać towarzystwo.
Krajobraz po CP3: Vasquez dopracował floaterka, a Paul po raz kolejny prowadzi Clippersów do zwycięstwa nad Oklahomą. Mają receptę?

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Game 60 vs. Memphis Grizzlies



Hornets to aktualnie najgorętsza drużyna w lidze, wygrywają kolejny mecz w świetnym stylu! Są na fali wznoszącej. Oby jednak nie wznieśli się za wysoko, bo gra toczona jest o szczytny cel. Lepszego momentu na serię TRZECH ZWYCIĘSTW z rzędu wybrać sobie nie mogli. Po raz pierwszy na żywo oglądał ich Tom Benson (BENSON IN THA' BUILDING) i musiał być zachwycony. Skoro Bob Licht mówi, że pokochamy staruszka, to ja mu wierzę! W końcu spotkały się jedne z najlepszych obron w lidze, a odpowiednio pierwsze - Memphis i drugie - Nowy Orlean na zachodzie. Fajerwerków nie doświadczyliśmy (np. 10 nietrafionych rzutów z rzędu przez Nowy Orlean), ale ja siedziałem jak na szpilkach cały mecz, bo w końcu na jeszcze jedno zwycięstwo można sobie pozwolić (dziękując Cleveland, czy Sacramento). Także dobre czasy właśnie nadeszły i jest JARANDO FEST!

Szkoda, że te dobre czasy przyszły wraz z ideą zmiany nazwy, która jest BARDZO prawdopodobna, albo więcej niż pewna. Szkoda, bo już się zżyłem z tą drużyną, a tu będę musiał przenosić swoje talenty pisarskie prawdopodobnie do Charlotte. Znów nastaną chude lata, oczywiście, jeżeli Bobcats zdecydują się na zmianę nazwy. Dziwnie będzie nie widzieć Hornetsów w żadnej z nazw 30 drużyn. Wtedy moje talenty wędrują do Detroit, bo na szczęście nie mam wiążącej nazwy bloga :).

Wracając już do weselszych rzeczy, to jak już wspominałem, mecz nie obfitował w fajerwerki, a dominowała obrona. Na wysokim poziomie, praktycznie bez łatwych rzutów, bez odpuszczania w obronie, na niskim procencie rzutowym, a wszystko było okraszone świetnym komentarzem z CST. Na majku pojawił się JACUNIO JACK MVP TEJ LIGI! Poruszał tak ważne kwestie jak nagrody COTY, MIP drużyny Hornets i MVP ligi. Jako zawodnika Nowego Orleanu czyniącego największy postęp wskazał Jasona Smitha. Nie będę polemizował :). MVP to dla niego Durant, ale wierzę, że JACUNIO się wygłupiał z tym stwierdzeniem. Dobre Jarret, na prawdę solidne! Na COTY jakoś nie mógł się zdecydować, ale słychać było jak żył z ziomkami z parkietu. To się ceni. Zabawnie było, gdy Gil spytał Jacka o kandydaturę Mike'a Browna do tej nagrody. ZABAWNIE BYŁO! Nawet śmiałem się na głos :).

Aaa no i Monty i Dell oficjalnie zostają! Kolejna okazja do picia!

PRZEJŚCIE

AMINU - Jak już myślę, że bardziej mnie nie zadziwi, to zmusza mnie do szybkiej zmiany zdania. Dell wyrwał prawdziwy, nieoszlifowany diament, a Monty go wykończy. Z takim ciągiem na kosz (szkoda, że raz kosz przerzucił...) w przyszłości będzie stałym bywalcem hajtaltów (kozak dobitka, a wsadem z 4q posprzątał po tym meczu. FILTHY). Powinien zawitać tej nocy, ale TOP10 to beka przewieczna na zawsze ZAWSZEpo parę razy w tygodniu (często 7). Takiej energii przy wsadach dawno nie widziałem. CHIEF MIECIE! Defensywnie będzie bestią! 12 punktów, 7 zbiórek, 3 przechwyty i 2 asysty. Ariza robi się czerwony. HUSTLE!
SMITH - Kolejny mecz na poziomie, bo jeśli on zalicza double-double to musi się coś dziać (14-10). Piłka go szukała i gdyby grał trochę dłużej, zaliczyłby swój rekord zbiórek. Do tego wyrównane także career high jeśli chodzi o asysty (4). Atletyzm popłaca, a wkładanie serca w grę BARDZO pomaga.
KAMAN - Kaman jakiś taki niemrawy, jakoś zbytnio nie dawał się ogrywać, ale od byłego all-stara trzeba oczekiwać dużo więcej, a na pewno odważniejszych prób spod kosza! Tylko 4 punkty i 3 zbiórki w 20 minut. Do tego 2 oddane rzuty. DWA PRZEZ MIDASA! Zmęczenie materiału? JUŻ SAM FINISZ. DASZ RADĘ i potem hop na polankę na polowanko!
GORDON - Niby cichutko, niby niemrawo, szczególnie w 1 połowie, ale poniżej pewnego poziomu nie schodzi i pewnie nie zejdzie. Druga połowa to koncert wbitek pod kosz. Na prawdę robił wrażenie, gra beż żadnego strachu przed kolejnymi kontuzjami. Przy 9 rzutach zdobył 18 punktów, przez częste wizyty na linii osobistych (8/8, cała drużyna perfekcyjne 21/21. Starali się tym ukryć deficyt bloków i rzutów za 3).
VASQUEZ - On palił się do gry na ten mecz najbardziej. Udowadnia raz po raz, że Memphis popełnili błąd tak łatwo się go pozbywając. Przyszłościowo, jeden z najlepszych backupów w lidze będzie! 8 punktów, 9 asyst i 3 przechwyty oraz zmartwiona mina Lionela Hollinsa. To mu wystarczyło. Do tego świetnie wygląda wzrostowo, gdy jest zmiana krycia i przychodzi na niego jakiś SF.
LANDRY - Po prostu, raz na jakiś czas wyprawia cuda i ma okazje do zaprezentowania muskulatury. To był jeden z tych meczy, gdzie wzrost mu nie przeszkadzał i wbijał się w obronę Memphis jak w masło. BEZ GUMY z obroną pod koszem. Double double z ławki (16-11 HUGE) i może niepokoić tylko uraz, którego nabawił się w 4q. Wziął czas i udał się do szatni z obolałą łydką. Oby nic poważnego. Mógłby jeszcze te 6 meczy dograć na poziomie przed renegocjacjami.
BELINELLI - Ofensywnie PADAKA FEST (2/9 z czego 1/7 za 3), defensywnie PADAKA FEST. Tylko to, że nie odstawał w obronie i jako tako asystował, dało mu aż 22 minuty gry. 
HENRY 
- Dosyć cicho, słabiej krył Rudy'ego Gay'a niż CHIEF.
AYON - Znowu coś tam zagrał, smucą te 2 straty, ale znów chwali się jego postawę w defensywie. W ofensywie, oczywiście nadal jest pomijany przez kolegów, a podają mu jak muszą. Jedna piękna akcja pick'n'roll z Vasquezem którą będą cieszyć oczy kibiców przez kilka najbliższych sezonów. BEZ REVERSE'A!
DYSON - Porywa kibiców swoim poświęceniem, żadna piłka nie była dla niego stracona. Walczy ile może o ten kontrakt i jest na dobrej drodze do dokończenia sezonu w Nowym Orleanie.
THOMAS - Zagrał minutę, po tym jak był pomijany. Czyżby ostatnie chwile w NBA?
GAY - Robił co mógł w ofensywie, ale jego 24 punkty na niewiele się zdały. Stworzył fajny matchup z CHIEFEM i mam nadzieje, że takie pojedynki jeszcze przez długi czas będą cieszyły oczy kibiców w NBA.
SPEIGHTS - Nic specjalnego, powoli przygotowuje się na oddanie miejsca dla Z-Bo.
GASOL - Kibice Memphis zamarli w chwili, gdy Gasol padł i złapał się za kolano. Czekam na diagnozę, ale oby nie było to nic strasznego. Tylko tego im brakuje tuż przed samymi play-offami. Jak grał, był tradycyjnie all-around playerem. 11 punktów, 7 zbiórek i 3 asysty. GASOL > Gasol od zawsze na zawsze.
ALLEN - Jak zwykle najtrudniejsza do opisania linijka. Ofensywa tradycyjnie kaszanka, obrona lepiej, ale dalej to nie był ten sam Tony.
CONLEY - Gość potrafi zadziwić, ale przeciwko byłemu koledze szału nie zrobił i został przez niego zdominowany(?). 1/8 z gry, 5 zbiórek i 3 asysty w 29 minut. Nie tak to powinno wyglądać... nie tak...
ŁAWKA Randolph - wszedł, pozbierał (13), nie rzucał (2). Cieszy to, że jest już zdrowy. Jak zwykle zaskoczy wszystkich i zmiecie konkurencję w play-offach. WIERZĘ! Mayo - aka NAPIERD*LATOR, największa zagadka w Memphis od czasów śmierci Elvisa. 800 razy był na wylocie z klubu, zawsze wracał. Raz porywa tłumy, drugi raz (jak tej nocy) odstawia manianę. 3/12 z gry, 6 strat. Rzuty z dupy, a tylko osobiste jako tako ratują jego wizerunek. Arenas - czemu tak krótko? Trójka siedziała, z nim Grizzlies byli +10 na parkiecie. Fajnie, że ma gdzie grać. Fajnie, że gra. Pondexter - na zawsze w moim sercu, nie w sercu pikników. Polscy kibice Memphis mi się żalą, że Quincy nie spełnia ich żądań, a ja muszę śmiać im się w twarz. Sorry KUPONIKU, ale teraz Vasquez to skarb (i ja to mówię...). Cunningham - nic godnego odnotowania. Haddadi - czemu Hollins nie pozwolił na pojedynek wszech czasów? Ayon vs. Haddadi to byłoby coś. Irańczyk nic nie zdziałał w minutę podobnie jak Pargo i Selby, który oddał w minutę dwa rzuty.

I teraz czas na mecz w back-2-back. Na rozkładzie Charlotte Bobcats. Coś czuje, że może się to źle skończyć, choć Hornets nadal jeden mecz mogą wygrać. A może Monty ma co innego w planach?

MVP: Landry, niekwestionowany król parkietu tej nocy. Potrzebował tylko 26 minut.
Najlepszy występ z ławki: Carl Landry.
Najsłabszy występ: Śmieszki z Mayo są... :)
Gwizdki: Sporo gwizdania, ale w miarę na poziomie. Sporo kopania piłek widzieli, nie ten sport :(. NIE KOPANA, NIE BARCELONA :(.
Krajobraz po CP3: Psikus! Taka przysługa, że Clippers na pewno będą mieli przewagę parkietu! Chyba, że Hornets zmiażdżą LAC w następnym meczu!

sobota, 14 kwietnia 2012

Game 59 vs. Utah Jazz



ZWYCIĘSTWO! WIWAT! HIP HIP HURRA! W sumie, można odebrać to jako niespodziankę, bo Utah wciąż walczą o PO. Albo walczyli. Mieli bardzo mały margines błędu, a Hornets zaskoczyli po raz kolejny, tym razem ze zdrowym Gordonem. Zdrowy Eric = (prawie pewne) zwycięstwo. Akurat forma dopisała w znakomitym momencie. TOM BENSON wykupił Hornets od NBA za 338 milionów. Jest okazja do świętowania, do picia, do CZAPY W WEEKEND! Czyżby początek nowych, wielkich rzeczy? Co z Monty'm i Dellem? Zmiana nazwy już jest pewna? Powstało wiele pytań, ale ulga jest olbrzymia. Wreszcie można zacząć działać. Benson, dotychczasowy właściciel drużyny futbolowej, New Orleans Saints zrobił świetny ruch, a Stern również zaciera rączki na pieniążki i fakt, że Benson jest długo związany z Nowym Orleanem. ZWYCIĘSTWO! WIWAT! HIP HIP HURRA!

Sam mecz był nawet ciekawy i bardzo zacięty, a zwycięstwo rozstrzygnęło się dopiero pod koniec 4q. Nowy Orlean niebezpiecznie zbliżył się do Sacramento i Cleveland, już na 2 mecze. Pozostało 7.Jestem jednak pewien, że do 20 nie dobiją. Nie są aż tak głupi. 5 meczy z drużynami, które na pewno będą w PO i dwa mecze z ogórkami. GS od dłuższego czasu tankuje, a Bobcats, to Bobcats. Nie można z nimi przegrać, bo będzie tragedia. Jakieś morale trzeba zachować, a zostały już tylko dwa mecze w Nowym Orleanie. Trzeba się jakoś z kibicami pożegnać GODNIE!

Piątek trzynastego nie był taki zły, dużo dobrych wiadomości się skumulowało, skoro Gordon przeżył i pojawił się BONSON (prawie jak JIMSON hehe). Ja jednak miałem pecha, bo nigdzie nie mogłem znaleźć streamu z CST. Nawet z odtworzenia nie ma... Chciałem sobie posłuchać, jak nigdy, co mają do powiedzenia o przejęciu klubu. W zamian jednak za to dostałem dwóch ogórków, o tak mizernym komentarzu, że chciało mi się spać. NIE POLECAM! BolerJACK i Harping chyba...

PRZEJŚCIE

AMINU - Świetna koszykówka, Monty miał jednak łeb, że zdecydował się na odsunięcie Arizy i granie CHIEFEM. Sprawdza się w każdym aspekcie i atletyzmem rozjeżdża wszystko. Ma świetnego nauczyciela i wiele dały mu treningi z nim. Wszystkie rubryki zapełnione. 11 punktów (wsady a jakże!), 7 zbiórek, 2 asysty, przechwyty i bloki.
SMITH - Tym razem miał na przeciw siebie prawdziwą armię podkoszowych co było widać. Był raczej przygaszony, starał się nie pchać pod kosz, bo po prostu nie miał warunków i żadnego asa w rękawie. 8 punktów, 8 zbiórek i 4 asysty. Atletyzm jak zwykle mile widziany, a był szczególnie w jednej akcji gdy zebrał dwie piłki w ataku dając sporo radości kibicom. Ewidentnie ulubieniec pikników. 
KAMAN - On z kolei przeciwko takim przeciwnikom czuł się jak ryba w wodzie. Starał się jak najczęściej wchodzić pod kosz, używając do rzutów tablicy. Półhaki, jakieś rzuty z odchylenia. Dawał radę, szczególnie w 3q, gdy w 4 minuty rzucił 10 ze swoich 19 punktów. Niestety, za dużo sobie nie pozbierał (4), ale i tak spisał się przyzwoicie.
GORDON - Wiedziałem, że to czy zagra, to game-time decision, ale jednak podchodziłem do tego sceptycznie. Na szczęście miłe zaskoczenie, szóste w tym sezonie. Jak gra to gra, bez oszczędzania, bez taryfy ulgowej dla przeciwników. Tyrone Corbin, coach Jazz, głowił się jak go zatrzymać, ale mu się nie udało. Daje GM dużo do myślenia. Łapał wszystkich na wykroku, mijał jak tyczki, pakował się pod kosz wymuszając faule (osobiste lipa, 1/4 HEHE) i kilka akcji kończył and1. W końcówce przejął piłkę i wcielał się w role PG, zastępując Vasqueza. Trzymał piłę, dryblował, a pod koniec czasu oddawał rzuty. Wpadały. 25 punktów (co ławka żyła w końcówce po jego rzutach!), raz zapakował z góry, pierwszy raz w sezonie! BEZ KONTUZJI! Do tego 6 asyst, gdy uwaga przeciwnika skupiała się na nim ten sprytnie oddawał piłki do lepiej ustawionych kolegów. Bez sępienia. GORDON MORDERCA ZABIERA NADZIEJE NA PLAYOFFY JAK ZABAWKI DZIECIOM.
VASQUEZ - Trafia te rzuty po zasłonach, to się chwali, rzadko kiedy się myli. Jednak jakoś w tym meczu był nieobecny, 11 punktów i 6 asyst.
LANDRY - Miał strasznie ciężkich przeciwników i zagrał kolejny przeciętny mecz z rzędu. Tym razem nie udało mu się ukryć deficytu wzrostu.
BELINELLI - Mała zdobycz z ławki (7), ale i tak do wielu aspektów nie da się przyczepić. Grał najdłużej z ławki i taka musi być jego rola, z którą musi się pogodzić. I tak zyskał ten cały sezon na kontuzji Gordona i raczej na pewno udowodnił swoją przydatność.
HENRY - On i Belinelli. Ciekawa koncepcja, którą Monty będzie musiał rozwiązać. Podobno Xavier jest przymierzany do pozycji SF. Oby tak było, bo musi grać. Tej nocy świetny występ, gra bardzo agresywnie. 6 punktów w 12 minut, a grałby jeszcze dłużej, gdyby nie te szybkie faule.
DYSON - Krótko, bez szału, jeszcze Monty nie ma odpowiedniego zaufania do niego, dlatego wolał grać z Belinellim i Gordonem na przemian na pozycji PG. Przez chwile grał jako plaster.
AYON - Znów dziwne i niezrozumiałe decyzje trenera dla mnie. Grał tylko w pierwszej połowie i to aż całą kwartę. Grał na poziomie, starał się bardzo w defensywie. Do swojego książkowego zagrania dodał już drugie, tym razem jest to po prostu dobitka. 2 punkty i 6 zbiórek i wielka szkoda, że nie grał w drugiej połowie przy tak przeciętnej postawie Landrynki.
CARROLL - Corbin ma problemy z obsadzeniem pozycji niskiego skrzydłowego. Carroll nie pomaga mu ich rozwiązać. Evans, Howard i Miles są kontuzjowani i raczej nieprędko wrócą. Watson i Bell wypadli na dłużej i też nie pomogą w upychaniu tej pozycji. Przeciętne zawody zapchajdziury. W dwa lata zaliczył już 4 kluby. Idzie na rekord?
MILLSAP - Gość potrafi zadziwić, z jaką łatwością umie zdobywać punkty. Żaden wysoki nie sprawiał mu problemu. Już w pierwszej kwarcie miał 13 punktów, a zmagał się z jakąś kontuzją nadgarstka i na ławce ciągle siedział z okładem. Rzuty lewą ręką nie stanowiły dla niego problemu. Z sezonu na sezon powinien być coraz lepszy i powinien zadziwiać coraz bardziej. Cud, że nie zechciał odrobić straty 10 punktów na minute przed końcem. Ostatecznie 27 punktów i 8 zbiórek. Do tego 3 asysty i przechwyty.
JEFFERSON - Miał przebłyski fajnej gry, pojedynek z Kamanem w 3q na przykład. 19 punktów, ale wciąż wyglądał, jakby miał spory zapas dobrej gry, którego nie użył.
HAYWARD - Mój ulubieniec ma olbrzymi kredyt zaufania u tego trenera. Gra najdłużej w drużynie, mimo iż jego statystyki nie powalają. Tym razem rzucał jednak na słabym procencie i zaliczył kilka strat. Jego smutna mina na koniec spotkania mnie dobiła... :( :(. W sumie Hornets mogli przegrać, ale nie smutaj już Gordonku... To nic, że nie udało Ci się bronić Gordonka. To nic...
HARRIS - Sporo czasu podzielił z Tinsley'em. Nie trafiał już tak mega farciarskich rzutów jak ostatnio, więc zdobył tylko 3 punkty dodając 8 asyst.
ŁAWKA - Burks ma kolorową przyszłość, jest świetnie przygotowany pod względem atletycznym i wydaje się bardzo pewny w swoich poczynania. Jego akcja, z podwójną dobitką robi wrażenie. Favors to bestia. Corbin tak uwierzył w moc podkoszowych, że Favors grał na boisku razem z Millsapem i Jeffersonem. Była moc! Derrick zaliczył potężne double double z ławki (13-12), a jeden jego wsad z top10 pokazuje, jak wielkie możliwości ma ten chłopak. Tinsley mimo tego, że jest coraz starszy to stara się jak umie maskować swoje braki. Świetny przegląd pola! Daje rade pod nieobecność Watsona. Kanter to melodia przyszłości, powoli, ale jednak, adaptuje się do NBA. 


Teraz czas na jeden z dwóch pozostałych meczy z Memphis, przedostatni przed własną publicznością. Grizzlies wciąż mają okazje uzyskać przewagę parkietu w pojedynku raczej przesądzonym, z Clippersami. Komu pomogą Hornets?

MVP: Gordon ERIC. Jak jest zdrowy, to zadziwia.
Najlepszy występ z ławki: Favors, który w jakiejś, choć minimalnej, cząstce daje kibicom podobną radość jaką dawał Deron. Wooooo to odważne stwierdzenie.
Najsłabszy występ: Carroll raczej miernie, jako podstawowy SF, choć z przymusu, drużyny która wciąż walczy o PO.
Gwizdki: Hmmm... gwizdali szczerze co im się podobało, raz lepiej, raz gorzej.
Krajobraz po CP3: Mecz z Memphis Nowego Orleanu, który bardzo by pomógł Clippersom. Jak odpłaci się Chris?

czwartek, 12 kwietnia 2012

Game 58 vs. Sacramento Kings



Jakże sympatycznie pisać o zwycięstwie! Jakże sympatycznie oglądać mecz w którym Hornets rzucają powyżej 100 punktów! Jakże przykro, że już za 8 meczy będzie czas, aby przerzucić się na oglądanie innej drużyny. Jakże miło (?), że będę miał więcej czasu na przygotowania do matury. Taaaaaa, kogo chcę oszukać... :(.

Gordon wypadł po raz kolejny i nici z mojego oczekiwanego pojedynku Eric vs. Marcus. Zostało OSIEM meczy, a przez opuszczony sezon będzie miał niezwykle ciężko na lukratywny kontrakt, choć jestem pewien, że ktoś zaryzykuje. Wiele do stracenia, ale do zyskania jeszcze więcej. Ciekawe co zrobi Dell Demps. Gość z głową na karku robi wszystko wspaniale, w pełni oddaje się pracy. Czekam na efekty, bo na pewno z nim Hornets nie zginą. Nie zagrał także Trevor Ariza. Pytam tu i tam, zagranicznych dziennikarzy z Nowego Orleanu (TAKIE MAM CHODY! CST WIADOMKA). I ch*j. Nikt nic nie wie. Co, gdzie, kiedy, po co. Po prostu, JUST LIKE THAT. Podobno coś tam przebąkiwał, że młodzi dostają szansę. Czyli co, pogodzili się, że nie będzie 1 w drafcie i polują na MKG? Czekam z wypiekami na twarzy na rozwój wydarzeń.

Mecz niby nieelektryzujący, dwie najsłabsze drużyny konferencji zachodniej, które łączy sporo, o czym już wspominałem we wcześniejszych opisach spotkań tych dwóch drużyn. Na stare śmieci wrócił Thornton, a zupełnie zawiedli Cousins i Thomas. Cud, że udało się wygrać, notując przy tym 19 strat! Ostatnim czasy było już dobrze, Hornets tracili coraz mniej piłek, a tu znów od tak nie potrafili zachować chłodnej głowy. Cud, że udało się przetrwać natarcie w końcówce, co jest rzadko spotykane.

PRZEJŚCIE

AMINU - Jeśli to prawda, co mówił Ariza, że młodsi dostają szansę, to Aminu został jego oficjalnym zastępcą na następne sezonu. SF Hornets = All around player. Miałem za złe Monciakowi, że były mecze, kiedy Aminu grał ogony ogonów. Na szczęście się to zmieniło, a Aminu ze swoim RAINBOOOOOOOOOW shot'em i ostrą pociągiem w pomalowane gra świetną koszykówkę. 7 punktów, 6 zbiórek, 4 asysty, 2 bloki, 2 przechwyty. CHIEF.  
SMITH - No ładnie, komentatorzy coś tam mówili, że za kulisami w Nowym Orleanie mówi się o nagrodzie MIP dla Jasona. Hehehe, dobre. Chyba, CHYBA ŻE ta nagroda ma być wewnętrzna w organizacji. Wtedy proszę bardzo, choć myślałem, ze to Ayon zgarnie wszystkie nagrody. Kolejny świetny mecz Smitha! Po krótkiej zadyszce z Lakersami znów rządził na parkiecie. Skuteczność 10/12 rzuca na kolana. I ten szerszy wachlarz zagrać. Dużo lepiej się go ogląda, bo nie stoi już w jednym miejscu na parkiecie i sępi na podania kolegów. Sam stara się kreować. 22 punkty i 6 zbiórek (praca w tym elemencie MUSI być, brak kleju w łapach, a baza na samej energii i chęci nie wystarczy).
KAMAN - Cicho przeszedł przez mecz (pierwszy FG w 3q), ale udało mu się ograniczać Cousinsa. To najważniejsze i to właśnie temu poświęcił swój występ. 8 punktów, 3 bloki i 10 zbiórek (raz wyrwał piłkę Thomasowi jak dziecku cukierki). Niby lipa jak na 35 minut, ale to był ten występ, którego nie wyłapał box score.
BELINELLI - Nie było pojedynku Gordon-Thornton, a był Belinelli-Thornton. Włoch już nie jest obciążony obowiązkiem rozgrywania i to widać (choć coś mu tam zostało, raz wbitka pod kosz, oddanie na obwód, stary dobry CP3). Robi co do niego należy. Rzuca. Świetnie wymuszał faule (8/9), rzucał w meczu tylko 9 razy (trafił 3 trójki) i zdobył 21 punktów. Cieszy też, że nie odmawia rzucania do kosza w krytycznych sytuacjach, gdy do końca zostaje 0.4, a piłka wprowadzana jest z połowy. KRUL MAKARON BEZINTERESOWNY!
VASQUEZ - Wygrał pojedynek z Thomasem, jednak nie zaliczył jakiegoś specjalnie udanego spotkania. 15 punktów (6/12) i 5 asyst. Może się już poczuł, że i tak będzie grał?
LANDRY - Laker Killer przeciwko swojej poprzedniej drużynie miał zadyszkę. Bez pretensji, po takim spotkaniu z Lakers każdy może mieć, nawet Kobe IFYWIM. 8 punktów, tylko 50% z osobistych (4/8).
HENRY - Tylko jedno jest potrzebne, aby wszedł w mecz. Jak już wejdzie DOBRZE, to tak też zagra. Jest nieobliczalny, potrafi wszystko i będzie świetnym zawodnikiem (chyba tylko zmiennikiem) w przyszłości. Już jest świetnym defensorem, a Monty dalej zdziała cuda. 14 punktów.
DYSON - Terminował już w składzie przed sezonem, ale ostatecznie nie otrzymał szansy. Co się odwlecze, to nie uciecze. Terminował nawet w Oklahomie, ale zadebiutował w NBA dopiero tym meczem. Kibice starali się mu pomóc, a on sam prawie zaliczył back-2-back akcje and1. Prawie. W klubie zostanie pewnie do końca sezonu i tyle. Choć te 5 asyst wyglądało na prawdę nieźle. Widać było wielkie chęci pokazania się z jak najlepszej strony (po własnej stracie w tej samej akcji odzyskał piłkę), a gdzie indziej to robić jak nie w Nowym Orleanie? Na plus występ!
AYON - Wreszcie zagrał trochę dłużej i już z wydatną pomocą. 12 minut, 6 zbiórek i 5 punktów. Do tego świetny defence na Cousinsie. Czego chcieć więcej? MINUT! Skoro Landry gra padakę, należy go zmienić. Kiedy jak nie teraz?
THOMAS - Chyba bez przyszłości w drużynie, choć kiedy były tak olbrzymie braki w drużynie spisywał się świetnie. Skoro jednak Monty trzyma go na SF to jest to pomyłką. Jedne fajne ścięcie w 4 minuty i 2 punkty.
EVANS - Gość potrafi zadziwić, a nagroda ROTY była jak najbardziej zasłużona. Reke odsunął się trochę w cień, ale nadal potrafi wyciągnąć świetne statystyki. 19 punktów, 8 asyst, 5 zbiórek i 4 przechwyty. Bez najmniejszego problemu. Coraz lepiej wygląda jego rzut z dystansu (dalekie dwójki), w każdej chwili potrafi ściąć pod kosz, gdzie arcytrudno go zablokować.
THOMPSON - Tego gościa lubię. Po prostu. Pracuje bardzo ciężko w każdym meczu. W tym, był adresatem podań i często kończył z góry. Walczył jak lew o każdą zbiórkę. 18 punktów (8/12) i 7 zbiórek.
COUSINS - Nie taki diabeł straszny. Zagrał tylko 20 minut, przez kłopoty z faulami. Musi nad tym pracować, MUSI. Potencjał przeogromny, ale tej nocy zagrał jeden ze słabszych meczy w sezonie. 3/12, 4 zbiórki i 4 przechwyty. Trenerzy będą mieli z nim jeszcze wieeeele pracy, a ja byłem pewien, że zje podkoszowych z Nowego Orleanu.
THORNTON - Skarb, który przepadł i już nie wróci. 25 punktów, które mógł co mecz dodawać w koszulce Hornets. No cóż, zawsze będę to rozpamiętywał... Wielka strata, na zawsze zostanę jego olbrzymim fanem. Czekam, aż Kings w przyszłych sezonach wyjdą z dołku i będą ocierać się o PO.
THOMAS - Mierny mecz świetnego rookiego. Na plus 7 asyst.
ŁAWKA - Hayes skutecznie ograniczał starego kolegę, Landry'ego. Fredette gra ładną padakę, jakoś wciąż nie może się odnaleźć. Whiteside doznał kontuzji kostki (180 stopni). Williams rozegrał znakomity mecz, 16 punktów, 5 zbiórek, prawie cały czas on fire. Na moim streamie wyglądał jak brat Grega Monroe'a z tą brodą.Fajnie, że wreszcie coś w NBA mu wychodzi. Greene bez szału, ale plus za szczery uśmiech. Szczęście, że nie zagrał Garcia na którego mam awersję :). Outlaw to już porażka totalna, nie gra nic... 


Teraz czas na pojedynek z Utah Jazz, którzy wciąż walczą o awans do PO. Pomożemy? Pewnie tak :).

MVP: Smith po raz kolejny gra jak profesor w ofensywie!
Najlepszy występ z ławki: Spór Henry-Williams pogodzony przez Ayona! A JAKŻE!
Najsłabszy występ: Cousins żenada... Może NBA GREEN tak na niego działa.
Gwizdki: 3 razy gwizdnięto przedłużanie gry. Dawno tego nie widziałem.
Krajobraz po CP3: Na początku mierny mecz, ale 2 połowa mordercza. Paul znów wygrał mecz dla Clippersów. Ehh...

wtorek, 10 kwietnia 2012

Game 57 vs. Los Angeles Lakers



Tak mnie coś tchnęło, skoro zbliżamy się do końca sezonu, to stwierdziłem, że można trochę poeksperymentować w formie pisania. Zmiana stylu w najbliższej przyszłości nieprzewidziana, także jeszcze się pomęczycie. Oczywiście inspiracja zaczerpnięta kompletnie z dupy, ot tak. Trochę dochodziły do mnie teksty, że bez akapitów jest to strasznie nieczytelne, a zbiegło się to w czasie, z opcją, podobną do bloga największego fana NYK z Polski. Adresu nie muszę przedstawiać, ale tak, chodzi o zNYKającego. Forma notek może nie jest innowacyjna, ale postaram się zrobić coś właśnie na taki wzór, gdyż uważam, że świetnie to wygląda. Nic, że teraz notka będzie miała 20 metrów długości... No, to chyba tyle :).

Oczywiście było JARANDO FEST na ten mecz, ostrzyłem sobie ząbki na pojedynek JACUNIO Jack vs. Czarny Wąż Mamba. No i się przeliczyłem. Jack oficjalnie wypadł z wyścigu po nagrodę MVP. Za dużo meczy opuścił gość, który do tego sezonu był po prostu odporny na kontuzje (jak i Okafor). I to już oficjalne, JACUNIO wypada do końca sezonu. Nie po drodze mu z Gordonem. ŻYCIE ŻYCIE JEST NOBELON. Kobe po prostu wystraszył się ponownego spotkania z obroną Hornets, jako usprawiedliwienie chodził w śmiesznym bucie nie do pary... Choć myślę, że mógłby uderzyć w nowy rekord. Na przykład zero na MILIARD. Myślę, że możliwe. Kobe oczywiście pozostaje w wyścigu po tą nagrodę, ale proszę Was drodzy czytelnicy. BEKI BEZ. Wystarczy, że raz liga okradła Paul'a na jego rzecz. Wystarczy machlojek. Wystarczy tych żartów. Buehehehe naprawdę dobre, Kobe i MWP. Właśnie sobie to wyobrażam. OOOOOO koniec. Gordon wypadł z meczu przez problemy z plecami. Powiem Wam w tajemnicy, że jestem już tak na to znieczulony, że nawet tego nie zauważyłem. LOL... Ariza nie zagrał podobno decyzją trenera. Ciekawe. I bez nich był ciekawy pojedynek, ale...

Hornets znów zawodowo przegrali mecz. Wiedziałem, że bez Bryanta będzie ciężej, no ale żeby aż tak? Znów prowadzić w samej końcówce wysoko, w czwartej kwarcie przewaga oscylowała w okolicach 10. I ch*j. Posypała się końcówka jak zwykle. Krok po kroku. Zawodowo. Trójki MWP i Sessiona załatwiły to spotkanie. Nie pomogła świetna gra trójki Landry, Vasquez, Belinelli, ani lipna gra Bynuma. Może Monty bał się, że dogonią Cleveland niedługo? Co by nie mówić, mecz znów przegrany na własne życzenie, z własnej nieprzymuszonej woli. Nie grali źle, tłukli się cały czas, dobra walka, było zaangażowanie z dwóch stron. Trójki wpadały z dwóch stron, osobiste niestety zdominowane jak zwykle przez jedną drużynę. Był stats na początku, ale już zapomniałem cyferek. Olbrzymia przewaga Lakers z linii osobistych. Coincidence? Najprzyjemniejszą statystyką dla oka były straty. 7 przez cały mecz. Chyba rekord sezonu, albo ja nie wiem o jakimś meczu, który trwał 10 minut.

I teraz zgrabnie przejdę do opisu zawodników hehehe. Jeszcze popracuje nad wstępem.

AMINU - Coraz bardziej przypomina Trevorka kochanego i Monty wie co robi dając mu coraz więcej minut. Na dzień dobry, w samej pierwszej kwarcie miał 3 przechwyty. Rzutowo prezentuje się dobrze, już nie boi się rzucić za 3 od czasu do czasu i dawno nie zaliczył rubryki 2/70. Tej nocy 7 punktów (jeden konkretny wsad, jak to on, najlepszy dunker w drużynie, nie ma patyczkowania się z frajerami) i 7 zbiórek.
SMITH - Cieszy bardzo, że do swojego repertuaru dodaje coraz to nowe zagrania. Nie jest już tak monotonny w ataku, ale niestety nie powtórzył statystyk z poprzedniego spotkania. Rzut mu nie siedział i znów zebrał karygodne 3 piłki, dobrze, że chociaż w ataku. Przez 30 minut. 3 piłki. Do tego 8 punktów i jeden MEGA PRZE NAJLEPSZY blok. Od efektownych bloków jest specem. Tym razem na rozkład trafił MWP. Niestety, nie trafił na rozkład do top10, z których beka narasta z każdą sekundą. Niestety, jest biały i ma na nazwisko Smith. Nie blokował tym razem Duranta. Czego się spodziewać?
KAMAN - Dawał radę, walczył przeciwko wysokim z Los Angeles. Wzrost dawał mu przewagę pod koszem, dzięki której zablokował 5 rzutów. Niestety, podobnie jak Smith zapomniał tego dnia kleju i w 29 minut zebrał 4 piłki. Jak można wygrać mecz z taką statystyką? Dwóch wysokich, 7 zbiórek... Powoli asysty stają się normą. W tym sezonie notuje ich najwięcej w karierze, a tej nocy dołożył 3. 16 punktów, a więc solidny dorobek, ale powiększany skrupulatnie głównie w znacznej odległości od kosza.
BELINELLI - Wraca do pierwszego składu na swojej pozycji, ale pewnie do czasu. Do końca sezonu będzie musiał się już pogodzić z rolą backup PG. Trochę beka oglądać rozgrywającego KRULA MAKARONA. Włoch zagrał bardzo przyzwoity mecz, po raz 7lub8 w sezonie zdobył 20+ punktów. Tym razem na styk. Jest to o tyle dziwne, że na dzień dobry przywitał widownie kilkoma rzutami, które ledwo doleciały do obręczy. Pomyślałem, że mu spaghetti zaszkodziło, albo co gorsza NIC NIE ZJADŁ. Połowa minęła, Marco podjadł i oglądał flagi Włoch. Czuł się pewnie jak na 11 listopada, albo 10 kwietnia. Życiowy sezon Makarona.
VASQUEZ - Najbardziej zadowolony człowiek z kontuzji JACUNIA, jeśli ktokolwiek mógłby być zadowolony. No i jeszcze LeBron, bo odszedł mu kandydat do nagrody. Rozwinie się teraz niesamowicie. Byłem sceptyczny co do trade'u, ale teraz jest masakra, Wenezuelczyk gra mistrzowsko. Tej nocy pobił swój rekord trafionych trójek, 5/6 (w sumie 6/13, poza trójkami miernie). 18 punktów i 11 asyst. Jako PG spisuje się lepiej od JACUNIA, ale na miano gwiazdy zespołu musi jeszcze pracować.
HENRY - 1/8 czyli powrót cegiełki w chwale! Stary dobry Xavier. Może to Gordon tak na niego działa, że gra najlepiej jak potrafi? No niektóre rzuty to serio, dziwiłem się, że można aż tak dziwnie pudłować. Zadowalające 6 zbiórek.
LANDRY - po tym meczu oficjalnie przylgnął do niego przydomek 'LAKER KILLER'. Po prostu mistrz co robi z dużo wyższymi od siebie Gasolami, Marpimi, czy Bynumami. Gasol to już w ogóle beka, jakiś kompleks ma. Carl nawiązał ewidentnie do serii PO z poprzedniego sezonu. Rozjeżdżał obronę Lakers aż miło, wióry leciały. 20 punktów, 11 zbiórek i career high 5 asyst. To wszystko z ławki. BESTIA! Pytanie, czemu nie grał w ostatnich akcjach spotkania. JAKIM CUDEM SIEDZIAŁ? Nie było żadnego update'u o kontuzji. Więc o co chodziło?
THOMAS - Ciekawe eksperymenty przeprowadza doktor Williams. Na boisku razem Landry, Thomas i Ayon? Lance na pozycji SF? Dobre sobie, szkoda, że nie rzuca właściwie z półdystansu, o dystansie nie wspominając. Wiadomo, że jest niższy od Ayona, ale czemu musi dostawać od niego więcej minut? Zagrał 12 minut pudłując 2 rzuty.
AYON - Jest coraz częściej pomijany, a zbiega się to w czasie z mistrzowskimi partiami czy to Smitha, czy Landry'ego. Ma pecha, ale nadal jest MVP tej ligi. Grał nawet dobry defence, co poprowadziło go do jednego przechwytu.
MWP - Co się dzieje w bańce tego gościa, to szok. Ostatnia akcja to już hit na każdym portalu. To było zagrania zarówno genialne, jak i idiotyczne. Cały Ron. Szkoda, że Smith się nie ogarnął, ale co zrobić. MWP cicho przez cały mecz, ale odzywa się raptem wielką trójką... Do tego czasu miał 5 punktów, boli...
GASOL - Co by tu o nim powiedzieć. Marc tak? Świetne zawody przeciw Clippersom. Pau tak? Ten słabszy brat? Syndrom Landry'ego zostanie mu na całe życie, co zrobić. Poza tym trzymał niestety w ryzach całą drużynę i zagrał na poziomie prawie cały mecz. 25 punktów, 9 zbiórek i 4 asysty. Niestety.
BYNUM - Co się dzieje w bańce tego gościa, to szok. Nie rozegrał niczego genialnie, rozegrał wszystko idiotycznie. Zapraszam do psychologa :). Poprzez wybitną skuteczność 7/17 (dobre podwojenia), a przecież powinien zjeść całą organizacje Hornets ze Sternem na czele, i liczne airballe frustrował się coraz bardziej. W końcu nie wytrzymał i dziwie się, czemu jeszcze nie ma filmiku w internecie, na którym to fauluje umyślnie Vasqueza. Ot tak, kompletnie z dupy. Coś nie wyszło i zgłupiał konkretnie. Bałem się, że zmiażdży Greivisa i wyciśnie mu MÓZG przez uszy. Śmiałbym się, ale tylko przez chwilę. Andrzeja już się boję. Na zawsze. BEKA BEKA BEKA.
EBANKS - Starter za Bryanta. 2/7 > 0/MILIARD. OD ZAWSZE NA ZAWSZE. 26 minut na boisku to niezły wynik, myślałem, że ma zagrać w pierwszym składzie, bo ktoś musi.
SESSION - Jak on trafił do Los Angeles za worek ziemniaków? JAK? Duże wzmocnienie, 17 asyst, 6 zbiórek i przede wszystkim 6 asyst. Pięknie się wkomponował w drużynę, brakujący element ewidentnie.
BLAKE - Zombie z LA robił niezłą robotę, trafiał ważne rzuty po indywidualnych akcjach. Grał w crunch za Ebanksa. 8 punktów i 4 asysty.
MURPHY - Nie jest to wzmocnienie z ławki, nic ciekawego nie wnosi do gry drużyny i ogólna kupa śmiechy (w sensie BEKA).
BARNES - Największe wzmocnienie z miernej ławki Los Angeles, dobra 2 kwarta, niezła 4. 9 punktów i 8 zbiórek, świetna robota.
McROBERTS - Nic nie odnotowane.

Przerwa jednodniowa i u siebie mecz z Sacramento. Oby wykurował się Marcus Thornton bo liczę na ciekawy pojedynek Thornton vs. Belinelli Gordon jednak.

MVP: Król jest jeden i to nie chodzi o KRULA. CARL LAKER KILLER LANDRY. Mnistrz.
Najlepszy występ z ławki: UP świetny film!
Najsłabszy występ: Henry za cegiełki, Bynum za pustą głowę.
Gwizdki: Późne, na rzecz Los Angeles. NIHIL NOVI (takie słowa mondre znam!)
Krajobraz po CP3: Clippersi to prawdziwa sinusoida, a Hornets grają solidnie cały sezon. TRU! Vasquez teraz pokaże wszystkim na co go stać!

niedziela, 8 kwietnia 2012

Game 56 vs. Minnesota Timberwolves



No i gitara gra, wygrany mecz! Morale się nie załamały widać po porażce z San Antonio, a to się ceni. Do tego było to zwycięstwo przeciwko Minnesocie, wrogowi publicznemu numer 1 w tym sezonie. Od początku musiałem życzyć im wszystkiego najgorszego, aż w końcu zaczęli przegrywać, a wyższy pick zaczął pojawiać się na horyzoncie. Szkoda, że zbiegło się to w czasie razem z kontuzją Rickiego, którego najpierw hejtowałem, ale w końcu przekonał mnie do siebie i do swojej gry. Oby wrócił do gry jak najszybciej i zrobił to w jak najlepszym stylu. No ale jak piszę na początku, bardzo ważny mecz. Może GSW i DET się zepną i któraś z nich jeszcze zrzuci niżej w tabeli Minnesotę. OBY! Po raz kolejny nie wystąpił Jack, który chyba jest skłócony z Gordonem i omija go szerokim łukiem. Na szczęście nie siedział w jakimś dresie, tylko ubrał się zawodowo, jak na kozaka przystało. Choć na początku zawodnicy z Nowego Orleanu raczej sobie przeszkadzali zbierając piłki i przeprowadzając kontrataki, to w porę się opamiętali. Przed 4q byłem już pewien wygranej, bo było +12 dla Hornets, ale w porę zobaczyłem kogo oglądam. Szybki run 10-0 i nerwy od nowa. Przed meczem najbardziej obawiałem się o pojedynek podkoszowych obu drużyn. Na szczęście zostałem mile zaskoczony. To był dobry pojedynek, ale ze wskazaniem na NO. Rzucali (Smith i Kaman) z tak szalonym procentem, że szok. Jason zaliczył ogólnie chyba najlepszy mecz w karierze, rzucając rekordowe dla siebie 26 punktów (12/16 SZALEŃSTWO) i zbierając 10 piłek, co pozwoliło mu na dopiero trzecie double-double w karierze. Do tego 3 przechwyty, a więc praktycznie mecz bez mankamentów. Te pokłady energii, ten błysk w oku i współpraca z kibicami. MIAZGA. Kaman dotrzymywał mu kroku i też praktycznie się nie mylił. Rzucał swoje rzuty, 9/10 prowadzące do 21 punktów i 10 zbiórek. Do tego 4 asysty i 4 bloki (szkoda, że raz blokował rzut, który nie miał szans na wejście do kosza, a spowodował jeszcze goaltending...). Skutecznie ograniczał Pekovica, który poprzednie mecze przeciwko Hornetsom na pewno długo zapamięta, gdyż szło mu wyśmienicie. Do tego Kaman dostał technicznego, za to, że powiedział sędziemu, że był faul. Ciekawe co z innymi, nadużywającymi tego stwierdzenia, zawodnikami? Z Arizą jest ciekawa historia, gdyż nie wyszedł w ogóle na 2 połowę, a nikt nie donosił o jego kontuzji. Po prostu, coach decision. 4 punkty, 3 asysty, 2 przechwyty, blok i zbiórka. W obronie jednak nie był aż tak wydatny i może dlatego Monty go posadził. Vasquez znów rozpoczął rozprowadzanie piłek, zanotował double-double, 11 punktów, 10 asyst i 5 zbiórek. Z nim na boisku drużyna była +25. Korzysta z okazji, gra swoje, również żyje z drużyną, jest bardzo aktywny. Gordon zagrał najsłabszy mecz odkąd żyje. A żył ledwo ledwiutko. Na początku 1 kwarty zrobił sobie coś z plecami i do końca połowy się nie pokazał na boisku. Pomyślałem sobie 'aha'. Mógł w tej chwili skończyć sezon. Stwierdził że pogra. Ja stwierdziłem, że też mnie bolą plecy, ale oglądałem dalej. TO SIĘ CENI! Jeździł na rowerku z okładami na plecach i się dogrzewał. Na drugą połowę był gotowy, ale nie biegał właściwie nic. A jak już to w tempie żółwia. Jednak Monty go trzymał i mimo ciągłego grymasu na twarzy jakoś dawał radę. Przykre 3/12, ale najważniejsze było to, że przeżył. HAHAHAHAHAHAHAHhaahahahahaHHAHAHAHAHAHAHAHA piszę to w trakcie meczu CHI@NYK I BEKA WIECZNIE GRANA Z MVP HEHEHEHEHEHEHEHEH. Gordon miał 10 punktów  i 3 zbiórki. Ten grymas mnie przygnębiał, ale wydaje się, że jest wszystko dobrze. Ławka raczej bez szału, poza Aminu, który świetnie zastąpił Arize. 9 punktów, 6 zbiórek, 3 asysty i 2 bloki. Pełny serwis. Belinelli na PG nawet zaliczył no look passa i gdyby tylko nie nazywał się Belinelli KRUL MAKARON to zawitałby w top10. Jako backup jednak solidny mecz bo wiadomo, rozgrywanie to nie jego domena. 6 punktów, 4 asysty i 3 zbiórki. Landry aktywnie, ale to nie był jego mecz. 8 punktów i 6 zbiórek. Widać było chęć chodzenia na linie osobistych, ale sędziowie nie nabierali się tak łatwo. MELOOOOO KLASA KLASA WIWAT MELOOOOOOOOOOO IMAN TEŻ KOZAK A B-DIDDY NAJWIĘKSZY!!! Ayon zagrał karygodne 37 sekund, ale możliwe, że to przez tak wybitne zawody Smitha. W tym czasie 1 zbiórka, na poziomie! Lance Thomas też krótko, no ale 4 minuty dłużej niż Ayon. Henry 4 punkty, ale się rozkręca, a przy takim trenerze jakim jest Monty jego kariera nabierze tempa. Wierzę! W Timberwolves jak zwykle praktycznie nie do zatrzymania był Love, choć rzucał, rzucał i rzucał. 29 punktów (11/23) i 12 zbiórek, ale sam wiele nie ugra. Pekovic miał 11 punktów i 6 zbiórek i był skutecznie ograniczany przez wysokich Hornets. Wesa Johnsona w tym meczu nawet nie odnotowałem. Z Webstera była beka grana przez CST. Fryzura ma się rozumieć. 5 punktów. Barea był jedynym poważnym PG w drużynie, pod nieobecność Ridnoura. 10 punktów i 7 asyst. Ławka to także bez szału, poza byłym MVP Hornets z początku sezonu. Beasley zdobył 20 punktów, zebrał 7 piłek i wyglądał nieźle, a był to jego pierwszy mecz po powrocie z kontuzji. Williams, Ellington, Lee, Randoplh i Tolliver zdobyli w sumie 15 punktów, ale wiele drużynie nie dali. Teraz czas na jednodniową przerwę i kolejny mecz z Lakersami. Niestety, nie wystąpi pewnie Bryant, co jest poważną stratą Hornets. Mógłby wyśrubować nowy rekord. 0/100000000 np.

MVP: Jest tylko jeden. JASON SMITH!
Najlepszy występ z ławki: B-Easy kozaczył i raz wylądował na ławce Hornets. Jack zrobił  z nim porządek.
Najsłabszy występ: Johnson Wes, Ariza Trev. Gordon również mógłby grać lepiej, ale ŻYJE!
Gwizdki: Bez wielkich pomyłek.
Krajobraz po CP3: Tej nocy wychodziło prawie wszystko, a Vasq i Włoch odwalili kawał dobrej roboty. Niech Chris szykuje się do kolejnego pojedynku!