wtorek, 21 lutego 2012

Game 31 vs. Oklahoma City Thunder



To był już trzeci mecz w sezonie między tymi ekipami. Pierwsze dwa -10, a teraz 'tylko' -8. Wynik do końca nie odzwierciedla poziomu spotkania, ale nie było źle. Szczególne propsy dla ławki rezerwowych! Zarazem był to koniec trzymeczowej, zwycięskiej serii Hornets i był to pierwszy z trzech (ten numer prześladuje fanów Nowego Orleanu od dłuższego czasu...trzy wygrane w konferencji zachodniej, trzy wygrane u siebie, ostatnie dziesięć meczy to 3W i 7L) meczy w back2back2back. Jak to zawsze ja, miałem jakiekolwiek nadzieje na sukces. W końcu w drużynie z Oklahomy nie zagrali ani James Harden, ani Nick Collison. To niestety nie wystarczyło, bo na Hornets WYSTARCZYŁO tylko dwóch zawodników ekipy Thunder. Durant i Westbrook. Tak tak, Westbrook, nie Westbrick. To nie był zawodnik którego znałem do tej pory. Jego poprzednie mecze z Nowym Orleanem to były wypadki przy pracy. Teraz gra zupełnie inaczej. Dwa wielkie talenty zagrały solidarnie, zdobywając razem po 31 punktów. Sporo. Russell dołożył 4 asysty (solidarnie z Kevin'em) i 5 strat, a Durantula zebrał 8 piłek, wszystkie w obronie. Obyło się bez większej pomocy ofensywnej reszty drużyny, ale już w defensywie sami nie daliby rady. Tu na pomoc nadeszli Perkins i Ibaka. K-Perk do 5 punktów dołożył 13 zbiórek i aż 6 bloków (dodatkowo, aż 6 strat, w tym jedna, kiedy narzucał na alley-oopa zupełnie do NIKOGO). Ibaka SOLIDARNIE z Perkins'em 13 zbiórek oraz 3 bloki i 9 punktów. Daequan raczej nie brał udziału w destrukcji ekipy z Luizjany. Zajął się budową własnego budynku. 3/13 od podstawowego rzucającego obrońcy (btw. razem z Kaman'em mogliby pokusić się o zbudowanie Wielkiego Muru). I tu cytat niezawodnego duetu z CST. Cook must hang with Westbrook, dotyczący szybkich, bezmysłowych rzutów. Ławka nic specjalnego, wiadomo, bez dwóch asów. No ale nie byli aż tak potrzebni. Royal Ivey sypnął dwie trójki, Reggie Jackson rozdał 4 asysty, Nazr Mohammed faulował 5 razy w 14 minut, a Cole Aldrich, wielka nadzieja białych zdobył 4 punkty, zebrał 3 piłki i zablokował 2 rzuty. To właśnie dzięki Aldrich'owi w Nowym Orleanie pojawili się tacy gracze jak Pondexter, Green, Smith, czy Vasquez, a to dlatego, że Hornets wybrali go w drafcie i szybko wymienili na dwa picki z pierwszej rundy, Q-Pona i Craig'a Brackins'a. Brackins powędrował razem z Songailą do 76ers w zamian za Green'a i Smith'a. Za Q-Pon'a przyszedł Vasquez i PUFFFFFF tak powstał Chocapic. W drużynie z Nowego Orleanu, jak pisałem na początku, głównie wyróżniła się ławka, ale zacznę od S5. Belinelli podczas tej wyjazdowej serii wygląda na prawdę solidnie, stara się rzucać z czystych pozycji i mu to wychodzi. 10 punktów w 23 minuty, czyli krótko. Vasquez obudził się dopiero w 3q, kiedy pobudził do walki całą drużynę. 15 punktów w 29 minut, ale ŻADNEJ asysty... Kaman, jak już wspominałem, bawił się materiałami budowlanymi. KRÓL MIDAS rzucał dosłownie ze wszystkiego i rzucał wszystkim co się ruszało. Zadziwiająca skuteczność 4/17, czyli 12 punktów, 8 zbiórek i częsty błąd kroków. Kto go pozyska, no kto? OKAZJA! TANIO SPRZEDAM! Ayon jak zwykle się starał, ale ten mecz mu nie wyszedł niestety. 4 punkty, 5 zbiórek, 2 bloki i AŻ 2 straty... Wypadek przy pracy, rozumiemy! Ariza. Jeden wyraz powinien wystarczyć. Co prawda nie zagrał mistrzowsko w ofensywie, ale znów był wszędzie. 7 punktów, 5 asyst, 4 zbiórki, 3 asysty. Nikt z pierwszej piątki nie zagrał powyżej 30 minut, bo czwarta kwarta należała do ławkowiczów. Jarret Jack zagrał po raz kolejny jako rezerwowy, ale na parkiecie przebywał najdłużej. I był to całkiem przyzwoity występ, okraszony niestety ładnymi cegiełkami. 18 punktów (6/15), 5 asyst i zbiórek. Stara się wrócić do S5, widać. Obok niego najlepiej wypadł Big Chief Aminu. Nie dość, że wziął na piękny plakat K-Perk'a (4 miejsce w TOP10), to jak na siebie zagrał przyzwoicie w ofensywie. 14 punktów (nie bał się ponawiać rzutów za 3 po fatalnych cegłach, ładnie pompował pod koszem) i 6 zbiórek. Lance Thomas zagrał najdłużej w karierze i w 20 minut miał 8 zbiórek i 4 punkty. Ewidentnie ma klej w łapach, bo zbiera, że aż miło patrzeć. Prawdopodobnie znów zostanie przedłużony na 10 dni, w przeciwieństwie do Jones'a, który w 23 minuty zebrał 4 piłki i zdobył 2 punkty (1/7) i do Sloan'a, który już nawet nie dostaje minut. Henry aktywnie, starał się, ale rzuty nie wpadały. 6 punktów i 3 zbiórki. Spostrzeżenie pomeczowe jest takie, że osobiste wyglądały naprawdę dobrze, rzut za trzy także. Nowy Orlean stracił nawet mniej piłek, ale kontry nadal kuleją. Z -22 do przerwy dojść do -8, a w międzyczasie przegrywać jeszcze mniejszą ilością, to niezła prognoza przed następnymi meczami, ale niestety b2b2b rządzi się swoimi prawami i zagranie 3 dobrych meczy będzie ARCYtrudne. Teraz czas na Indianę Pacers i DAWIDKA KOCHANEGO Z ZACHODU!

MVP: Młodzi gniewni. Drugi świetny mecz z rzędu tej dwójki. Skromny pokłon z mojej strony.
Najlepszy występ z ławki: Jarret Jack i Aminu. Dobrze się działo, że ławka grała tak długo podczas tej serii.
Najsłabszy występ: Kaman, Cook, dwa budownicze bratanki. Full opcja przy budowie domu, dzwoń: 555687523. Zniżki dla kucharzy z Niemiec!
Gwizdki: I tu smutek. Zupełnie niepotrzebna pomoc ze strony sędziów. Ewidentny goaltending na samym początku ze strony Ibaki. W każdym bądź razie Belinelli mógł się wtedy poczuć, że jest w stanie rzucić 101 punktów. NIESTETY TAK NIE POMYŚLAŁ, PRZEZ SĘDZIÓW!
Krajobraz po CP3: Brak pewniaka na pozycji PG, wszyscy strasznie chimeryczni, nawet sam Paul w LA nie gra zawsze tak, jak grał w Nowym Orleanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz