wtorek, 7 lutego 2012

Game 25 vs. Sacramento Kings



SAVE HORNETS IN NEW ORLEANS, SAVE KINGS IN SACRAMENTO.
MIŁOŚĆ FOREVER!

Wow, to już 25 meczy minęło? Trochę ten czas leci, zaraz minie połowa sezonu, a Hornets dalej w dupie... Tankowanie OVER AND OVER AGAIN.... Przecież nigdzie, ale to NIGDZIE nie jest napisane, że w Drafcie będziemy mieli szczęście i trafimy pierwsze dziesięć picków. Wiadomo, mówią że mocarny wybór będzie, ale to nie jest REAL DEAL NIGDY! Landry out na dłużej, Smith pewnie krócej, o Jack'u nic nie słychać póki co, a o Gordonie zdążyłem zapomnieć. TRU DAT. Wrócił Kaman, ale to Ayon zagrał w pierwszym składzie. Ayon, który na tych wszystkich absencjach korzysta. I dobrze, bo komu jak komu, ale EL TITANOWI należy się i to baaaaaaardzo. Mecz jak mecz, Thornton wrócił do Nowego Orleanu, była podnietka z mojej strony, kibicowała mu mama. Sacramento wygrało trzeci mecz z rzędu!(sic)!!!!! Wygrało przegrany mecz. Hornets prowadzili nawet osiemnastoma punktami, a na połowę miast schodzić +20, schodzili +13. Zaważyła czwarta kwarta (przed nią +9), jak zawsze. Wtedy to Sac uzyskali swoje pierwsze prowadzenie w meczu. 31-14. DRAMAT MONTY. Niepotrzebne trzymanie piłki w czwartej kwarcie i przy kończącym się czasie oddawanie rzutów z DUPY KOMPLETNIE. Nie tego się spodziewałem. Czasem tak sobie myślę, skoro mecze są ustawione (nagle stają się posągami, nie robią nic!), to po co zarywać nocki, bo tak ważny rok dla mnie się rozpoczął i prędko nie skończy. No nic, nie jestem kibicem sukcesu, trzeba się cieszyć, nawet z najmniejszego wypadku przy pracy (via Boston, Orlando). Ciągnę ten wózek dalej, zobaczymy co z tego wyjdzie. Jak Dell Demps nie wyczaruje nic ciekawego, to będę smutny. WIERZĘ MIMO TO! Wracając do samego spotkania, Hornets nie grali źle. Ariza drugi mecz na przyzwoitej skuteczności, choć bez rekordów punktowych. 11 punktów, 6 zbiórek, 4 asysty (i to jakie!) i 2 przechwyty, jak zwykle był wszędzie, bronił też Thornton'a. Wspominany wcześniej Ayon zaliczył swój pierwszy start w NBA EVER. Gratulacje królu, jesteś gość. Problem w tym, że nie był zupełnie wykorzystywany w ofensywie, a jak WSZYSCY wiemy, potrafi to robić. Spudłował głównie dobitki, a pierwszą piłkę, z której mógł przeprowadzić swoją akcje dostał dopiero w końcówce 4q... Przecież było wiadome, że nie rzuci za 8 punktów... W sumie 4 punkty, 9 zbiórek, 2 bloki i przechwyt od MOJEGO MISTRZA! Trafiła się w meczu nawet jedna perełka, akcja wenezuelskowłoskomeksykańska. JARANDO! Emeka znów na ryzyku związanym z wyfaulowaniem. 19 punktów (7/7 z osobistych, chyba zwariowałem, błagam, obudźcie mnie z tego koszmaru!) i 7 zbiórek. Problem taki, że miał skuteczność 6/14, a większość rzutów spudłował z rzędu, w FERALNEJ czwartej kwarcie. Belinelli wrócił do piątki i zdobył przyzwoite 18 punktów na identycznej skuteczności jak Emeka, ale partnerzy z drużyny oddawali mu piłki w końcowych sekundach akcji, gdy Marco pod presją nie trafiał. Mimo to spoko! Greivis jak zwykle z wybitnym przeglądam pola. 20 punktów i 9 asyst, często pojawiał się na linii rzutów osobistych. Z ławki wyróżnił się (chyba) CHRIS MIDAS KAMAN. Tak jest, witamy z powrotem! Szkoda, że koniecznie chciał zaznaczyć swoją obecność skutecznością 4/12 . Wybaczam mu to, za te 12 zbiórek i za to, że jednak wrócił. Bez płaczu, gość wie co w tej lidze robi, nie obraził się na zarząd Hornets i to się liczy! Zagrał także zakontraktowany na 10 dni Lance Thomas, który już grał w Nowym Orleanie na początku sezonu. Niezłe 4 zbiórki (3 w OFF) w 9 minut. Henry aktywnie, widać przejście do Arsenalu go pobudziło. Szkoda, że grał tak krótko. 8 punktów w 10 minut. Spójrzcie na zdjęcie, Henry puszcza oko, a WIĘC TO WSZYSTKO USTAWIONE! Aminu tym razem krótko, wszedł, pozbierał piłki (6) i zszedł. Summers wyleciał z rotacji, Monty chyba czyta hornets247.com, świetną stronkę, gdzie właśnie napisali, że nie widzą Summers'a w rotacji. W sumie ja też marnie to widziałem. Squeaky bez punktów, ale z dwoma asystami i przechwytem. Szkoda, że większość pozytywów jest z pierwszych dwóch kwart i po części z trzeciej. To właśnie w trzeciej do głosu zaczęli dochodzić goście. John Salmons rozpoczął pogoń, zdobywając większość ze swoich punktów w trzeciej kwarcie właśnie. Jason Thompson króciutko, a to przez problemy z faulami. Thornton nie zagrał wybitnie, chciał oszczędzić byłych pracodawców. 12 punktów (3/12) w 39 minut. Zupełnie nie bronił, nawet przeciw Włochowi. Niestety, w jego ślady nie poszedł Tyreke Evans. 20 punktów, 5 zbiórek i 4 asysty, czyli prawie kopia siebie z rookie season. Nawet popełnienie czterech fauli nie powstrzymało go od gry. Kompletnie (Olek) ZNISZCZOŁ nas Cousins. Świrus (pozytywny) miał monstrualne double double i niszczył Hornets na deskach. 28 punktów i 19 zbiórek. POKŁONY! Ułóż sobie w bańce, a będziesz miótł wszystko! Absolutnie nikt nie mógł go zatrzymać, był po prostu za duży, a DJ Mbenga w Hornets już nie gra. Z ławki większość cichutko. Hickson, Hayes, Fredette, Garcia i Outlaw w sumie zdobyli 9 punktów, a Hayes, jako jedyny z nich, zebrał 6 piłek. Pokłony poza Cousins'em zebrał jednak inny mistrz, Isaiah Thomas. NUMER SZEŚĆDZIESIĄTY DRAFTU. NUMER OSTATNI, wcześniej wybierano nawet Ater'a Majok'a. A no właśnie, ja też go nie znam. Rookie grał bez skrupułów, w pełni wykorzystał swoją szansę. 17 punktów, 6 asyst i 5 zbiórek, z czego większość w czwartej kwarcie. Kosmiczne trójki, świetna penetracja. 60 numer powiadacie? Sacramento było z nim na +18! Ma szczęście, że gra w Sacramento, gdzie może dostać szanse rozwoju! Oby tak dalej. I na przyszłość, szukajcie streamów z gośćmi z CST, bo takie placki stare jak ci z Sacramento to KATORGA!

MVP: COUSINS, BOJE SIĘ!
Najlepszy występ z ławki: Rookie zmiótł konkurencje. SLU SLU SLU
Najsłabszy występ: Francisco Garcia, bo ogólnie jest plackiem i mierni komentatorzy. KTO WAM DAŁ MIKROFON PAROBASY?
Gwizdki: Evans w 4q z kolankiem wjechał, byłem pewien, że ofensywny faul gwizdną. Niestety. AND1 I POPŁYNĘLI...
Krajobraz po CP3: Nie wiem skąd, ale Greivis ma radar w głowie. Sporo widzi, ale musi koniecznie ograniczyć straty. Cieszy to, że chodzi na linię, ale póki co, gramy bez backup PG, bo Squeaky gra zbyt chimerycznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz