piątek, 3 lutego 2012
Game 23 vs. San Antonio Spurs
Który to już mecz w tym sezonie przegrany w tak frajerski sposób? Trzy kwarty w porządku, a ostatnia, KOMPLETNA PORAŻKA. Jestem ciekawy jak wyglądałaby gra Hornets, jeśli w perspektywie byłby spadek z ligi. Bo wygląda to na to, że nagle odpuszczają gierkę. Strasznie ciężko się to ogląda, jeśli drużyna ciągle przegrywa, a jeszcze ciężej się o tym pisze. OWER AND OWER EGEN. Zdziwko mnie walnęło, że nie zagrał Jack (pewnie też na wylocie heheHE). Ma poobijane kolano. KOLANO? Tylko nie to, Gordon i Jack, a teraz kto? Oj, wymiana z Kaman'em strasznie potrzebna! Greivis Vasquez zaczął mecz w pierwszej piątce po raz 2 w karierze i po raz 1 w Nowym Orleanie. Akurat o niego byłem spokojny. Zdobył 16 punktów (gorący początek) i rozdał 5 asyst. Nie mogłem być spokojny o Summers'a. 2 faule w pierwsze 20 sekund gry? FOR REAL? MISTRZ! ÓCZ MNIE MNISTRZU! W konsekwencji nawet przyzwoite 12 minut w których zdobył 7 punktów. Szkoda, że przez głupotę nie pograł więcej. Ariza tym razem słabiutko, od początku zaczął na Parkerze i w defensywie było spoko, ale skuteczność 2/10 i 4 straty wołają o pomstę do Nieba. Trevor gra długo i niestety oddaje za dużo nieprzygotowanych rzutów. Emeka ograniczony przez faule zagrał 21 minut. 8 punktów i 5 zbiórek i to samo co z DaJuan'em, szkoda, że nie zagrał dłużej. Smith po magicznej nocy zagrał jeszcze gorzej od Arizy, na skuteczności 2/11, nie trafiał 'swoich' rzutów. Na plus dla niego tym razem zbiórki (7) i bloki (2). Ostatnio ten gość blokuje świetnie! Ławka solidnie, Landry dorzucił swoje 17 punktów, a grał krócej od Jason'a (31 i 28). Szkoda, że nie siedzi mu ten rzut mid-range jak West'owi w zeszłym sezonie, wtedy mógłby walczyć o nagrodę 6th man'a. Aminu przez 21 minut oddał 2 rzuty, jak zawsze był aktywny. Ayon do trzech punktów dorzucił swoje rekordowe osiem zbiórek w 16 minut. Niestety grał tak krótko, bo wypunktował go Tim Duncan, przez którego Meksykanin zarobił cztery przewinienia. Ławka to idealne miejsce dla Belinelli'ego. 3/6 z ławki i 11 punktów. Jak się chce to można! Henry nie zagrał, więc nie jest jeszcze gotowy do gry na najwyższych obrotach. Kaman'a nigdzie nie widać, prawdopodobnie przesiaduje w lesie na polowaniu. Jako backup PG grał Squeaky. I w czasie 14 minut na boisku drużyna była z nim (+5). Poza tym 4 punkty (trafił to, co musiał), 5 asyst i 2 przechwyty. ŁADNIE! Na ławce najlepiej jednak prezentował się Jack, który podrygiwał kolegami z drużyny, że słyszałem go w swoim domu. LECZ KOLANO! Niestety, to nie wystarczyło, bo w San Antonio po raz kolejny świetne mecze zagrali Duncan i Splitter. Można powiedzieć, że cała drużyna nie napracowała się zbytnio, bo Nowy Orlean i tak nawet jak chciał, to nie mógł odskoczyć na więcej niż cztery punkty. Timmy w 22 minuty rzucił 19 punktów i zebrał 9 piłek (4 w OFF). Mistrz wrócił, uczyć się dzieciaki (nie, nie obchodzi mnie, że macie ferie). Parker z początku dobrze broniony, rozwinął skrzydła w drugiej połowie, zdobył 18 punktów i rozdał 7 asyst z 4 stratami. Gary Neal, mimo dużej ilości fauli grał na parkiecie i trafił chyba najważniejszą (farciarską, strasznie z dupy) trójkę. Ogólnie, Hornets dobrze ograniczali trójki San Antonio (4/19). Rudy Bonner z ławki był 1/5 (w sumie 2/10 i 6 punktów), tak samo jak Green (11 pts). Rycz i Neal właśnie, byli 1/4. Mimo to, Spurs nie bali się rzucać (w przeciwieństwie do NOH, tylko 3/8) i dzięki temu odskoczyli w czwartej odsłonie. Co dziwniejsze, nie trafiali otwartych pozycji, tylko te MEGA FARTOWNE :(. Blair zagrał świetne spotkanie, mimo iż nie widać tego po statystykach, a ta asysta do Duncan'a PALCE LIZAĆ. Joseph grał sporo w pierwszej odsłonie za Parker'a, ale najlepiej z ławki zaprezentował się Mistrz Splinter. 16 punktów i 7 zbiórek, mistrzowski występ w 28 minut. Krajobraz po porażce smutny, czas na jeden dzień przerwy, a potem mecz z Detroit. Odbędzie się mała weryfikacja sił i mały bój o pick w drafcie, bo będzie to jedyny mecz w tym sezonie tych dwóch, cieniujących drużyn.
MVP: Duncan prawie jak wino, im starszy tym lepszy. Tylko, że tak nie jest, spina się tylko na Nowy Orlean i gra jak PROFESOR. Good for you!
Najlepszy występ z ławki: Niestety, Brazyl > Meks tego dnia, a nawet Splinter lepszy od Landrynki. Rozwija się pod okiem Duncan'a, będą z niego ludzie.
Najsłabszy występ: Smith, który zawiódł mnie swoją marną skutecznością, wraz z Arizą. Razem byli 4/21 i popełnili 5 strat, a poza Vasquez'em grali najdłużej.
Gwizdki: Dziwne, bo nie narzekam. No może zbyt pochopnie traktowali Summers'a, Okafor'a i Ayon'a :)
Krajobraz po CP3: I po Jacusiu też krajobraz będzie niedługo (OBY NIE!). Greivis nie boi się rzucać, ma dobry przegląd boiska, ale wydaje mi się, że potrzebuje mentora, aby być jeszcze lepszym. Kogoś takiego jak Paul. A WIĘC WRACAJ CHRIS, DOSTALIŚCIE W ŁEB Z DENVER A HORNETS NIE!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oj źle wygląda gra Szerszeni, kontuzje i jeszcze te personalne zawirowania. Bida z nędzą. Te 4 zwycięstwa to i tak chyba ponad stan. Cytując klasyka to napiszę, że z gówna bicza nie ukręcisz. Jest paru grajków, ale za grosz pomysłu jak to ogarnąć.
OdpowiedzUsuńSezon spisany na straty, a Stern niech już duma w zaciszu swego gabinetu jak okiełznać ten marazm! I pomyśleć, że Chris Paul jakoś to w kupie trzymał, a gdy odszedł...