sobota, 23 kwietnia 2011

Game 3

Kolejna pobudka, 3.30. Nadzieje takie same jak zwykle, na utarcie nosa Lakersom. Zaczyna się jak zwykle obiecująco. Gasol gra z nami, kroki, zbiera czapy, nie trafia, w końcu i tak zalicza 17 puntów w tym mega farciarską trójkę. Uparci będą mówić, że się obudził, ale to był stary dobry Gasol z tej serii. Kto widział mecz ten wie. Najlepsza akcja to hak, który nie doleciał do obręczy, a zamienił się w podanie do Artesta. Must See! Pierwsza kwarta to głównie dziura pod koszem i mimo, iż Emeka nie wyłapał szybkich fauli i zagrał naprawdę solidne zawody, to zawodnicy z Miasta Aniołów często kończyli akcje z góry. Kobe szalał od początku, tak jak Ariza (12 pts i 12 reb w całym meczu + niezła defensywa) po stronie NOH. Niestety to tempo wytrzymała tylko Mamba. Poza wsadami Lakersi często kończyli akcje and łanami i po połowie prowadzili dziewięcioma punktami. Bynum znów dominował pod koszem, ale gdy raz upadł po akcji i złapał się za kolano wszyscy zamarli. Nie życzę nikomu źle, więc miałem nadzieje, że nic mu się nie stało. Na szczęście postraszył tylko kibiców Jeziorowców i kontynuował grę. Cieszyć mogło to, że Landry często chodził na linię osobistych (nad FT powinien za to popracować CP3, który w tej serii spudłował już dziewięć osobistych i rzuca ze skutecznością 69%, podobnie do Dwighta Howarda!), a po jednym jego wsadzie po podaniu Kupona (Pondexter'a) miałem nadzieję na jakiś zryw, co się jednak nie stało, bo Lakersi kontrolowali grę prze cały mecz... Podobny zryw mógł być po celnych rzutach cichego w tej serii Jasona Smitha. Czwarta kwarta to podkreślenie dominacji, choć mimo wszystko Zen Master trzymał swoich ludzi przez dłuższą część ostatniej odsłony. Na koniec wpuścił jednak weterana Joe Smitha (numer 1 draftu z 1995r. wybranego m.in. przed KG) , którego airball był gwoździem do mojej trumny. Rozwalił system!

Podsumowując mecz numer trzy jestem pełen obaw o kolejne spotkanie, bo wygrana będzie konieczna, jeśli podopieczni Monciaka myślą o awansie dalej, lub przedłużeniu serii do więcej niż pięciu spotkać.Trzeba ograniczyć Kobasa, aby nie rzucał farciarskich trójek i Gasola, aby obudził się z letargu i nie odważył się na zdobycie więcej niż 8 punktów!

MVP: Chyba jednak Kobe. Z przebiegu meczu ciężko wybrać takową postać, więc zerknąłem na boxscore. 30 pts i 6 reb, oraz Joe Smith za rzut, który pozamiatał wszystko!
Najlepszy występ z ławki: Lamar Odom 13 pts i 9 reb oraz DJ Mbenga który nie patyczkował się z tymi pajacami
Najsłabszy występ: Marco Belinelli za okropne ceglenie. Panie Włoch, obudź się pan! Chcesz oglądać te flagi, gdy sypiesz trójki, więc trafiaj!
Rozczarowanie: Ławka, poza Jasonem.
Gwizdki: Nie pozwalali Mbendze na ostrą grę przeciw Gasolowi, a szkoda, bo pokazałby mu co to znaczy twarda gra :) I nie powinni uznać kosza Gasola za 3, bo jego trójki się w tej grze nie liczą. Na plus jedynie brak gwizdków dla Okafora na początku, choć mogli od tak, dla zasady pierdyknąć mu szybkie dwa.
Damian na dziś:
na temat testu szóstoklasisty.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz