wtorek, 13 września 2016
Stomil Olsztyn - Miedź Legnica
Nigdy bym nie pomyślał, że brak Grześka Lecha na boisku będzie tak widoczny. A był. Mecz z Miedzią obnażył wszystkie braki, jakie w środku pola ma drużyna z Olsztyna. Wystawienie w pierwszym składzie dwóch napastników (młodego Szewczyka i Kujawę) to fajny i odważny zabieg, ale dodanie do tego dwóch nie mających pojęcia o kreowaniu defensywnych pomocników, to już piłkarskie harakiri. Tak. Wystawienie Wiktora Biedrzyckiego i Pawła Głowackiego obok siebie to samobójstwo. Pierwszy z nich, legitymujący się statusem młodzieżowca początek sezonu miał całkiem niezły. Zdarzało mu się sporo głupich błędów, ale nie grał 90 minut na alibi, co moim zdaniem było sporym plusem. Taki Dawid Szymonowicz, który teraz kopie w Ekstraklasie, zaczynał karierę od 98% zagrań do tyłu. Bez inklinacji do gry ofensywnej. Z czasem się to zmieniło, co poskutkowało jego transferem do perspektywicznego Białegostoku. Wracając jednak do samego Wiktora, to jego I Liga powoli weryfikuje. Błyskawiczny przeskok z IV szczebla rozgrywkowego (Huragan Morąg) jest coraz bardziej widoczny. Pojawiają się pomału głosy (od których jestem póki co daleki), że trzyma plac dzięki tatusiowi. W Stomilu nic mnie jednak nie zdziwi. Paweł Głowacki z kolei, opaskę kapitana dostał chyba tylko za swój staż w drużynie. Od dłuższego czasu nie wnosi on bowiem do drużyny nic nowego. Jego długie przerzuty coraz częściej mnie bawią. Zaczyna to bowiem wyglądać tak, że Paweł nie potrafi już podawać po ziemi. Najgorzej jest jednak, gdy jedno z takich długich podań trafi do adresata. Głowackiego rozpiera wtedy duma, co skutkuje kolejną salwą krosów do nikogo. Kiedy to się zmieni? Czemu grający 15 minut Jegliński robi więcej od ww. dwójki? Czemu brak Lecha, na którego jeszcze nie tak dawno nie mogłem patrzeć, był aż tak widoczny? Stomil nie istniał. Owszem, zawodnicy mieli drobne przebłyski, które skutkowały słupkiem i poprzeczką, ale ja pierwszy raz od bardzo dawna miałem krwotok z oczu. Ci co mnie znają, wiedzą, że jestem ostatni do karcenia paskudnej gry Olsztynian. W tym meczu miarka się jednak przebrała. Czarnecki na środku bloku defensywnego to kolejny strzał w stopę. Albo Piotr Klepczarek (gratulację za awans na plażowy Mundial!) wykuruje się w moment, albo na zimę niezbędny będzie powrót Rafała Remisza. Arek coraz częściej jest mijany jak ofiara mafijnych 'betonowych butów'. Skoro nawija go nawet cierpiący na olbrzymią nadwagę Fin - Forsell. Nie jest dobrze. Skreślony przeze mnie Suchocki nagle staje się zbawcą i szarpie najwięcej ze wszystkich. Nie sądziłem, że jeszcze dożyje tych czasów. Walka o jedenastkę między Igorem Biedrzyckim a Marcelem Ziemannem musi się w końcu rozstrzygnąć. Igor kompletnie nie istnieje w ataku, przez co popełnia mniej błędów w ostatecznym rozrachunku. Wielu kibiców tęskni jednak za rajdami Janka Bucholca, a Marcel pokazuje jako taką namiastkę jego gry. Jeśli ograniczy błędy - powinien grać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz