AHHHHHHHHH CÓŻ TO BYŁ ZA MECZ!
Środa, godzina 17.00! Data godna do zapamiętania! Derby Warmii i Mazur w piłkę nożną. Naprzeciw siebie wyszły dwie znienawidzone drużyny OKS 1945 Olsztyn i Olimpia Elbląg. Piękna pogoda, zapach kiełbaski, godzina 17 gwizdek! Kibice gości powoli doczłapywali do popularnej 'klatki' (miejsce, gdzie siadają kibice drużyny przeciwnej). Smaczku dodawała pozycja Elbląga, który przed tą kolejką był liderem. Liderem. Hahahahahahhahahahahahahahahahaha. Humor się ich trzyma, ewidentnie cała liga lubi sobie żartować. Cwelbląg nie istniał! Minuta 18, rzut wolny. Egzekutor stałych fragmentów, Paweł Głowacki przysrał taką brameczkę, że o mały włos, a narobił bym w gacie. Rzadko ogląda się bramki takiej urody podczas rozgrywek drugiej ligi ;). Myślę sobie, jest szansa odprawić ogórków z kwitkiem. Łubudu, 30 minuta, Robert Tunkiewicz decyduje się na strzał z daleka po ziemi. Piłka leci, leci, a raczej toczy się, toczy się i WPADA OD SŁUPKA! Pan Robert tylko to potrafi, choć dziś zagrał mecz życia ;). Spoglądam na zegarek, czekam na przerwę, a tu jeszcze rzut wolny/rożny i dośrodkowanie Jakuba Kowalskiego. Koprucki głową dogrywa w zbieraninę wszystkich zawodników, a do szatni frajerów z kwitkiem odprawia PAWEŁ ALANCEWICZ! Ten przegość gra chyba tylko sercem. Prawie w każdym meczu strzela bramę z dupy, ale liczy się tylko wynik! 3-0 do przerwy, kiedy ja ostatnie takie cuda niewidy widziałem?! Początek drugiej połowy to kopanina, do czasu wejścia ulubieńca kibiców Eduardo. Edi rozruszał trochę niemrawą odsłonę spotkania, a w 87 minucie wyłożył jak na tacy piłkę Pawłowi Łukasikowi, który nie miał prawa się pomylić. 4-0. Poczułem się jak w NIEBIE! 4-0! z Liderem! z pajacami z Elbląga. Po tym golu słychać było głośne NA KOLANA! NA KOLANA! Nie było może tak kibicowsko, jak na derbach z sisiorakiem Iława, ale co poradzić. Piłkarze zrekompensowali się w 100%! Byle doczekać do niedzieli i meczu z Wigrami. Po tym meczu OKS wskoczył na 5 miejsce i do Olimpii traci 7 punktów. Nie mam pojęcia co Elbląg robi tak wysoko, boisko powinno wszystko weryfikować, albo piłkarze się obsrali!
HIT NA PIŁSUDSKIEGO! OBY WIĘCEJ TAKICH MECZY!
środa, 11 maja 2011
środa, 4 maja 2011
Game 6
Wybaczcie za spóźnioną notkę, no ale majówka i te sprawy. Trzeba było odreagować ;)
No, ale od początku. Po tym meczu czułem i radość i smutek. Smutek, ponieważ to już koniec PO i uciekła szansa na wyeliminowanie tych ogórków. Radość, ponieważ Hornetsi, mimo iż bronili się przed wpadnięciem w PO na Lakersów pokazali kawał dobrej koszykówki i nie ma wstydu w postaci wyniku 4-0. Pierwsza połowa była naprawdę obiecująca, a podopieczni Monciaka byli tylko -6. Druga połowa to kompletny odjazd Lakersów, ale co poradzić, byli po prostu lepsi. Miało być NO L.A. ale niestety się nie udało. Szkoda, że CP3 był tak mało agresywny, że Ariza nie miał swojego strzeleckiego dnia, ale nic się nie poradzi... nie można mieć wszystkiego. Fajnie w mecz wszedł JJ2, który połamał kostki Zombiemu i miałem nadzieję na zryw w tamtym momencie, bo CP3 aż wyskoczył z ławki rezerwowych, co w całej serii rzadko się zdarzało. Paul zagrał najwięcej ze wszystkich i na możliwe 288 minut zagrał 250. Emeka znów miał paręfajnych akcji, ale to były tylko przebłyski. Fajny było to wsparcie kibiców, którzy tak jak ja mają nadzieje, że Hornetsi zostaną na dłużej w Nowym Orleanie, tak jak wiemy, że Kings zostali w Sacramento. Mbenga na boisku od razu robił różnice i zebrał 2 piłki w ataku w 7 minut. Niestety, to wszystko na co było go stać
No, ale od początku. Po tym meczu czułem i radość i smutek. Smutek, ponieważ to już koniec PO i uciekła szansa na wyeliminowanie tych ogórków. Radość, ponieważ Hornetsi, mimo iż bronili się przed wpadnięciem w PO na Lakersów pokazali kawał dobrej koszykówki i nie ma wstydu w postaci wyniku 4-0. Pierwsza połowa była naprawdę obiecująca, a podopieczni Monciaka byli tylko -6. Druga połowa to kompletny odjazd Lakersów, ale co poradzić, byli po prostu lepsi. Miało być NO L.A. ale niestety się nie udało. Szkoda, że CP3 był tak mało agresywny, że Ariza nie miał swojego strzeleckiego dnia, ale nic się nie poradzi... nie można mieć wszystkiego. Fajnie w mecz wszedł JJ2, który połamał kostki Zombiemu i miałem nadzieję na zryw w tamtym momencie, bo CP3 aż wyskoczył z ławki rezerwowych, co w całej serii rzadko się zdarzało. Paul zagrał najwięcej ze wszystkich i na możliwe 288 minut zagrał 250. Emeka znów miał paręfajnych akcji, ale to były tylko przebłyski. Fajny było to wsparcie kibiców, którzy tak jak ja mają nadzieje, że Hornetsi zostaną na dłużej w Nowym Orleanie, tak jak wiemy, że Kings zostali w Sacramento. Mbenga na boisku od razu robił różnice i zebrał 2 piłki w ataku w 7 minut. Niestety, to wszystko na co było go stać
Subskrybuj:
Posty (Atom)